Bieszczady w literaturze pięknej cz. 3

in #polish7 years ago

"Oto są w kraju ludzie
najpoczciwsi i najrozumniejsi
co o niczym nie myślą
jeno o Ojczyźnie"
/J.K. Podolecki/

Wśród pisarzy, których życie i twórczość związane były z Bieszczadami był Jan Kanty Podolecki, który w swoich publikacjach poruszał nie tylko sprawy równouprawnienia, ale również niejednokrotnie przewidywał w swoich artykułach publicystycznych rozpowszechnienie socjalizmu.
Urodził się w 1800 r. w Lesku w rodzinie żywo zainteresowanej sukcesami Francuzów i Legionów Polskich.
Młody Kanty wzrastał więc w atmosferze wspomnień, wielkich wydarzeń historycznych, o których szlachta w długie, zimowe wieczory prowadziła zawzięte dysputy.
Na wieść o zajęciu części Galicji przez wojsko Księstwa Warszawskiego ojciec decyduje na przeprowadzkę do Krakowa "bo chce być tam gdzie jest już Polska". Po klęsce Napoleona wracają wydzierżawiając folwark w Bezmiechowej. Po śmierci ojca Jan Kanty wraz z matką i siostrą przenosi się do Rzepedzi. W tej małej, bieszczadzkiej wiosce powstają pierwsze jego pozycje literackie pod pseudonimem Jaśko z Beskidu. Jego elegia "Na śmierć wieszcza z Miodoboru Tymona Zaborowskiego" krążyła w odpisach przez długi czas po Podkarpaciu. Podolecki był również zbieraczem pieśni ludowych, interesowały go szczególnie obrzędy i przyśpiewki ruskie.
Po wielu latach działalności politycznej, aresztowaniach, wykupieniu z więzienia, udaje mu się dostać do Czech, a następnie do Francji. Kolejne zrywy niepodległościowe w Polsce spowodowały powrót do kraju i znów zagrożony aresztowaniem wyjeżdża do Paryża, następnie do Londynu. Prawdopodobnie wtedy po raz ostatni przejeżdża przez Ziemię Sanocką.
Tutaj w Bieszczadach był spiskowcem, żołnierzem, a na dalekiej obczyźnie pióro zastąpiło mu karabin. Jego poglądy, jakże inne od znanych przywódców emigracyjnych szlacheckiego pochodzenia, krystalizowały się właśnie tutaj, w Rzepedzi i innych miejscowościach regionu bieszczadzkiego.
To tutaj na podstawie miejscowych legend powstała m.in. powieść "Hnatowe Berdo".



Podania głoszą, że dawno, dawno temu na tym szczycie stał zamek zbudowany z grubych drewnianych pali, otoczony drewnianą palisadą. Takie położenie na wysokości 1187 m zapewniało bezpieczeństwo, ale wymagało wiele pracy aby wnieść te grube pale na taką wysokość. W XVII wieku jego właścicielem został odważny Ignacy zwany Hnatem, rycerz pochodzenia szlacheckiego. Jego zadaniem było (zgodnie z rozporządzeniem właścicieli tych ziem: Boguckich) strzec wraz ze swoją załogą mieszkańców Wetliny, leżącej w trochę innym miejscu niż obecnie. Gdy w 1672 roku na tę piękną ziemię najechali Tatarzy którzy zdecydowali się na oblężenie wysoko położonego zamku. Kiedy nie udało im się pokonać dzielnie walczącej załogi zamku zaczęli go ostrzeliwać zapalonymi strzałami. Trudno się dziwić, że nie nadążono z gaszeniem ognia, który momentalnie rozprzestrzeniał się i niszczył kolejne części drewnianej budowli. Obrońcy wiedząc, że nawet wody jest zbyt mało na ugaszenie  i nie chcąc dostać się w niewolę wybrali ucieczkę poprzez spuszczenie się po skałach. Tak samo zdecydował Hnat - właściciel zamku widząc bezsens obrony, ale niestety skały były zbyt śliskie w tym miejscu i poślizg na nich spowodował, że runął w dół, w przepaść. Zamek uległ całkowitemu zniszczeniu, a wzniesienie, na którym stał, nazwano Hnatowym Berdem na cześć dzielnego woja.

Te i inne opowieści, legendy stały się bardziej znane dzięki ludziom pióra, takim jak Jan Kanty Podolecki, którzy ukochali tę ziemię, ludność tu żyjącą, jej zwyczaje, kulturę.

Sort:  

Bieszczady od strony literatury. Bardzo ciekawie :)

Bardzo lubię czytać o miejscach, ktore zwiedzam. I zwiedzać miejsca, o których czytam. Mówię nie tylko o przewodnikach. To jest naprawdę fascynujące jak różnie odbieramy to co widzimy. Ludzie pióra potrafią zachwycić swymi opisami.