Poszedł już, choć kiedy przyszedł do kuchni najwyraźniej szykowano już kolację. Zapytał się grzecznie o jakiś spóźniony obadek, niestety panie go pogoniły. Dodając że za niedługo i tak będzie kolacja. Fakt, mógł tyle nie spać. Do Mikasy już nie wrócił. Nie chciał jej przeszkadzać. A jego przełożeni znaleźli mu robotę.
Grała jeszcze jakiś czas, ale w końcu skończyła bo ile można. Przed kolacją postanowiła wyjść szybciutko do ogrodu, nie mogła rodziców nigdzie znaleźć, a przecież co to takiego spacer na kilka minut. Mimo to się trochę bała, bo nigdy przecież tak nie robiła. Ale nie jest już dzieckiem.
Tę parę minut starczyło, aby w zamku zrobiło się halo o brak dzkewczyny. Wszyscy zaczęli jej szukać i Leviemu to nakazano. Ciekawe... Podobno nigdy nie było podobnego przypadku. Nie wiedział gdzie niby ma szukać, jednak coś go w końcu podkusiło by zajrzeć do ogrodu.
Mógł zobaczyć jak ścina kwiaty. Już trzymała przy sobie ogromny bukiet i próbowała go ostrożnie chwycić, żeby jej nic nie wypadło. Tak jakoś ją naszło, żeby mieć kwiaty w pokoju. Głupota, bo przez to będzie mieć problemy i to nie byle jakie. Ale tego jeszcze nie wiedziała.