Hipokryzja CitizenGO i ich "biedne uczucia"

in #polish5 years ago

image.png

image.png

Powyższy screen przedstawia fragment wiadomości email, którą otrzymałem od CitizenGO, jako użytkownik podpisujący się pod niektórymi petycjami dostępnymi na ich stronie.

Tak jak szanuję organizację CitizenGO za walkę z radykalnymi lewackimi ideologiami, walkę z aborcją i walkę z islamskim terroryzmem, tak za cholerę nie jestem w stanie powiedzieć nic pozytywnego na temat ich podejścia do wolności słowa.

Jak niektórzy z was mogą już o tym wiedzieć, CitizenGO ostatnio zaangażował się w walkę (również cywilno-prawną) z serwisem Netflixa i domaga się usunięcia jakiegoś komicznego serialu z jakąś parodią Jezusa Chrystusa w roli głównej. Ja tego serialu nie oglądam i nigdy nie zamierzam bo mnie nie interesuje taki content. Przyznam, że mam o wiele ciekawsze rzeczy do oglądania. Problem z tą akcją mam jednak taki, że w momencie, w którym jakieś skrajnie lewackie środowiska domagały się ocenzurowania wszystkich ludzi choć trochę bardziej na prawo od nich, CitizenGO (z resztą bardzo słusznie) natychmiast stawał w obronie wolności słowa i podkreślał WOLNOŚĆ w przestrzeni publicznej jako podstawowe prawo człowieka. Dopóki nikomu nie dzieje się krzywda, wolność powinna być chroniona na maksymalną skalę! Domaganie się usunięcia jakiegoś głupiego serialu tylko i wyłącznie dlatego, że ktoś gdzieś się poczuł urażony, to skandal i hipokryzja.

Wygląda to w sposób następujący:

Bądź Netflixem:
Jesteś wolnym wydawcą treści, które nie mają podobać się wszystkim, a kierowane są do określonej grupy ludzi, którym podoba się twoja praca (lub twoich kontrahentów).

Bądź konsumentem:
Masz na imię Janek i nie masz nic ciekawego do oglądania w TV. Chcesz sobie obejrzeć jakiś komiczny i kontrowersyjny film, a propozycja Netflixa spełnia twoje oczekiwania. W końcu masz prawo oglądać, co chcesz bo przecież nikomu nie robisz tym krzywdy, czyż nie? No cóż...

Bądź CitizenGO:
Jesteś osobą trzecią, całkowicie niezaangażowaną w relacje pomiędzy dwiema powyższymi, która (z resztą w myśl prawicowej idei wolności) nie powinna wtrącać się w czyjeś umowy, ALE...
Postanawiasz odebrać możliwość panu Jankowi obejrzenia na własnym ekranie tego, co on chce tylko dlatego, że jakaś grupa ludzi nie wiadomo skąd czuje się urażona i żąda ochrony swoich uczuć religijnych wszędzie, gdzie tylko się da.

Apel do CitizenGO:
Kim wy jesteście by decydować o tym, co pan Janek będzie miał prawo oglądać, a czego nie? Kim wy jesteście by mówić mu, co powinno mu się podobać, a co nie? Jak inaczej nazwać w tym momencie wasze działania, jak nie siłowe narzucanie wszystkim dookoła swojej konserwatywno-katolickiej odmiany "poprawności politycznej"? Jeśli byście choć trochę mogli uszanować prawa osobiste pana Janka, mogli byście pogodzić się z tym, że ma on kompletnie w d* czyjeś religijne uczucia i nie obchodzi go to, że ktoś jest na coś urażony.

Apel do "biednych i uciśnionych" (niekoniecznie turbokatoli, ale równiez turbolewaków):
Jeśli nie podoba ci się coś, co zobaczysz w internecie i czujesz się źle, kiedy masz z tym styczność, to ZAMKNIJ KARTĘ I NIE OGLĄDAJ TEGO! Nie narzucaj nikomu swojej woli bo ludzie ogółem nie lubią, kiedy ktoś im miesza w życiu prywatnym.

Z każdą tego typu wiadomością od was (CitizenGO) w mojej skrzynce odbiorczej, coraz bardziej tracę do was jakikolwiek szacunek i zniechęcam się do waszej organizacji, a jestem takimi wiadomościami dosłownie ZALEWANY średnio raz - dwa razy na tydzień.