You are viewing a single comment's thread from:

RE: Czy człowiek jest częścią natury?

in #polish7 years ago

Pozwolę sobie na kilka krytycznych uwag:

Wszyscy doskonale wiemy, że w takich sytuacjach prawda leży gdzieś pośrodku.

Śmiem twierdzić, że prawda nie leży pośrodku - współczesna nauka stoi na stanowisku, że spora dynamika zmian klimatu ma charakter antropogeniczny. Czy np. w przypadku przeciwników szczepień lub osób twierdzących, że Ziemia jest płaska również mamy stosować "prawdopośrodkizm", legitymizując tym samym ich poglądy jako równorzędne dla obecnego stanu wiedzy?

temperatura na Ziemi sięgała 22 stopni C (obecnie mamy około 15 stopni C). I co? Nic, nasza planeta wciąż istnieje.

To dość oczywiste, że termin "koniec świata" odnosi się raczej do końca ludzkości niż do faktycznego unicestwienia Ziemi (np. w wyniku "pożarcia" przez Słońce). Nie mówiąc już o tym, że w wyniku działalności człowieka pewne gatunki już zdążyły zaliczyć swój "koniec świata".

W ciągu ostatnich kilkunastu lat notujemy znaczne spowolnienie wzrostu średnich rocznych temperatur, a w niektórych regionach, np. północna Polska mamy nawet do czynienia z bardzo nikłą tendencją spadkową.

To nic nam nie mówi na temat globalnego ocieplenia, które określamy tym mianem właśnie ze względu na wzrost średniej temperatury dla całej planety. Czy wiesz, że w związku z trwającą od 3 lat suszą Kapsztad może stracić dostęp do wody pitnej? Czy słyszałeś o hipotezie dotyczącej możliwego wpływu suszy na niepokoje w Syrii, które przerodziły się w krwawą wojnę domową? Wreszcie, co z ludźmi zamieszkującymi obecnie wyspy Oceanii? Fakt, planeta przetrwa, ale czy uda się nam?

Wybacz, ale twierdzenie, że "prawda leży pośrodku" w przypadku zmian klimatycznych wywołanych działalnością człowieka, czy też podważanie wyników badań naukowych bez przedstawienia wiarygodnej analizy, która by im zaprzeczała, nasuwa przypuszczenie, że bagatelizujesz niezwykle poważną sprawę, w której wcale nie chodzi o dobre samopoczucie którejkolwiek ze stron sporu, a o życie - przede wszystkim tych najbiedniejszych i najsłabszych mieszkańców Ziemi.

Sort:  

W nauce porzuciliśmy termin globalne ocieplenie na rzecz zmian klimatycznych zostawiając ten piewszy termin politykom i dziennikarzom. Dlaczego? Wprowadza w błąd. Nie wszędzie będzie cieplej :)

Podane przeze mnie przykłady to tylko kilka z wielu, przytoczone raczej dla ciekawości. Zbliżone wyniki w kwestii temperatur są np. ze stacji w norweskim Honningsvåg. Nie wiadomo, czy to już początek spodziwanego ochłodzenia dla północnej półkuli, czy może widać już pierwsze efekty naszych działań na rzecz redukcji ecological footprint.

Jesteśmy na wydziale w stałym kontakcie z naukowcami z jednego z irackich uniwersytetów, także znam tamtejsze obawy i predykcje na temat tego, co może się stać w tamtym rejonie. Z każdym rokiem i z napływem nowych danych są one systematycznie korygowane.

Sądzę, że @tapioka w odpowiedzi na mój post chyba najlepiej skwitowała to, co chciałem wyrazić, za co jej dziękuję :). Na koniec polecam zapoznać się z opracowaniami nieżyjącego już wybitnego klimatologa prof. Stephena Schneidera, który o problemach płynących z mieszania się polityków do nauki wieloktornie się wypowiadał. Może w którymś z postów go zacytuję :)

Dziękuję za zwrócenie uwagi w kwestii terminologii, byłem przekonany, że w kontekście, w jakim go użyłem (wzrost średniej temperatury dla całej planety), termin "globalne ocieplenie" ma rację bytu i był używany także przez naukowców, ale oczywiście zdaję się w tej kwestii na Ciebie (zwłaszcza, że faktycznie to tylko jeden z elementów układanki w przypadku zmian klimatycznych).

Pieniądze, wielkie pieniądze... Utyskujemy na wpływ kapitału na naukę, a jednocześnie jako bogata Północ zanurzamy się w kapitalizmie po same uszy - chcemy jeździć własnymi autami zamiast korzystać z transportu zbiorowego, wymieniamy sprzęty elektroniczne znacznie częściej niż faktycznie potrzeba, korzystamy z efektów półniewolniczej pracy ludzi, którzy żyją w środowisku zniszczonym przez fabryki, dostarczające nam odzież, hodujemy bydło, by w każdym naszym posiłku znalazło się mięso... Przykłady można by mnożyć, ale przecież nie o to chodzi. Nie chciałbym zostać źle zrozumiany, w pewnym sensie się z Tobą zgadzam (jestem osobą o umiarkowanych lewicowych poglądach - jestem krytyczny wobec kapitalizmu, któremu brak zdrowej przeciwwagi, np. sprawnych, nieskorumpowanych rządów), jednostki zaś obwiniam głównie o brak elementarnej refleksji, bo do możliwych przyczyn ewentualnej zagłady ludzkości oprócz wojny nuklearnej, kosmicznej katastrofy czy pandemii dodałbym jeszcze rozbuchany konsumpcjonizm.

Sądzę, że się w wielu kwestiach zgadzamy :). Co do bogatej Północy, to właśnie tam raczej dojdzie do ochłodzenia klimatu, może nawet do nowej epoki lodowcowej, jeśli Golfsztrom zaniknie całkowicie. Tymczasem biedniejsza część świata, środkowa i południowa, będzie musiała się borykać z wyższymi temperaturami i rozrostem anekumeny. Głównym problemem jest to, że nauka nie spotkała się jeszcze z takim zjawiskiem, w związku z czym nie jesteśmy w stanie oszacować, jakie czynniki należy uwzględnić przygotowując modele do predykcji.

Inna rzecz, że zmiany kliamtyczne to nie jedyny problem środowiskowy negatywnej działalności człowieka. Zapominamy czy raczej umniejszamy rangę np. smogu (o tym planuję napisać na steemit, gdy tylko temat wróci w Polsce na tapetę ;)) czy kwaśnych deszczów. Tu nie potrzeba żadnych predykcji. Tutaj problemy są widoczne niemal natychmiast lub w krótkim przedziale czasu.