Wspomnienia Józefa Sznajdera żołnierza AK okręgu Lwów - Część 16 - "F-784"

in #polish5 years ago

Józef Sznajder.jpg

W Workucie otworzyły się nasze drzwi od wagonu i kazano nam wysiadać. Cały transport po wyjsciu z wagonów a była nas spora grupka ustawiono na polu. Po sprawdzeniu wagonów czy ktoś nie pozostał w wagonie ukryty i po sprawdzeniu stanu ilościowego wyczytując nazwiskami odprowadzano nas pod konwojem to jest wojskowych z karabinami i psami na punkt przesiedleńczy Tz. Peresytke. Peresytka był to teren ogrodzony czterema rzędami drutu kolczastego, z które dwa rzędy na wysokich słupach pomiędzy którymi szeroki 5 m pas zaorany po to aby ktoś ktoby chciał przejść przez ten pas pozostawiałby ślady. Następnie po obu stronach tego pasu również w odległości około 5 m stały już niższe słupki z drutami kolczastymi oraz z napisem „Zapretana zona” to jest pas którego nie można było przekroczyć. Na wejściu do obozu Perestka była szeroka brama z budką wartownią. W oddali i na zgięciach pasów były usytuowane na wysokich palach budki w których pełnili dyżury wartownicy. Budki były pod daszkiem i odsłonięte tak aby pełniący wartę miał dobre widzenie na dwie strony pasów oraz widoczność na obóz. Na budkach był z dwóch stron usytuowany duży reflektor który w czasie nocy oświetlał całą drogę z drutami kolczastymi. Wejście do strażnicy, była drabina którą dostawał się wartownik. Zmiana warty odbywała się co 2 godziny a wartownik stał na tej wyżce z karabinem ciągle gotowym do strzału.

Kiedy przyprowadzono nas na punkt przesiedleńczy postawiono nas na polu i w kolejności po kilkadziesiąt osób wpuszczano nas do baraku tak zwanego łaźnią. W łaźni kazano nam się rozebrać do stroju Adama, odzież oddać do dezynfekcji tak zwanej prożarki by robactwo które zdobyliśmy w czasie transportu ponieważ przez 21 dni nie myliśmy się i nam one dokuczały jak również nie mieliśmy możliwości przebrania gdyż nikt z nas nie był w posiadaniu drugiej bielizny i odzieży do przebrania się. Zdana odzież była wrzucana do wielkiej beczki hermetycznie zamykanych w której pod gorącą parą były przeprażany.

My natomiast otrzymaliśmy płynne mydło około 5g na osobę to jest niewielki czerpaczek na osobę. Następnie niewielkimi grupkami wpuszczano nas do łaźni pod trzy tuszy(natryski). Po wejściu otrzymane mydło rozlewaliśmy po sobie. Oznajmiono nas że z myciem musimy się pośpieszyć, gdyż woda będzie puszczona nie na długo, a w tym czasie cała grupa musi się umyć ponieważ dodatkowo nie będzie woda puszczana. Kiedy puszczono wodę cała grupka rozdzielając się stanęła pod cieknącą wodą rozmywając mydło po ciele. Po chwili woda przestała ciec, a my niedomyci musieliśmy pójść do pomieszczenia sąsiedniego, oczekując na odzież. Otrzymana odzież była gorąca i wilgotna. Kiedy wchodziliśmy do łaźni pogoda była mrożliwa, a jak wychodziliśmy z łaźni na dworze sypał gęsty śnieg i był wiatr. Nie spodziewając się że tak szybko może pogoda się zmienić.

Po kąpieli wydano nam po porcji chleba to jest 300g oraz po pół litry zupy tak zwanej „Batandy”. Następnie po nazwiskach wezwano każdego i oznajmiając, że od dzisiaj nie będą nas nazywać po nazwisku lecz każdemu przyznano literę oraz numer który będziemy nosić na czapce, plecach ubioru oraz na lewej nodze powyżej kolana. Ja otrzymałem „F-784”. Wycięto nam dziury w tych miejscach gdzie powinniśmy nosić łatki z numerami – dano nam białe łatki – materiał ze starej bielizny oraz igły do przyszycia, a następnie puszkę czarnej farby do napisania swego numeru.
Następnego dnia rano na apelu wzywano nas już po numerach i około 50 osób wprowadzono nas za bramy obozu gdzie już oczekiwał konwój uzbrojonych żołnierzy i psami, oznajmiając, że „szag w prawo szag w lewo strzelali budut” – krok w prawo, krok w lewo strzelać będą, a następnie konwój ruszył przez tundrę. Po około godzinnym marszu dotarliśmy do bramy jakiegoś obozu. Przed bramą zatrzymano nas i ponownie po numerach wzywano nas i wprowadzano do obozu.

VORKUTA_001.jpg