opowiedzieć smak z dzieciństwa,
albo opowiedzieć doznania muzyczne, gdy ciało przenika dreszcz,
albo opowiedzieć wrażenia z kapsuły floating,
albo opisać kolor osobie niewidzącej.
jaki ten język jest jednak ubogi.
i tylko porównujemy do czegoś być może bardziej znanego.
kaleczymy słowa.
mówimy zatem: chodź i sam spróbuj, bo tego sie opisać nie da.
wiec on przychodzi i próbuje, żeby móc choć trochę zbliżyć się do naszego odczucia..
a tu niespodzianka!
jego odbiór jest już zupełnie inny.
jakie to straszne i jakie piękne zarazem.
straszne, bo jesteśmy tacy osamotnieni w doznaniach
i jakie piękne, bo jednak każdy postrzega inaczej,
i na każdą inność jest też i zapotrzebowanie.
zdaje sie że odbiegałam.
taak,
a sosu jak nie było tak nie ma.
No nie ma...:(
Ale za to świetny wiersz Ci się napisał. :)
jaki ten język jest jednak ubogi - nie zgadzam się.
Słowami można opisać większość rzeczy i doznań.
Poetom udaje się opisać nawet coś tak nienamacalnego jak miłość, tęsknota czy piękno.
Sięgnij po "Pachnidło" - wydaje się, że z zapachami się nie da. A jednak...
Pozdrawiam.
ależ ja to doskonale wiem, @niekarany!
Twój blog tez tego dowodzi, jak zręcznie władasz językiem. 😍
jestem wyznawczynią słów i znaczeń. ten temat pojawia sie u mnie od pierwszego artykułu.
jestem tez miłośniczką poezji.
oczywiście czytałam Pachnidło, czytałam tez "Ocalone w tłumaczeniu" Barańczaka, o pułapkach językowych, niuansach pomiędzy znaczeniami a odbiorem kulturowym danego słowa.
wszystko to bardzo daje do myślenia i jest fascynujące.
mamy do dyspozycji niezwykłe narzędzie - unikat, ALE mimo to okazuje sie ono być czasem niewystarczające. nie zawsze umiemy się nim posługiwać, nie zawsze trafiamy w sedno, brakuje czasem słów, by oddać odczucie, albo są one zbyt ubogie, zbyt nieprecyzyjne.
no i jeszcze pułapka subiektywności.
co z tego, ze poeta pięknie opisze miłość, skoro każdy inaczej rozumie słowo "kocham".
albo to, co ja opiszę jako "aksamitny smak późnojesiennych śliwek", ktoś inny odbierze zupełnie po swojemu, bo ma do dyspozycji jedynie swoje własne skojarzenia.
i czasem to dobrze.
tylko skąd tyle nieporozumień :)
mimo to, warto próbować i tak
"Pachnidło" jest genialne - znam i kocham. A język oryginału - francuski - to klasa sama w sobie. Niestety mogę jedynie z zewnątrz nań spozierać ale z opowieści wiem że, to język niesłychanie bogaty w określenia; z naszej "perspektywy", przydatne na ogół pisarzom czy poetom. Barwy, zapachy nastroje... Francuzi mają wiele różnorodnych określeń pozwalających opisać ulotne doznania. Czy i jak to bogactwo funkcjonuje w języku potocznym - tego nie jestem w stanie sprawdzić. Tłumaczka wykonała świetną robotę i pewnie trochę grzeszę narzekając na ubóstwo naszej mowy ale na co dzień komunikujemy się mniej więcej w ten sposób: