Brzegiem Bałtyku PL - etap I / cz.2 / dzień 3
Brzegiem Bałtyku PL - etap I / cz.2 / dzień 3
Etap I : Świnoujście - Jarosławiec
Cz. 2 : Kołobrzeg - Jarosławiec
Dzień 3 : 2010-07-29
Odcinek : Mielno - Dąbki
Odległość plażą : 21,7 km
Przebyta odległość dzienna (wraz z wejściami w głąb lądu) : 30,6 km
Przebyta odległość całkowita (suma odcinków) : 214,6 km
Nocleg : Pole Namiotowe nad jeziorem Bukowo, Dąbki
(GPS: N 54 22.579' E016 18.586')
Nie zatonęliśmy, bo w nocy padało jedynie przelotnie.
Pobudka wypadła podczas przerwy w deszczu, namiot był już prawie suchy. Pospiesznie szykowałem się do zwijania maneli...
Niestety nie zdążyłem i deszcz znowu zmoczył dosychający namiot. Było kiepsko. W każdej chwili mogło zacząć lać w sposób ciągły. Mogło też się przejaśnić, bo wiatr był bardzo silny. Raz padało, raz nie a gęste chmury przebiegały się po niebie... Dzięki wietrznej pogodzie w końcu po ok. 30 min. się udało i przystąpiliśmy do śniadanka, dzieląc stół ze studentami.
Pobudka wypadła podczas przerwy w deszczu, namiot był już prawie suchy. Pospiesznie szykowałem się do zwijania maneli...
Niestety nie zdążyłem i deszcz znowu zmoczył dosychający namiot. Było kiepsko. W każdej chwili mogło zacząć lać w sposób ciągły. Mogło też się przejaśnić, bo wiatr był bardzo silny. Raz padało, raz nie a gęste chmury przebiegały się po niebie... Dzięki wietrznej pogodzie w końcu po ok. 30 min. się udało i przystąpiliśmy do śniadanka, dzieląc stół ze studentami.
Po śniadanku, byliśmy spakowani, zaopatrzeni w sklepie należącym do pola i gotowi do drogi.
Nad morzem wiatr wiał jak szalony. Zaczynał się sztorm.
Niektórzy korzystali pływając a nawet fruwając na desce:
Niektórzy korzystali pływając a nawet fruwając na desce:
To co jednym było na rękę, innym wylewało wodę pod nogi. Nacierająca głęboko w ląd fala sprawia, iż nasiąknięty wodą piasek wymieszany ze żwirem staje się niestabilny i ustępuje pod stopami zwielokrotniając wysiłek piechura. Piechur obciążony plecakiem nie ma łatwego życia w tych warunkach, jedynym czynnikiem sprzyjającym jest silny wiatr w plecy, co troszkę rekompensuje wysiłek.
Miękkie podłoże robiło swoje. Na wysokości Łazów byliśmy już bardzo zmęczeni, lecz poprawiająca się z minuty na minutę pogoda zachęcała nas do dalszego wysiłku. Szliśmy zatem dalej i jak się dopiero potem okazało zmęczenie to pojęcie względne, gdyż nie byliśmy wtedy nawet w połowie drogi.
Mieliśmy znowu zaszczyt przemierzać plażę nie spotykając ludzi. Jest coś uroczego i fascynującego w tych długich, pozornie pozbawionych życia i ludzkiej obecności odcinkach linii brzegowej. To tu spotykają się dwa światy, dwa rodzaje skupienia materii, to właśnie na tej granicy odbywa się życia uroczystość - a odbywa się tu od wieków, czy jesteśmy tego świadomi czy też nie. To są chwile warte życia i tak jak w drodze, tak w życiu potrzeba takich chwil...
Lecz w życiu i w drodze pojawiają się przeszkody. Teraz stanowił ją pokaźny kanał łączący jezioro Bukowo z morzem. To nie byle jaka przeszkoda, dlatego w oddali wybudowano mostek aby połączyć oba niedostępne względem siebie brzegi.
Lecz w życiu i w drodze pojawiają się przeszkody. Teraz stanowił ją pokaźny kanał łączący jezioro Bukowo z morzem. To nie byle jaka przeszkoda, dlatego w oddali wybudowano mostek aby połączyć oba niedostępne względem siebie brzegi.
Dojście do mostku i powrót z niego po drugiej stronie kanału dołożyło nam troszkę drogi i zmęczenie wciąż narastało.
Ostatnie kilka kilometrów przebyliśmy już w ładnej pogodzie, bez zagrożenia deszczem, lecz dzisiejszy odcinek okazał się długi i trudny ze względu na rozmiękczone sztormem podłoże. Mieliśmy pomału dość. Docierając do Dąbek przegapiliśmy pole namiotowe, do którego potem wracaliśmy ostatnimi siłami.
Pole swym niepowtarzalnym urokiem zrekompensowało nam trudy podróży, odpoczywaliśmy w sposób prowizoryczny, jednak mimo to czuliśmy jak powracają nam siły. Malowniczo położony camping nad samym jeziorem Bukowo był niejako nagrodą za nasz dzisiejszy wysiłek i ukoronowaniem całego dnia.
Dzień miał się ku końcowi. Sąsiad z namiotu obok, zapalony wędkarz chciał podarować nam kilka dorodnych żywych jeszcze leszczy ale musieliśmy odmówić, bo ani przyrządzić nie ma jak, ani zjeść, ani nawet oblizać. Warunki polowe, spartańskie, nawet kubka i łyżeczki tym razem brak a co dopiero patelni, talerza itp.
Po zachodzie Słońca zrobiło się przeraźliwie zimno. Takie zimno plus zmęczenie i kilkugodzinna ekspozycja na Słońcu spowodowały, że dostaliśmy drgawek - takich jak przy wysokiej gorączce. Sylwiunia pobiegła pod gorący prysznic. Ja potem też pobiegłem... ale nie załapałem się już na gorącą wodę i umyłem się pod lodowatą. Miałem wyraźnego pecha i tej nocy nie mogłem się już długo rozgrzać...
Po zachodzie Słońca zrobiło się przeraźliwie zimno. Takie zimno plus zmęczenie i kilkugodzinna ekspozycja na Słońcu spowodowały, że dostaliśmy drgawek - takich jak przy wysokiej gorączce. Sylwiunia pobiegła pod gorący prysznic. Ja potem też pobiegłem... ale nie załapałem się już na gorącą wodę i umyłem się pod lodowatą. Miałem wyraźnego pecha i tej nocy nie mogłem się już długo rozgrzać...
>>> Zobacz ślad GPS
źródła:
(zdjęcia prywatne)
(tekst własny)
Dziękuję, thank you :)
Hi! I am a robot. I just upvoted you! I found similar content that readers might be interested in:
http://popiachu.blogspot.com/2010/08/