Koronawirusie, wykańczasz mnie!

in #polish5 years ago

O Covid-19 dowiedziałam się na koniec stycznia, przejęłam się tym ale wydawało mi się to bardzo odległe. Z tygodnia na tydzień dowiadywałam się o coraz większej liczbie osób chorych. W końcu na początku marca wirus pojawił się także w Niemczech. Kwestią dni było kiedy dotrze do Berlina i jego okolic.

2020-03-30-13-11-42-624.jpg

Pamiętam jak pojechałam na zajęcia i dowiedziałam się, że koronawirus jest już nie tylko w Berlinie, ale i w naszym powiecie. Doktor, który prowadzi z nami zajęcia jest człowiekiem starszym i bardzo sceptycznie nastawionym do całej tej sytuacji. Jednak wtedy on sam był przestraszony, choć starał się tego nie okazywać, aby nie wzbudzać w naszej grupie paniki. Wtedy zrozumiałam, że ten wirus nie jest już tak odległy, jest blisko nas i w każdej chwili ktoś z moich bliskich może zachorować.

Mijały dni, tygodnie. Szkoły w Berlinie zamykały się jedna po drugiej. Z dnia na dzień było coraz więcej chorych. Państwo Niemieckie przestało nad tym panować, ale przy tym nie podejmowali także żadnych radykalnych kroków, ale zatrzymać rozprzestrzenianie się wirusa.

W końcu w połowie marca padła decyzja - zamykamy wszystkie szkoły, przedszkola i uczulenie. Lepsze coś niż nic. Chociaż wtedy statystyki zachorowań w Niemczech już bardzo drastyczne. Każdy dzień był oczekiwaniem na to, co przyniesie nam jutro.

Na dzień dzisiejszy, gdy piszę tego posta, jest już ponad 50000 zachorowań w Niemczech. Dziennie przybywa 5-6 tysięcy. Placówki edukacyjne nadal są zamknięte, w sklepach są zachowane wszelkie możliwe środki ostrożności, jest zakaz zgromadzeń powyżej dwóch osób. Cóż, lepiej późno niż wcale. Teraz jest chyba najgorszy czas. Mam nadzieję, że za miesiąc Niemcy opanują pandemię i wszystko zacznie powoli wracać do normy.