Pierwsze zakupy po zakończonej kwarantannie

in #polish5 years ago (edited)

Swoją kwarantanne zaczęłam wraz córkami we wtorek 09.03.20r. Wyprzedziłyśmy więc nieco ten trend.
Na tamten dzień nie wiedziałam jeszcze, że wprowadzony zostanie stan zagrożenia epidemicznego jak i nie wiedziałam, że już za chwilkę zamkną przedszkola i szkoły.
W poniedziałek odbierałam kaszlące dziewczyny z przedszkola, we wtorek rano byłyśmy u lekarza. Już wtedy dało słyszeć się o koronawirusie, ale nic nie wskazywało na to, że coś się dzieje.
Gdy trafiłyśmy do przychodni był tam jedynie jeden pan, który miał na sobie maseczkę, co zarówno mnie jak i Łucję trochę przestraszyło, natomiast Lilkę jedynie rozbawiło.
Na grzejniku przy wejściu stał dystrybutor z płynem dezynfekującym, a wredne spojrzenie starszej pani w recepcji jakoś podświadomie pchnęło mnie w jego kierunku, by tylko tej pani nie podpaść by potem nie było nieprzyjemnej atmosfery, tym bardziej, że już za chwilę pan z maseczką wchodził do gabinetu, a ja ze starowinką została bym sam na sam.

Z gabinetu wyszła kobitka z córką w wieku około dziesięciu lat. Ku mojemu zaskoczeniu kupiły w recepcji trzy maseczki po 2 zł... nie wiedziałam, że w przychodniach można nabyć maseczki...

Bardzo ciężko przechodziłam moją chorobę, na szczęście dziewczyny dużo lepiej (mówimy tu o przeziębieniu oczywiście). Siedziałyśmy w domu przez tydzień, więc poza informacjami z internetu nie miałam zielonego pojęcia jak tak naprawdę wygląda świat w czasie pandemii.
Informacje z internetu, jakieś filmiki na YT, wiadomości na messengerze, nawet posty na steem - wszystko to sprawiło, że zaczęłam sytuację odbierać bardzo poważnie.

Dziś przyszedł ten dzień, gdy obudziłam się i okazało się, że kończy się w domu mleko i chleb... i byłam jedyną osobą, która może jechać na zakupy.
Nie byłam pewna co do przebiegu tej misji. Nie jestem wariatką... ale ostatni tydzień głównie spędziłam w łóżku i w jaką stronę internetu się nie udałam widziałam tylko puste półki, panikę, kolejne zachorowania i te żarty, że dziś lepiej głośno pierdnąć niż cicho kichnąć...
Dzisiejszego wyjścia nie traktowałam więc jak zakupów tylko jak bardzo poważną misję.
Zdobyć chleb, zdobyć mleko, nie wdać się w szarpaninę o srajtaśmę i nie dać się napaść z prowiantem...A! i przede wszystkim powstrzymać kaszel, który przytrafia mi się ze względu nie na koronawirusa, a ze względu na podrażnioną po chorobie błonę śluzową gardła.
Maseczek w domu nie mam, chyba nie są też na wyposażeniu apteczek samochodowych, u nas w aptekach są pustki, a w przychodni nie kupiłam, bo ta pani w rejestracji była bardzo nieprzyjemna i nie chciałam mieć z nią do czynienia. Rękawiczki jednorazowe, gumowe mam, ale jakoś o nich nie pomyślałam... No i tak w drodze na te zakupy zaczęłam się zastanawiać: a co jak wszyscy będą mieli maseczki, a ja nie? A co jak wszyscy będą mieli rękawiczki, a ja nie? A co jak ktoś usłyszy jak kaszlę? Czy będzie jakiś chleb, czy będzie papier toaletowy?

Już podjeżdżając pod sklep - Polomarket, zauważyłam, że na parkingu jest tylko z osiem aut... Troszkę mnie to uspokoiło, bo pomyślałam, że są większe szanse na zdobycie jedzenia jak i mniejsze na to, że zakaszlę gdy będę mijała kogoś w alejce...

Weszłam do sklepu i troszkę mnie zamurowało.
Były owoce, warzywa, konserwy, kawy... Cukier, mąką, słodycze... Myślę "dobre złego początki", zobaczymy co dalej.
Był chleb. Było mnóstwo pieczywa. Bułeczki, bagietki, kilka rodzajów chleba...

89515215_137058257723095_2350164803965681664_n.jpg

Mleko też było, a idąc do kasy postanowiłam, że tak po prostu z ciekawości przejdę się alejką z papierem toaletowym.
Do wyboru do koloru!

90057361_198959578195443_7685891117753040896_n.jpg

Nikt w sklepie nie miał maseczki ani rękawiczek gumowych. Ucieszyłam się, bo w innym wypadku chyba bym spanikowała i uciekła :D
Kilka razy zakaszlałam, za każdym razem starając się gdzieś ukryć. Natomiast ludzie przechodzili wtedy obok mnie obojętnie, wręcz zbyt blisko, co bardzo mnie denerwuje w sklepach zawsze.

Przy kasie wisiała informacja, żeby zachować odpowiedni odstęp od innych klientów (minimum 1 metr), oczywiście nikt tego nie przestrzegał. Wisiała też informacja o tym by nie przekraczać żółto-czarnej(?) taśmy, ale żadnej taśmy tam nie widziałam...

I w sumie zadowolona jestem z zakupów, bo i mleko i chleb zdobyłam, a obawy miałam, że będzie inaczej. Nie wywalili mnie za kaszlenie ze sklepu i nie tylko ja nie miałam maseczki...
Jednak strasznie zastanawia mnie to dlaczego ja nie doświadczam tego, co tysiące ludzi w internecie?
I totalnie nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć...
Nie wiem do którego obozu mam się udać... Do tych panikujących, czy do tych olewających?

Chyba po prostu zachowam spokój, podobno tylko on może nas uratować ;)

Sort:  

U mnie po sobocie, gdzie w sklepie nie było ani jednego opakowania papieru toaletowego, wszystko wróciło do normy 😉 zmiany widać w aptekach czy sklepikach osiedlowych gdzie każą ubierać przy wejściu rękawiczki i wchodzić pojedynczo.
Myślę, że obecnie ci panikujący się obkupili i pozamykali w domach, i teraz spokojnie można się udać rankiem do sklepu.

Też tak myślę. Moja mama była na zakupach w weekend, był też mój chłopak i oboje mówili, że ludzie oszaleli. Przypuszczam, że tak jak mówisz, ci panikujący się okupili i mamy chwilę przerwy od szaleństwa.
U nas w aptece normalnie ludzie stali tak jak dotąd jeden za drugim w kolejce, co zdziwiło mnie, bo słyszałam, że mają sprzedawać przez okienka. Nawet u nas na stacji paliw od paru już dni obsługują z okienka.
Fajnie, że podzieliłaś się tym jak wygląda to u Ciebie. Będę w szoku jak i u nas zobaczę jak pojedynczo ludzie wchodzą w rękawiczkach do sklepów. Ale ja mieszkam w małym mieście i to na takim spokojnym osiedlu, że pewnie nie będzie to aż tak rzucało się w oczy. Bo dotąd w "moim" Polomarkecie czy w "mojej" aptece zdarzało mi się być jedyną klientką przy kasie.

"po prostu z ciekawości przejdę się alejką z papierem toaletowym."

Żyjemy w ciekawych czasach. :D

Hehe :d dwa tygodnie temu jak przeczytała bym takie zdanie, sama powiedziała bym, że coś tu nie gra. Ale obecnie jest jak jest ;)

A tam chleb i mleko... czy papier kupiłas?
U nas w sumie wszystko jest, chociaż niecoo przebrane. Jedyne czego nie ma to żeli dezynfekujących. Ich nie było już 2 tygodnie temu. Sklepy wpuszczają do środka tylko kilka osob. Tez dystans należy zachować i ochrona przed wejściem każe zdezynfekować ręce. Maseczak na ludziach mało widzę.

Ja tam myślę, że panikować nie ma co, bo na nic się to zda. Trzeba być ostrożnym i tyle. Nie wychodzić jak nie ma potrzeby, ale też nie zamykać się w bunkrach.

Wiesz... Jak by była jedna paka papieru czy dwie, to pewnie objechała bym kilka sklepów by się jednak zabezpieczyć :d a że nie czuję zagrożenia to sobie odpuściłam, wszak w domu paczka jeszcze była :d
Brak żeli zauważyłam też już wcześniej, ale tak poza tym to chwilowo się uspokoiło i wszystko jest.
Ciekawe czy ja doczekam czasów, że u nas będą kazać dezynfekować ręce czy nawet wpuszczać jedynie po kilka osób... Ale na moim osiedlu i tak i tak mało ludzi naraz spotykam w sklepie.
Zupełnie się z tobą zgadzam, panika, nie przemyślane zakupy, sianie jeszcze większej paniki - teraz tego nie potrzebujemy. Trzeba skupić się na tym by zadbać o siebie i swoją rodzinę jak najbardziej i obserwować rozwój sytuacji... To co najgorsze i tak nie jest zależne od nas.

Manually curated by the Qurator Team. Keep up the good work!

Dziękuję :)