Paraliż senny
Właśnie zszedłem z czujki, była godzina 22 i miałem przerwę do 3 w nocy i miałem znowu iść na czujkę. Wszedłem na socjal, zgasiłem światło w pomieszczeniu i przymknąłem drzwi, tak że światło lekko wpadało przez szparę. Przykryłem się dwoma kocami ponieważ nawet z włączonym na maksa grzejnikiem, było odczuwalne zimno. Leżę starając się zasnąć. I nagle czuję że odpływam. Otwieram oczy i widzę ją... Wiszącą poziomo do podłogi, metr od sufitu w czarnej sukni. Nie mam pojęcia kto to, nie pierwszy raz zresztą mam paraliż senny, jednak zawsze widziałem męską postać z kapturem na głowie w drzwiach. Próbuję się podnieść ale nie mogę. Staram się ze wszystkich sił. A ona sobie tam wisi. Mam świadomość że znów mam paraliż senny ale serce bije szybko. Staram się ruszyć chociaż palcami bo wiem że jeśli uda mi się lekko ruszyć palcem to się wybudzę. Po walce ze swoim ciałem w końcu czuję że ruszyłem palcem u stopy. I się wybudziłem. Sam. W ciemnym pokoju do którego wpada lekki strumień światłą przez uchylone drzwi. Analizuje co się stało. Zastanawiam się czemu widziałem kobietę wiszącą poziomo pod sufitem a nie mężczyznę w kapturze. Nigdy nie widzę ich twarzy. Co ciekawe zawsze mam paraliż senny tam. W pracy. Na socjalu.
Nigdy nie miałam paraliżu sennego (uff!). Jednak pewnie na Twoim miejscu już bym tam oka nie zmrużyła.
Dziwne przeżycie. Na początku się przestraszyłem, starałem wyrwać ze snu. Serce mi bardzo szybko biło. Ale po którymś razie zaczynasz mieć świadomość że to paraliż senny, i jak chcesz się z niego wyrwać wystarczy ruszyć którąś częścią ciała. Nie jest to łatwe, jednak jak skupiasz się np. w moim przypadku na palcu u nogi, dosyć szybko się z tego wyrwać. Ale zastanawiam się co by się stało jakby nie chciał się obudzić, czy przeszedł bym do kolejnej fazy snu? Czy tkwiłbym w paraliżu ze zmorą obok aż do budziku. Dziwne jest jak opisałem teraz że to była kobieta. Zawsze był zakapturzony mężczyzna stojący w drzwiach.
Chciałem kiedyś napisać coś podobnego. Jedyne co mnie powstrzymało to fakt, że ludzie pewnie wsadzą to między bajki, a science fiction.
Obudziłem sie po jednej z moich podróży sennych. Poszedłem skorzystać z toalety i jak najszybciej chciałem wrócić do krainy snów by kontynuować przygodę. Próbowałem szybko zasnąć, ale coś nie wychodziło. Otworzyłem oczy patrząc się w sufit. Zauważyłem, że z krawędzi sufitu i narożników przy oknach zaczyna się kłębić czarny dym. Pali się czy co? Moje wątpliwości zostały rozwiazne przez zakapturzoną głowę postaci wyciągającą w moją stronę długie, czarne szpony. Zaczałem panikować nie mogąc wykonać żadnego ruchu. Ogarnał mnie strach, którego jeszcze w życiu nie czułem. Łzy zaczęły ściekać po policzku, a ja nie potrafiłem nic zrobić. Doszło do mnie po chwili, że "strzyga" która wyciąga po mnie ręce jest tylko obecna w krainie snu. Więc muszę się jak najszybciej obudzić.
Znów otworzyłem oczy w tym samym położeniu na łóżku. I zobaczyłem małe świecące oczka czegoś co siedziało mi na klatce piersiowej. Będąc wciąż pod wpływem paraliżu sennego nie mogłem nadal się ruszyć. Próbowałem krzyczeć ale z ust wyleciał tylko cichy, piskliwy bełkot. Stworzenie się przestraszyło i rzuciło do ucieczki. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że był to mój burunduk niezamknięty na noc do klatki.
Jedna z najgorszych nocy życia. Wpierw strzyga, a potem własne zwierzątko sprawiło, że już nie zasnałem do rana :)
Na 3 roku studiów paraliż senny zdarzał mi się praktycznie co noc.
Po pewnym czasie bałem się zasypiać.
Za każdym razem gdy mnie dopadał w głowie krzyczałem (sam nie wiem czemu akurat tak): "No chodź! Nie boję się ciebie!".
Zacząłem zgłębiać temat. Im więcej wiedziałem tym luźniej do tego podchodziłem i obawa przed 'Strzygą' była coraz mniejsza.
Zacząłem praktykować Lucid Dreaming. Świadome sny, świetna sprawa.
Najlepsze jednak było dopiero przede mną...
Trafiłem na artykuły o OOBE (Out Of Body Experience) czyli doświadczeniach poza ciałem. Bardzo sceptycznie do tego podszedłem. Wiele nocy próbowałem osiągnąć ten stan. Bez skutku. Do czasu... Pewnej nocy obudziłem się w paraliżu sennym. Mając pełną świadomość w jakim stanie się znajduje zacząłem go pogłębiać i 'schodzić coraz niżej'.
Nagle zacząłem słyszeć pisk w uszach. Stawał się nieznośnie głośny. Wystraszyłem się ale nie rezygnowałem. Pogłębiałem swój stan jeszcze bardziej. I stało się. Odkleiłem się od swojego ciała. Stanąłem obok siebie i patrzyłem jak leżę na łóżku... Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak piękne to było uczucie. Przepełniała mnie radość. Postanowiłem to wykorzystać i sprawdzić jakie daje mi to możliwości. Przeszedłem przez ścianę. Cały czas byłem świadomy tego gdzie jestem i co robię. Obraz był lekko rozmyty. Kolejną rzeczą, którą postanowiłem zrobić to sprawić aby pojawił się ogień na moim kciuku (tak, chciałem sobie zrobić zapalniczkę z kciuka). Niestety nie udało się. W tym momencie zostałem wessany do własnego ciała. Wróciłem.
Najpiękniejsze uczucie ever. Do rana już nie zasnąłem
Próbowałem później wejść w OOBE jeszcze wiele razy.Udawało mi się dojść do etapu nieznośnego pisku w uszach i ani kroku dalej. Przeżyłem to raz i nie zapomnę tego do końca życia.
Niektórzy ludzie próbują wejść w ten stan latami i się im nie udaje. Dlatego jestem wdzięczny, że doświadczyłem tego choć jeden raz w życiu.
Polecam wszystkim podróże astralne. Ale uważajcie na siebie ponieważ może się to wiązać też z nieprzyjemnościami (sprowadzanie obcych bytów, itd.)
Na koniec dodam jeszcze, że 'przeżyłem' już też kiedyś własną śmierć. Jedną nogą byłem na tamtym świecie. Ale to długa historia... :)
Dużo kiedyś o tym czytałem, o wyjściu z ciała, może opisałbyś historie swojego wypadku?
Pozdrawiam, i czekam na Twój artykuł