Facebook jak Steemit? Oby nigdy!

in #polish7 years ago (edited)

Lubię sobie czasem dla sportu potrollować. Znaczy to tyle, że zdarza mi się wrzucić wybitnie trafny komentarz pod jakimś postem i nieustannie odświeżać Facebooka, patrząc jak przybywa mi lajków. W ten sposób karmię swoje ego jednocześnie tracąc cenny czas, który mógłbym poświęcić na znacznie bardziej produktywne zajęcia.

Jako troll-amator z doświadczeniem niejednokrotnie zastanawiałem się, po co w ogóle na tym fejsie spędzać tyle czasu, skoro nic z tego nie mam. Tzn. nic, to za dużo powiedziane, media społecznościowe stały się moim głównym źródłem informacji, takim filtrem, który dobiera mi informacje, które mi odpowiadają. I robią to zaskakująco dobrze, bo uważam się za osobę całkiem nieźle zorientowaną w tym co na świecie piszczy i rzadko mojej uwadze uciekają tematy istotne. Ale tyle chwalenia i wróćmy do Facebooka, choć de facto jego historię można by odnieść także dla innych serwisów społecznościowych.

Facebook już wcześniej próbował zaprosić do siebie twórców contentu - robił to na przykład poprzez zmianę wyglądu wpisów(notatek), które pozwalały wprowadzać proste fragmenty kodu HTML tak, jak w mało złożonych modułach blogowych. To okazało się jednak kompletnym niewypałem, bo użytkownicy i tak woleli i wolą nadal, zwykłe zdjęcia z dłuższym komentarzem - łatwiej przeczytać, łatwiej się wyświetla i łatwiej udostępnić.

Drugą próbą było wprowadzenie możliwości publikowania filmów wideo a nawet livestreamingu - to się do pewnego stopnia sprawdziło, dzięki tej funkcji praktycznie każdy z nas stał się przecież dziennikarzem-nadawcą, mogliśmy przez tych kilka minut cieszyć się przelatującymi serduszkami, lajkami i buźkami i... tyle. Internet już kilka dni później o tym zapomniał a nam pozostało wspomnienie o tej krótkiej chwili sławy. Nie mając nic z tego taki facebookowy nadawca nie będzie zainteresowany dopieszczać kolejnych materiałów wideo, nie zainwestuje w czołówkę, nie przysiądzie nad researchem, bo i po co, skoro nic realnie z tego nie ma?

Pieniądze za lajki

Swego czasu krążył po sieci mem "lajki" za wodę dla Afryki:

like.jpg

Oddaje on w pełni czym jest wartość i skuteczność lajków i wszystkich internetowych "akcji", w których ludzie deklarują udział i niewiele z tego wynika, bo też co by to dało? Oczywiście mieliśmy już do czynienia z akcjami inicjowanymi przez różnej maści przedsiębiorstwa, które deklarowały, że jeśli polubi ich np. 10 tysięcy osób, to oni przeleją 10 tysięcy euro na rzecz tej lub innej organizacji charytatywnej. Wszystko to jednak miało jedną istotną cechę: było scentralizowane. Najpierw bowiem musiało odpowiednio zaistnieć na konkretnej platformie, np. Facebooku czy Twitterze, następnie zaś wywołać reakcję zarządu danej firmy by wesprzeć konkretne przedsięwzięcie. I tyle można było tak naprawdę zrobić.

Informacje dotyczące wykorzystania przez Facebook blockchaina można odczytywać na kilka sposobów. To ogromna korporacja i to co ich interesuje w pierwszej kolejności, to ich wartość giełdowa. Jeśli więc hasło "blockchain" i "kryptowaluty" jest dziś sexy i podbija wartość, to opłaca się przy jakiejś okazji rzucić hasło. Mark Zuckerberg stwierdził to z resztą bardzo oglębnie w swoim szeroko komentowanym wpisie z 4 stycznia 2018 roku:

"There are important counter-trends to this --like encryption and cryptocurrency -- that take power from centralized systems and put it back into people's hands. But they come with the risk of being harder to control. I'm interested to go deeper and study the positive and negative aspects of these technologies, and how best to use them in our services."

W momencie gdy już istnieją alternatywne sieci lub rozwiązania (Steemit, Minds, Decent, Synereo, Brave - by wymienić tylko kilka), które działają w oparciu o blockchain i stosują już system nagradzania autorów za udostępnianą treść, zanim Zuckerberg w końcu rozważy plusy i minusy tej technologii, może być już zwyczajnie za późno. Nie bez znaczenia pewnie jest fakt, że założyciel Facebooka pochwalił się sukcesami w nauce mandaryńskiego, akurat w momencie, gdy jego własne dziecko zostało wyprzedzone pod względem wartości rynkowej przez chiński Tencent - firmę, która już na początku ubiegłego roku zadeklarowała budowę własnej platformy opartej na blockchainie.

Z resztą zbyt wolna reakcja to tylko jeden z czynników będących słabym punktem Facebooka. Najpopularniejsza sieć społecznościowa na świecie może się co prawda poszczycić niesamowitym ruchem i ponad 2 miliardami zarejestrowanych użytkowników, ale równocześnie musi się borykać z malejącym zaufaniem, wywołanym niejako na własne życzenie w związku z manipulacjami newsfeedem i cięciem zasięgów, usuwaniem kont i profili. W samej Polsce podobnych historii i przypadków można by wymieniać dziesiątki a wszystko to sumarycznie składa się na rosnącą niechęć i malejące

Ciekawym paradoksem staje się zatem fakt, że będący przed dekadą symbolem bardziej zdecentralizowanych społeczności Facebook co raz częściej widziany jest dzisiaj jako centralistyczny korpo-moloch, z którym inni chcą walczyć.

Sort:  

Czy używasz któregoś z alternatywnych serwisów? Jeżeli tak, to jakie masz wrażenia. Poza tym dzięki za wiadomość. Jestem nowy w temacie blockchaina...

@curitek testuję wszystkie wymienione, niektóre korzystają z blockchaina, inne są po prostu Facebookiem bez cenzury i komerchy. Za jakiś czas wrzucę moje podsumowanie i opinię o każdym z tych serwisów, testy trwają.

Ciekawy punkt widzenia. Facebook jako korpo-moloch ma już pewna bezwładność i niektóre zmiany nie będa wprowadzane tam tak dynamiczne jak np. w start-upach. Ma jednak potężne zaplecze finansowe i rzeszę użytkowników. Może przeczekać, przeanalizować sytuacje w przypadku boom-u na jakieś rozwiazanie i zdecydować czy wprowadzić je do siebie lub nie. A jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniadze. Ludzie świadomi tego że facebook "płaci" za lajki będa lecieć jak muchy do g***. Z dużym kapitałem taka firma może istotnie wpłynac na rozwój całej technologii. Jeśli z tego powodu słupki na wykresach powędruja w góre, zarzad będzie szczęśliwy i dalej będzie transformować/rozwijać temat na swój sposób. Typowym przykładem jest chociażby Google. W czasach Blackberry, Symbiana, Windows Mobile nikt nie podejrzewał że, firma od wyszukiwarki będzie potentatem oprogramowania mobilnego.

Biorę pod uwagę także taki scenariusz, dla Facebooka nie jest problemem wykupić ten czy inny startup i połączyć to ze swoją usługą (tak przecież było z Instagramem, Google też nie stworzył Analyticsa czy YouTube), ponadto wypuszczenie własnego crypto ma spore szanse stać się sukcesem finansowym i dodatkowym zastrzykiem dla Fb. Kwestia "płacenia" za lajki jest jednak bronią obosieczną i może być początkiem końca fb a wszystko dzięki preferencji czasowej. Masa ludzi rzuci się i będzie na siłę starać się zdobywać te 'moneylajki', ale przecież już teraz to robią a Facebook robi się co raz to bardziej zaśmiecony. Kiedy natomiast okaże się, że każda buźka czy serducho kosztuje określone zasoby, ludzie przestaną bezrefleksyjnie lajkować bylcze czego, a więc spadnie ruch, spadną zasięgi a reklamodawcy mogą uciec nie widząc konkretnych rezultatów.

To może być pradziwy Armageddon.

I będą prawdziwe bitwy w necie, bo jeden z drugim nie zalajkował zdjęcia dziecka tej czy innej matce.