Tak sobie myślę: dlaczego banki tak mocno ostrzegają przed kryptowalutami?
TLDR: nie mają wypracowanego modelu biznesowego wykorzystującego krypto, a za kilka lat wykorzystają to do przepchnięcia na rynek innych produktów bankowych na których oni zarobią, a ryzyko zostawią u klienta
#taksobiemysle w kontekście ograniczeń które wprowadzają teraz banki odnośnie #kryptowaluty (vide: zamknięcie konta dla kogoś kto dostał wynagrodzenie za BTC w BZ lub BOŚ informujący że od stycznia nie otwiera kont firmom zajmującym się obrotem BTC - chociaż sam inpay (!) ma u nich konto). Bo, jak sytuację finansową widzi przeciętny zjadacz chleba który nie odróżnia narzędzi finansowych czy instytucji parabankowych?
Jak była spekula na złotówce, nikt nic nie wiedział co się dzieje i skąd wahania walut - "tak po prostu jest".
Przy tym w podobnym czasie kredyty na CHF, tylko malutkimi literkami informowano o ryzyku walutowym, które wszelkiej maści doradcy finansowi deprecjonowali w rozmowach F2F.
Potem Ambergold które w sumie wszystkim było na rękę poza poszkodowanymi; banki urosły w oczach zjadaczy chleba bo przecież takie bezpieczne, a ten który tam zainwestował jest sam sobie winny - my takich sztuczek przecież nie robimy....
No to teraz mamy kryptowaluty, których banki nie chcą zbytnio obsługiwać zasłaniając się dobrem klienta - na tym jednak ciężko im zarobić, nawet wizerunkowo - bo jednak mała skala - to w sumie bombardujmy wszystkich olbrzymim ryzykiem inwestycyjnym i banujmy konta, bo a nóż te kryptowaluty się rozwiną i może podbiorą część rynku, a modelu biznesowego na tym narazie nie ma. A jak ktoś straci na grze krypto no to nie ma kogo wskazać innego winnego - bo przecież to przez bank kupiłem krypto, a krypto nie zarządza przecież nikt.
Więc będą do znużenia powtarzać że bitkojny takie złe, pokazywać że właśnie spadł i w ogóle nie warto tego dotykać, nie pokazując jednocześnie tego że ktokolwiek kupił go choćby miesiąc temu i by sprzedał dziś - jest do przodu więcej niż chyba dowolny fundusz bankowy byłby w stanie zaproponować.
W końcu ludzie się zmęczą i powiedzą "dość, już wiemy że krypto jest złe, nie krzyczcie tak".
I wtedy, za kilka lat, pojawi się kolejna "super inwestycja" - z dużym poziomem ryzyka zewnętrznego, którego wprost nie widać i o które ciężko posądzić bank, ale na którym bank może sporo ugrać, w przeciwieństwie do krypto. A na pytanie: "dlaczego nie krzyczeliście o ryzyku?" będzie odpowiedź: "jak krzyczeliście o ryzyku krypto to mówiliście że za głośno".
A może się mylę.
Disclaimer: nie twierdzę że krypto jest super inwestycją, stawiam że każdą krypto czeka spadek o 90% w pewnym momencie jej życia, tak jak wzrost o 900% - ale myślę że tylko dlatego uniemożliwianie gry na nich jest dalece nie fair - dopóki pozwalamy np. grać w kasynie.