You are viewing a single comment's thread from:

RE: Sprawa Jezusa

in #polish7 years ago

Ostatnio sporo myślę o religii, w tej kwestii jestem zagubioną owieczką.
W tych całych swoich przemyśleniach wychodzę od tego że wierzę w jakiś wyższy byt, w Boga, ale czy ma na imię Jezus czy całkiem inaczej nie ma to dla mnie znaczenia.

Na Ziemi mamy całkiem sporo ateistów, zarówno takich którzy świadomie zrezygnowali z wiary jak i takich którzy w braku wiary w Boga się wychowali. Zgodnie z tym co napisałeś powinni oni być zrozpaczeni...
Śmierć to nie jest coś radosnego, to zawsze wiąże się z rozpaczą, ale wyobrażam sobie że ateiści mogą w tym przypadku cieszyć się chwilą, mając świadomość że tylko życie ma sens.

Czy całe dobro które uczynimy zostanie zapomniane? Poważnie? To tak jakby lekcja historii nie miała sensu bez lekcji religii, tak jakby nasze czyny zupełnie nie miały znaczenia, a nasze tu i teraz nie zależało od naszych przodków.

Wiem że jako wierzący katolik, uznajesz tylko jednego Boga, ale czy zastanawiałeś się co stanie się z tymi wszystkimi którzy byli dobrymi ludźmi ale wierzyli w swoje, według Ciebie, błędne religie?

Sort:  

W takim wypadku postaram się odpowiedzieć w 4 częściach. Nie będzie to nawet odpowiedz tylko mój komentarz i moje zdanie na ten temat gdyż jakoś nie koniecznie czuje się w roli nauczyciela, który autorytatywnie odpowiada na postawione pytania.

  • Generalnie jako ludzie jesteśmy stworzeni w taki sposób, że potrzebujemy w sobie tego duchowego „pierwiastka” a jego zaspokojenie jest bardzo różnorodne. Dla jednego to będzie uczestnictwo w religii, innemu wystarczy medytacja, jeszcze inny będzie się łączył z siłami natury z tego względu, iż samym materializmem nie jesteśmy w stanie zapełnić tej pustki. Nawet osoby niewierzące generalnie w coś wierzą: karmę, przeznaczenie, los szczęścia, zbiegi okoliczności. Pewnie znajdą się osoby, które nie wierzą w nic ale moim zdaniem niewiara jest też wiarą w brak czegoś.
  • Nie do końca podzielam pogląd, że „Śmierć to nie jest coś radosnego, to zawsze wiąże się z rozpaczą” bo jak by spojrzeć z perspektywy wierzącego chrześcijanina już nawet nie katolika to tylko etap, który zmienia sposób naszego bytowania. Po ludzku bardzo trudny w zrozumieniu i bolesny dla najbliższych ale w żadnym wypadku nie mogę powiedzieć, że śmierć to rozpacz. Była by gdyby to był definitywny koniec istnienia człowieka, tu mógłbym się zgodzić.
  • Ja jako Katolik uznaje faktycznie jednego Boga ale podstawą mojej wiary jest też wiara w nieograniczone miłosierdzie Boże. Nigdy nie wiemy do końca co się dzieje w momencie śmierci lub tuż przed. Zresztą po Soborze Watykańskim II zaistniało pojęcie kręgów kościoła, które pozwalają nie katolikom osiągnąć zbawienie. W innym przypadku też dialog międzyreligijny (ekumeniczny) niemiał by sensu.
    Nie traktuj tego jak odpowiedzi na jakieś pytania. To jest mój komentarz i takie skrótowe powiedzenie tego w co wierze.

niewiara jest wiarą tak samo jak niegranie w piłkę nożną jest sportem

Czy ja wiem. No nawet na takie proste moje rozumowanie no ja osobiście musiał bym uwierzyć w to, że nic nie ma. Niewiara dla mnie jest rozumiana jako wiara w brak czegoś. Niewiara też jest przyjęciem jakiejś postawy, w którą trzeba uwierzyć.

Nauka o "kręgach Kościoła" nie jest nauką ortodoksyjną. Jeśli dialog międzyreligijny czy ekumeniczny nie ma na celu nawrócenia na prawdziwą wiarę to nie ma on sensu z punktu widzenia nadprzyrodzonego.
Pozdrawiam!

hej, @innomine . "Nadprzyrodzony punkt widzenia". Ciekawe określenia. Mógłbyś je rozwinąć? Jak się odróżnia nadprzyrodzony punkt widzenia i te nie-nadprzyrodzone?

No tu takie dość ryzykowne stwierdzenie bo nauka o kręgach wywodzi się z Soboru Watykańskiego II. Ta nauka pokazuje Boże miłosierdzie i pozwala dać nadzieję na zbawienie dla tych wszystkich, którzy albo o Jezusie nie słyszeli albo źle rozumieją. Myślę, że podejście do Boga w systemie 0-1 nie jest do końca właściwe. Jednak miłosierdzie Boże to jest to co powinno wyznaczać nam drogę.