Polska transformacja 1989 roku - wykład Jeffreya Sachsa - Część I - Przybycie do Polski
Łódź, Polska, 6 czerwca, 2014 wykład Jeffreya Sachsa
współorganizator wydarzenia: Zbigniew Galar
Część I - Przybycie do Polski
Po pierwsze chcę powiedzieć: dziękuję za zaproszenie. To mój pierwszy pobyt w Łodzi, przez co jestem naprawdę bardzo podekscytowany – to słynne i ważne miasto. To bardzo wzruszające, że tutaj jestem. To ponadto bardzo wzruszające być w Polsce w 25 lat, oczywiście dosłownie do dnia wczorajszego, po początku powrotu polskiej demokracji do Europy. Chcę powiedzieć na wstępie, aby było to jasne – uważam, że Polska odniosła historyczny, doniosły sukces.
Zawodowo zajmuję się podróżami po całym świecie, doradzam Sekretarzowi Generalnemu Narodów Zjednoczonych. Jest wiele krajów w NZ i zwykle odwiedzam wiele z nich każdego roku, więc widzę dużo świata. Pracowałem w ponad stu krajach. Naprawdę: powiem wam, że Polska wzniosła się tak bardzo ponad przeciętność i ponad to, czego oczekiwano w 1989 roku. To naprawdę ważne, abyście to zrozumieli, gdyby były jakieś wątpliwości. Znam i rozmawiałem z wieloma wspaniałymi ludźmi, dlatego tu przybyłem, Lech Wałęsa był moim bohaterem, jak i wielu ludzi z Solidarności – Bronisław Geremek, Adam Michnik i Kuroń, i wielu innych ludzi, to byli moi bohaterzy. Oni byli jak najbardziej przejęci sytuacją w Polsce, tym, co się może wydarzyć, co może być. Ekonomiści byli najbardziej zmartwieni, bo panowało poczucie rozpaczy, prawdziwej rozpaczy w 1989 roku, nie odnoszącej się do początku wielkich rzeczy, ale do obawy przed upadkiem. Oczywiście Polska nie tylko nie upadła, ale ma za sobą niezwykły okres 25-ciu lat dołączania do instytucji europejskich, przyłączenia się do NATO, działania demokracji, podnoszenia standardu życia. To nieprawdopodobne osiągnięcie.
Kolejną rzeczą, którą chciałem powiedzieć, jest to, że Polska ma wiele problemów. Przy okazji, miała dużo więcej problemów w 1989 roku – wtedy, ale ma wiele problemów aż do dzisiaj. Przynajmniej ja nie znam żadnych ekonomicznych narzędzi do zrobienia wszystkiego bez problemów – nie znam ich. A znam dużo historii ekonomii, mam dużo ekonomicznego doświadczenia, byłem uczestnikiem wielu rozmów ekonomicznych – widziałem wiele. Nasze narzędzia nie są aż tak dobre, żeby wszystko wszędzie działało dobrze. Więc nie ma sposobu, aby wszystko było dobrze. Więc Polska to obecnie wiele kwestii, ma ona powody do narzekania. Jeśli chcecie ponarzekać, przyjedźcie do Stanów Zjednoczonych, w Stanach Zjednoczonych też można skarżyć się na wiele. Więc to normalne. Przy okazji, nikt nie mógł obiecać Polsce doskonałości w tym, myślę że to oczywiste, ale to chcę powiedzieć, bo ludzie mówią: „Cóż, mamy duże problemy, jest to… jest tamto”.
Oczywiście, że są, to jest życie. Nie jest tak prosto rozwiązać wszystkie te sprawy i nikt nie ma gotowych rozwiązań dla wielu z nich.
Więc myślę, tylko z punktu widzenia historycznego zrozumienia, chcę po trosze wyjaśnić to, co było 25 lat temu – z mojego punktu widzenia – jeśli jest to dla was interesujące; mam nadzieję, że jest, bo mam nadzieję, że po to właśnie przyszliście. Nie chcę was zanudzać, bo możecie chcieć rozmawiać o aktualiach, ale chciałbym opowiedzieć krótko o tym, co było przed 25-ciu laty, aby nakreślić pewien obraz z punktu widzenia outsidera, ale – outsidera z doświadczeniem.
Co myślałem, co mi się przydarzyło, kiedy tutaj przybyłem? Opowiem wam nieco z historii o tym, jak się tu zjawiłem, co widziałem, co zalecałem, jakie – przypuszczałem – to miało znaczenie, bo właściwie nie jest to, aż tak dobrze rozumiane. Ale myślę, że dobrze się stało. Więc jestem całkiem z siebie zadowolony. Ludzie ciągle pytają: „Co zrobiłbyś inaczej?”.
Ja ciągle odpowiadam: „Wyszło całkiem nieźle”. Postarajmy się zrozumieć, jak wtedy było.
Pracowałem w Ameryce Łacińskiej w połowie lat 80-tych, w wielu dotkniętych kryzysami krajach i jedną z rzeczy, w której stałem się mistrzem jako młody ekonomista, było to, że umiałem przekonywać, że gdy państwo jest bankrutem, to powinno się mu pozwolić umorzyć część jego długu. Byłem rodzajem krzykacza, profesora pracującego w Boliwii – bardzo biednym kraju Ameryki Południowej, który zbankrutował. Pomagałem im zniwelować dług. Mogłem się tym zajmować po części dlatego, bo byłem profesorem na uniwersytecie, miałem umowę o pracę, więc nikt nie mógł mnie zwolnić. Pomimo tego, że wielu, jak myślę, chciałoby mnie zwolnić, bo uniwersytety mają pewne osoby w swoich zarządach. A prowadziłem wiele sporów z wieloma ludźmi, włącznie z głównymi bankami Stanów Zjednoczonych.
W styczniu 1989 roku człowiek z polskiej ambasady w Waszyngtonie zadzwonił do mnie, uroczy człowiek, zapytał mnie, czy może przyjść na uniwersytet i porozmawiać ze mną o Polsce. Pomyślałem, że to bardzo intrygujące. Moja żona, która jest tu ze mną, pochodzi z Pragi, więc jesteśmy bardzo blisko związani z regionem, ale wtedy nie byłem w Polsce od 1976 roku, byłem we Wrocławiu w tydzień po wrocławskich zamieszkach. To był mój ostatni pobyt w Polsce.
Więc ten mężczyzna zadzwonił do mnie w 1989 roku w styczniu, odwiedził mnie i powiedział: „Podobało nam się, co zrobiłeś w sprawie długów. Polska także potrzebuje pomocy ze swoim długiem. Przyjedziesz do nas i porozmawiasz z rządem?”
A ja odpowiedziałem: „Cóż, to bardzo kusząca propozycja, moja żona jest z Pragi, obserwujemy, co dzieje się w Polsce z wielkim zainteresowaniem, ale niestety Lech Wałęsa, który jest moim bohaterem ciągle przebywa w areszcie domowym, więc nie mogę przyjechać teraz. Ale jeśli kiedyś go uwolnią, wtedy z pewnością będę chciał to rozważyć – ponownie”.
I wtedy ten sam człowiek dzwoni do mnie miesiąc później i mówi: „Zamierzamy znieść stan wojenny”.
A to był koniec lutego, a ja mówię: „Mówicie poważnie?” – on mówi: „Tak.”.
Ja mu na to: „Cóż, przyjadę do Polski, jeśli to prawda.” Przyjechałem do Polski piątego kwietnia 1989 roku, w dniu, kiedy zawarto ugodę Okrągłego Stołu.
Pracownik rządowy wiózł mnie obok Belwederu, mówiąc: „Tutaj zawierają brudne interesy, właśnie w tej chwili”.
To było moje wprowadzenie. Spotkałem się wtedy z profesorem Trzeciakowskim, który był wspaniałym człowiekiem i starszym profesorem w Warszawie i doradzał Solidarności.
On powiedział: „Będziemy mieli w tym kraju głód”. Tak rozpoczął.
“Będziemy mieli załamanie gospodarcze”.
I takie było naprawdę przekonanie ludzi, bo 1989 rok był bardzo niebezpiecznym, niestabilnym rokiem i oczywiście nikt nie wiedział, co też zrobi Związek Radziecki z całym tym zamieszaniem. To była wielka niewiadoma, niewyobrażalna niepewność. Więc przyjechałem jeszcze raz w maju, a także pojawiłem się przy powoływaniu nowego rządu Solidarności. Przekazałem kilka pomysłów na to, co można zrobić. Wyglądało to tak niestabilnie, że wydawało się, że nic nie można zrobić. Potem pojechałem do domu i wtedy czwartego czerwca 1989 roku odbyły się wybory i poproszono mnie o powrót. To był „dzień zdarzeń”, „ta wiekopomna chwila”, dlatego 25 rocznica tego wydarzenia, jest prawdziwą rocznicą. Jest rocznicą jednej z największych przemian na świecie w XX wieku.
Wróciłem i spotkałem się z Bronisławem Geremkiem, który zapytał mnie: „Jak sądzisz, co powinniśmy zrobić?”, a ja na to: „Cóż, a co planujecie zrobić?”.
A on na to: „Uważamy, że powinniśmy zorganizować radę w Senacie, która będzie patrzeć na ręce rządowi. Teraz, kiedy kontrolujemy Senat”.
A ja mu na to: „Panie Geremek, nie wydaje mi się to wystarczające. Myślę, że powinniście spróbować sformować rząd”.
A on mówi: „Wydaje się to być nieco lekkomyślne, ponieważ taką gospodarką nie można sterować. Będziemy mieli załamanie gospodarcze”.
To mi dało do myślenia – i powiedziałem: „To nieprawda. Ten kraj można ustabilizować”.
A on na to: „Cóż, ale jesteśmy bankrutami”, na co ja mówię: „Jest prosta odpowiedź na bankructwo – powinniście zlikwidować swój dług”.
To była moja odpowiedź, w którą przy okazji wierzyłem.
On mówi: „To nie wydaje się być możliwe”, a ja na to: „Wręcz przeciwnie – w wielkich, dziejowych momentach historii, takie rzeczy mogą się zdarzać. I naprawdę powinniście pomyśleć o nowym początku dla tego kraju, bo jest on możliwy”.
I oczywiście nie byłem jedynym, który mówił tymi kategoriami, ale był to dla mnie, ekonomicznie, moment największej historycznej szansy we współczesnych dziejach dla Polski, dla całego tego regionu.
Oczywiście nikt nie wiedział, co Rosja, co Związek Radziecki zrobi. Bez wątpienia było to nieco uproszczone myślenie. Lecz sądziłem, że nadszedł czas Solidarności, zaraz po tym lawinowym zwycięstwie, powinni spróbować poprowadzić gospodarkę. W szczegóły reszty nie będą oczywiście wchodził, bo znacie tę historię lepiej ode mnie.
W kolejnych kilku tygodniach miałem okazję spotkać się ze wszystkimi przywódcami Solidarności – z jednym po drugim. Prowadziłem długie rozmowy o gospodarce i o tym, co można by zrobić, i jak zacząć, i o mojej idei anulowania długu i generalnie o wszystkich moich ideach – o tych z nich, które uważałem za kluczowe, w celu zatrzymania postępującego chaosu.
Życie codzienne było pełne dramatyzmu. Dla tych, który pamiętają te czasy, a byli wówczas dziećmi. Jest tu kilka osób, które były wtedy dziećmi, ale też inni pamiętają to bardzo dobrze. Ja pamiętam puste sklepy na Nowym Świecie – codzienność była dramatyczna – niczego nie było w sklepach. Nie mogłeś kupić żadnego jedzenia, nie mogłeś kupić mleka, nie mogłeś nic kupić. Wszystko to był czarny rynek, wszystko stawało się coraz bardziej chaotyczne. I ludzie… matki płakały na ulicach. Po prostu ludzie płaczący. Zagubieni – we łzach. I jak powiedziałem, specjaliści mówili: „Będziemy mieli wojnę domową”.
To było określenie, którego naprawdę używali ludzie, którzy byli mądrzy, rozsądni, spokojni ludzie. Myślący, że dojdzie do załamania.
Więc pewnej nocy pojechałem zobaczyć się z Jackiem Kuroniem. Pojechałem do jego mieszkania. Przyprowadził mnie ktoś, kto nas poznał i pomagał mi spotykać się z liderami Solidarności. Dotarłem do mieszkania pana Kuronia coś koło ósmej, dziewiątej wieczorem, i to był człowiek wywierający wielkie wrażenie. Wiecie, czuło się jego fizyczną obecność, ale najbardziej czuło się to, że palił, bo miał wszędzie popielniczki wypełnione niedopałkami papierosów. Palił jak smok – bez przerwy.
I powiedział: „Co powinniśmy zrobić, Panie Sachs?”, i wtedy zacząłem opisywać mój pomysł, jaka powinna być reforma gospodarki i co kilka minut potwierdzał – „rozumiem!, rozumiem!” – i ciągle powtarzał: „więcej!, więcej!”. Tak zleciały trzy godziny… Kiedy mówiłem, pamiętam, że pociłem się, a on palił jak szalony. Pokój był cały wypełniony dymem. I jak wymyślałem swoją wizję, jak mogłaby wyglądać reforma… a opierała się ona na jednej idei, którą chciałbym wyjaśnić. Ponieważ nie miała ona niczego wspólnego z Reganem, nie miała ona niczego wspólnego z Thatcher. Zasadzała się ona tylko na jednej myśli, która była moją ulubioną w całej rewolucji 1989 roku, a była nią idea „powrotu do Europy”. Więc dla mnie cała reforma sprowadzała się do umożliwienia Polsce stania się normalnym krajem w Europie, i to było to zdanie, które było moim głównym przesłaniem, obecnym także u Kuronia, Geremka i… chcieliśmy po prostu być normalni. Normalny kraj w Europie.
Koniec części I
Ciąg dalszy nastąpi...
Jeffrey Sachs
Transkrypcja nagrania wykładu oraz tłumaczenie:
Zbigniew Galar
Licencja na rozpowszechnianie treści wykładu: Creative Commons 2.0:
Jeffrey Sachs
Licencja na rozpowszechnianie transkrypcji i tłumaczenia: Creative Commons 2.0:
Zbigniew Galar
Pełna wersja opracowania wykładu w formacie PDF będzie udostępniona pod ostatnią częścią
🏆 Hi @zibikendo! You have received 0.1 STEEM reward for this post from the following subscribers: @cardboard
Subscribe and increase the reward for @zibikendo :) | For investors.