Dzień z życia osoby chorej na depresję.

in #polish7 years ago (edited)

filing_images_4238a0b92382-63.jpg

Ostatnio odnalazłam bloga, którego prowadziłam kiedy miałam depresję. Będę z Wami szczera. Jestem w szoku. Mój tok myślenia po wyjściu z tej ciężkiej choroby zmienił się diametralnie. Teraz chciałabym puścić w obieg fragment tekstu Wam, aby pokazać różnicę w postrzeganiu świata. Kiedyś byłoby mi głupio, żeby ktoś ten blog znalazł. Teraz? Patrzę na to z dystansem i "śmieję" się z tego bełkotu, który wówczas nasmarowałam.

10 września 2014

DSC00135.jpg

Miejsca tego typu są dobre do rozmyśleń. Przekonałam się nie raz w chwilach, kiedy już zupełnie miałam dość wszystkiego. I nie. To miejsce wcale nie świadczy o tym, że chciałabym skoczyć pod pociąg... Nie jestem aż taką desperatką.. przynajmniej nie teraz. Coś chce tym przekazać? Tak, myślę o śmierci. Jest mi bliższa niż życie w tej chwili. Może dlatego, że w swoim życiu nie widzę sensu, w tym co robię, myślę, czuję. To jest jak wielki dół z którego nie mogę wyjść. Usilnie się zsuwam po ziemi, która usypuje się pod moimi stopami i rękoma. Chciałabym wyjść ale z dnia na dzień uświadamiam sobie, że to nie ma sensu. Słońce skwierczy i piecze mi skórę. Skóra boli i szczypie. Kiedy płaczę, czuję się jakbym tonęła we własnych łzach. Najśmieszniejsze jest, że nie czuję strachu przed tym.
Paradoks, bo "tylko głupiec się nie boi śmierci".
Teraz pojawia się pytanie czy jestem głupcem. Spotykałam się już z krytyką na forach i różnych stronach, gdzie ktoś napisał "chcę się zabić" i milion tekstów pod spodem "nie zabijaj się! jesteś idiotą/ką" i różnych tego typu. A co jeśli są takie osoby, które na prawdę tego chcą a ludzie, którzy ich przekonują do tego są samolubami? Nie każdemu się powodzi w życiu i nie każdy ma siłę się w nim użerać z problemami. A może tam po drugiej stronie jest raj? Może nikt by z tego raju nie chciałby wracać. Ludzie to jednak myślą o sobie. Gdyby mogli zatrzymali by śmierć i nie pozwolili nikomu odejść. Światem zawładnęłoby przeludnienie, głód, jeszcze więcej cierpienia. Skoro są osoby, które na serio tego pragną, czemu więc są wyśmiewane? wytykane palcami? Są i tacy, którzy spróbowali ale im nie wyszło i do dziś żałują. I piszą, że chcieliby to powtórzyć ale nie dość im teraz odwagi. Mam 2 znajomych po takiej próbie. Jeden z nich się leczył przez lekarza, a ona wyleczyła się sama. Grunt za odwagę. Za odwagę do życia, której jest mi teraz brak. Nie mam już na serio siły do tego wszystkiego. Irytują mnie ludzie, którzy bawią się w psychologów i próbują zmienić mój tok myślenia. Takich ludzi jest masa wokół mnie. Przez to, że próbują zmienić moje myśli czuję się nieakceptowana przez to. Samotna. To mnie jeszcze bardziej przerasta niż gdybym miała zostać sama. Pieprzone rady. Rady bez sensu w stylu "jak mam żyć". Czego mam nie robić. Nikt na prawdę nie pomoże drugiej osobie w jej cierpieniu tylko je zasłoni.
I ja dalej jestem zdania.

Umiesz liczyć?
Licz na siebie!

Z jednej strony rozumiem siebie z tamtego okresu, z drugiej nie. Byłam wtedy świadoma tego, jak bardzo przytłaczał mnie otaczający świat, ale teraz jako osoba już zdrowo myśląca nigdy bym nie pomyślała o odebraniu sobie życia. Jeśli kiedykolwiek pojawią się takie objawy u Was lub u osoby z Waszego otoczenia reagujcie!!!

-bezsenność
-spadek libido
-brak siły i energii
-zaburzenia charakteru
-zaburzenia sensoryczne (nadwrażliwość na dźwięk)
-zmiana zachowania
-somatyzacja (bóle głowy, problemy trawienne, zmęczenie)

Nigdy nie lekceważcie takich objawów! I koniecznie zgłoście się do lekarza. Nigdy nie zostawajcie sam na sam z problemem, bo ten problem Was zje od środka. Ja wyszłam z tego... innym może się to nie udać.

Sort:  

Sam wiem jak to jest zmagać się z depresją ponieważ zmagałem się z tą chorobą od 14 lat. Brało się różne "Seronile", "Asertiny" czy inne "Stilnoxy" na sen, oraz inne badziewia, ale to guzik dawało. Co najwyżej ból brzucha.

Racja! Nie lekceważcie tego! Jeżeli zauważycie takie objawy u siebie to idźcie do najbliższego psychiatry, to nie jest ujma ani plama na życiorysie. To taki sam lekarz jak pediatra czy reumatolog. Do psychiatry nie trzeba skierowania, jeśli jesteście pierwszy raz to "założą" Wam kartę i umówią Wam termin na pierwszą wizytę (chyba że prywatnie - za hajs - to przyjmie Was od ręki). Po kilku wizytach psychiatra najwyżej może wypisać Wam skierowanie do psychologa, który dalej pokieruje (albo nie) Wasze leczenie. Powiem tyle, że te "terapie" z psychologiem guzik dawały, więc dałem sobie spokój.

Mogę powiedzieć, że w zeszłym roku pojawił się w moim pustym życiu pewien koleś, który otworzył mi oczy i pomaga mi lepiej niż te "farmaceutyki" i te "terapie" u "psychologa". Ten facet poprawia mi humor i samopoczucie, a także nauczył mnie żeby mieć dystans do życia, a także mieć na wszystko "wyjebane jajca" :)

BTW, to co napisałaś to nie jest bełkot.

Być może i nie bełkot ale bardzo negatywnymi myślami nacechowane zwierzenie. Nie chciałabym znów tak myśleć i postrzegać wszystkiego w szarych barwach. I łączę się w chorobowym bólu!

Gratuluję...! Naprawdę. Wyjście z depresji to coś wielkiego. Ja sobie jak narazie tego nie wyobrażam. Eh. Ile chorowałaś? Coś szczególnego Ci pomogło?

Chorowałam 2 lata. Asentra na dzień i Atarax na noc. Chodziłam jak na haju i wymiotowałam przez pierwsze 2 miesiące. Masakra... nigdy więcej...

Ja z 7 lat, już tyle leków przerabiałam... Nie pomagają jakoś bardzo, ale bez jeszcze gorzej. O tyle dobrze, że nie miałam z żadnymi takich rewolucji. Można powiedzieć, że brak efektów. Tych negatywnych włącznie. Pomijając uzależnienie organizmu. :/ Trzymam kciuki za Twoje dalsze życie, aby to cholerstwo nie powróciło. :)

Jeśli kiedykolwiek pojawią się takie objawy u Was lub u osoby z Waszego otoczenia reagujcie!!!

I tu jest problem naszego dzisiejszego świata. Nie reaguje nikt, bo każdy patrzy tylko swojego tyłka. Ja natomiast jak chciałem komuś pomóc BEZINTERESOWNIE, to usłyszałem tylko: nie ma takich ludzi, nie wpier*** się i wiele obraźliwych rzeczy w swoją stronę :(

P.s. Polecam film Nietykalni. Nawet jeżeli ktoś nie oglądał, to tak dla przypomnienia fabuły/przesłania

http://www.filmweb.pl/film/Nietykalni-2011-583390

Też lubię pomagać ludziom, ale kiedy widzę że na prawdę warto. Nie raz za pomoc oberwałam bardzo mocno.

Uch. Depresja jest paskudną, podstępną chorobą, która atakuje znienacka. Cieszę się, że udało Ci się z niej wyjść :)

Rzeczywiście ludzie unikają tego tematu! I rzeczywiście często ludzie cierpiący na depresję i inne nie widzą przede wszystkim sensu w leczeniu. Ja nie widziałam, namawiano mnie gorąco na leczenie ale póki nie dostałam po tyłku porządnie to nic z tym nie robiłam. I tak szacunek do Cb, że byłaś w stanie prowadzić blog pomimo depry. No i nie leki przede wszystkim i psychiatra tylko terapia. Wspaniałym do tego uzupełnieniem są leki bo często cierpienie jest tak wielkie, że nie można zająć się terapią bez nich.

Tylko blog i leki były dla mnie terapią. Moi przyjaciele nie wiedzieli do końca jak mi pomóc... to było straszne dla nich. Zresztą ja ich pomoc odrzucałam. Dopiero zostałam zaprowadzona przez rodzinę do lekarza.

Depresja - paskudna choroba. 2 lata temu w moim najbliższym otoczeniu 3 osoby odebrały sobie życie. Do tej pory zastanawiam się dlaczego... bo tak naprawdę z zewnątrz na nich patrząc nie mieli powodów.
Ale taka osoba nie myśli racjonalnie nie widzi plusów swojego życia lecz same minusy.
Sam dawno temu uratowałem człowieka, po próbie samobójczej.
Żyje do dzisiaj i ma się dobrze :)
Najgorsze w tym wszystkich jest to że chora na depresję nie zawsze sobie zdaję sprawę ze swojej choroby i nie chce szukać pomocy.
A na siłę nic zrobimy, podobnie jak w przypadku wszelkich uzależnień. Jeśli "pacjent" sam sobie nie chce pomóc to nawet najbliższa rodzina nic nie zdziała. I to jest w tym wszystkim najgorsze.
Upvote & follow za odwagę i ważny temat

Dziękuje za ciepłe słowa i rozumiem, że utrata tych osób ciąży w postaci traumy. Mimo wszystko jeśli tamtym osobom nie udało się pomóc to trzeba wierzyć, że są teraz lepszym miejscu... depresja to samolubna choroba.

mam większość z tych objawów :D miałam dwie sesyjki z psychologiem i tak średnio było. xd jestem zdania, że jeśli nawet bym miała tę "depresje", to dam se radę, bo zawsze daje... :DD
moja matka od paru miesięcy leczy się u psychiatry, bo wróciło jej po latach (nie lubi przebywać w tłoku, coś w ten deseń). nasz lekarz ogólny w heheszkach powiedział nam, że to przeze mnie. :D chyba jej leki pomagają.

I just upvoted You! (Reply "STOP" to stop automatic upvotes)

Hej cięzko mi skopiować komentarza ale co myslisz o mojej dyskusji. Z jakimi argumentami się zgadzasz? Czy Twoja deprecha to było juz ze tak na powaznie myslałaś a je*nę se w łeb i będzie spokój czy tyko taki heheszki.

https://steemit.com/polska/@bluro2k17/czesc-jestem-bluro-zwykly-czlowiek-czy-na-pewno-or-hi-i-m-bluro-an-norma-man-or-for-sure

To nigdy nie były heheszki. Myślałam o tym wtedy poważne i natychmiastowo udzielono mi pomocy.