Kac - przewodnik po ścieżce bólu
Akseli Gallen-Kallela, Symposion, 1894.
Alkohol towarzyszy naszemu gatunkowi od długiego czasu. Kiedy nasi przodkowie zauważyli, że gdy najedzą się tych półpłynnych, dziwnie smakujących, leżących odrobinę za długo owoców, to czują się… lepiej. I tak, przez te wszystkie kolejne stulecia ludzkość rozpoczęła nieskończoną pogoń za ulotną euforią. Przy akompaniamencie sfermentowanych napojów ludzie przeżywali najlepsze chwile swojego życia żeby później nadszedł on. Jak po życiu okrutna śmierć, tak po jakże upojnej nocy zawsze musimy stawić czoła naszej własnej kaźni. Kac. Każdy, kto zaznał pięknej, alkoholowej obietnicy o lepszym jutrze, kolejny poranek spotkał się z konsekwencjami poprzedniej nocy. Mimo tak wielkiej skali cierpienia, które pokolenia znosiły i znosić będą, samo zjawisko kaca nie jest znane dla szerszej publiczności z perspektywy naukowej. Wszyscy wiedzą, że boli, że kłuje, że piecze lecz mało kto wie dlaczego jego wcześniejszy wieczór uciech skończył się akurat takim zestawem tortur. Pozwólcie mi zatem oprowadzić was po niezwykłej ścieżce bólu i wytłumaczyć większość z jej aspektów. Innymi słowy, dlaczego alkohol po chwilowej iluzji raju, zabiera nas w długą tułaczkę w piekle kaca. Wszystko co zostanie tutaj opisane ma swoje potwierdzenie w aktualnej wiedzy medycznej oraz badaniach naukowych. Kac zbyt długo traktowany był jako temat do wolnej interpretacji(stąd niezliczona ilość przesądów i domowych teorii na jego temat), podczas gdy jest to materia ściśle medyczna. I tak do tego podejdziemy.
Zacznijmy od podstaw. Jak dobrze wszyscy wiemy z lekcji przyrody w podstawówce, większość spożytego alkoholu(ok 95%) jest metabolizowana. Alkohol etylowy w organizmie dorosłego człowieka jest rozkładany w tempie 7-8g/h, co przekłada się na zmniejszenie jego stężenia we krwi o 0.1-0.15 promila na godzinę. Metabolizm alkoholu etylowego przebiega dwuetapowo i polega na jego utlenianiu do aldehydu octowego a następnie do niegroźnego kwasu octowego, z którego powstaje dwutlenek węgla i woda. Dlaczego warto o tym wspomnieć w kontekście kaca? Ponieważ więcej szkód bierze się z metabolizmu etanolu, aniżeli samego alkoholu. Pierwszy etap biotransformacji alkoholu następuje w cytoplazmie hepatocytów (komórkach miąższu wątroby) przy udziale enzymu o uroczej nazwie dehydrogenaza alkoholowa. Dzięki niemu nasza wątroba przemienia etanol w aldehyd octowy dzięki czemu z czasem stajemy się mniej pijani. Czy ta reakcja niesie dla nas pozytywne skutki? Cóż, jeśli jesteście zainteresowani wytrzeźwieniem i powrotem do waszej niezbyt rozrywkowej rzeczywistości, to w ten sposób tam powrócicie. Niestety, pozbycie się alkoholu ma swoją cenę. Tą ceną jest aldehyd octowy - związek 90 razy toksyczniejszy od samego alkoholu. Dehydrogenaza alkoholowa, poza utlenianiem alkoholu, ma jeszcze jeden ciekawy aspekt. To ona określa jak mocną głowę mamy i jak szybko się upijamy. Enzym ten jest polimorficzny i posiada 20 izoenzymów ( w dużym uproszczeniu, są to te same enzymy różniące się jedynie kilkoma parametrami biochemicznymi ale w dalszym ciągu katalizujące ten sam typ reakcji). Ilość tych izoenzymów, jak i ich parametry, które wpływają na szybkość metabolizmu alkoholu, jest osobniczo zmienna. Oznacza to, że każdy z nas posiada inną zdolność jego metabolizowania. I dlatego też wpływ alkoholu będzie się różnił w zależności od płci, rasy i wielu innych aspektów mających bezpośredni związek z genetyką. Oczywiście należy pamiętać, że głównym czynnikiem decydującym o tym jak szybko i jak bardzo się upijamy, są niewątpliwie czynniki zewnętrzne, które wszyscy znamy, m.in. ilość spożytego alkoholu i tempo jego spożywania. To właśnie przykład na to, że ten świat jednak ma w sobie pokłady sprawiedliwości. W szczególności, kiedy typ, którego tak nie lubicie i który zgrywa fajnego chwaląc się jaką ma mocną głowę, wywraca się o własne rzygowiny i rozwala sobie głupi ryj.
No i jak? Etanol utleniony? Każdy ma już swój trujący aldehyd? Znakomicie! W takim razie przechodzimy do kolejnego etapu! Teraz, kiedy impreza rozkręciła się na dobre, pijemy nasze zdrowie a nasz organizm już uwija się w pocie czoła z metabolizowaniem naszego napoju rozpusty. W tym celu komórki wątroby utleniają pozyskany w poprzedniej reakcji aldehyd do niegroźnego kwasu octowego. Enzym odpowiedzialny za tę reakcję to dehydrogenaza aldehydowa i jak przy poprzednim, on również jest osobniczo zmienny pod względem liczby izoenzymów i ich aktywności. Ludzie z dehydrogenazą aldehydową o wysokiej aktywności mają tendencję do łagodniejszych odczuć syndromu dnia poprzedniego, w przeciwieństwie do tych nieszczęśników, których część izoenzymów ma niską aktywność, co przekłada się na większe cierpienia. Ten enzym jest również celem teraeputycznym przy stosowaniu środków znanych pod pseudonimem “wszywki”. Mowa tu o popularnym esperalu (nazwa substancji czynnej to disulfiram), który blokuje enzym utleniający aldehyd octowy, w ten sposób nasilając objawy kaca. Preparat stosowany jest w terapii uzależnienia od alkoholu, wzmagając skutki jego spożywania. W ten sposób lek serwuje pacjentowi kaca - giganta, który niczym duchy świąt Bożego Narodzenia w opowieści wigilijnej, zmusi delikwenta do głębokich przemyśleń na temat swojego zachowania. I tak poznaliśmy metaboliczne meandry alkoholu, zamykające się w tych dwóch reakcjach. Mimo wszystko, rozpisując się to o etanolu, to o aldehydzie octowym, nadal nie wiadomo co w tych substancjach takiego złego.
źródło
Zacznijmy zatem od etanolu. Najbardziej zauważalnym efektem jego spożycia jest odwodnienie. “Wysuszamy się” w stosunkowo prostym mechanizmie. Alkohol hamuje wydzielanie wazopresyny - hormonu oddziaływującego na nerki, powodując powrót wody do ustroju poprzez zagęszczenie moczu. Innymi słowy, gdy organizm zaczyna tracić zbyt dużo wody, wydziela wazopresynę, która powoduje odzyskanie części wody z nerek, gdzie jest wyciągana z powstającego moczu(moczu pierwotnego) i wraca do krwiobiegu. Alkohol zmniejsza wydzielanie wazopresyny, co łatwo zauważyć kiedy po spożyciu pewnej ilości alkoholu zaczynamy coraz częściej oddawać mocz w coraz to większych ilościach. W ten właśnie sposób odwadniamy się, a skutki tego odwodnienia nasilamy tym, że podczas spożywania alkoholu raczej nie sięgamy po wodę. Pijemy zazwyczaj sam alkohol, co prawda niektóre z jego form ma bardzo orzeźwiający smak, jednakowoż działa zupełnie inaczej niż smakuje(w kwestii nawodnienia). Z upływem czasu i coraz większym upojeniem wysikujemy coraz więcej i pijemy coraz więcej aż do momentu, w którym idziemy spać. Wówczas nasz organizm nadal się odwadnia, a my smacznie (no może nie do końca) śpimy, nie mając szansy za jakiekolwiek uzupełnienie płynów. Kończy się to tym, co wszyscy znamy. Budzimy się wysuszeni jak po przeglądzie polskich kabaretów. Co więcej, suchość na języku to nie jest najgorsza rzecz, która nas spotyka. Ból. Okropny ból głowy, którego nie sposób pomylić z niczym innym. No dobrze. Ale jak to się dzieje, że niedziałająca wazopresyna mająca swoje miejsce pracy w nerkach, powoduje, że okrutnie boli nas głowa? Czytajcie uważnie, bo tego mechanizmu już nigdy nie zapomnicie. Utrata wody, której pozbyliśmy się z moczem, powoduje obkurczenie się struktur zwanych oponami mózgowymi. Opony mózgowe, kurcząc się z braku wody, uciskają na naczynia krwionośne. Owe naczynia posiadają unerwienie, w przeciwieństwie do struktur mózgowia, które nie jest unerwione czuciowo i “nie czuje” bólu. Tak więc opony obkurczając się, uciskają na nerwy a ucisk ten odbierany jest receptory bólowe i kończy się ostrym, kłującym bólem, który jest głównym objawem kaca.
źródło
Kolejnym, flagowym symptomem jest uczucie zmęczenia. Ten objaw ma złożoną etiologię, szczególnie, że naszemu piciu często towarzyszy dosyć mała ilość snu. Mimo tego, nawet jeśli prześpimy całą noc, z rana nie budzimy się pełni energii, delikatnie mówiąc. Jest to spowodowane hipoglikemią - niskim poziomem glukozy we krwi, którą alkohol funduje nam na kilka różnych sposobów. Przede wszystkim poprzez zahamowanie procesów produkcji glukozy - glikolizy i glukoneogenezy. Poza tym alkohol zmniejsza wydajność beta-oksydacji i cyklu Krebsa (wiem, że te nazwy mogą wam niewiele mówić ale nie startuję z tym artykułem w zawodach na najnudniejszy tekst świata, więc nie będziemy wchodzić w mroczne zakamarki biochemii) i ogranicza w ten sposób zdolności metaboliczne naszego organizmu. Wywoływany przez alkohol wzrost stężenia kwasów mlekowego i moczowego powoduje zakwaszenie organizmu, tzw kwasicę metaboliczną, która również zdecydowanie negatywnie wpływa na nasze samopoczucie.
źródło
Oprócz tego etanol uszkadza jelitową barierę śluzówkową powodując zwiększoną przepuszczalność dla toksyn bakteryjnych co skutkuje biegunką. Z biegunką i nadmiernie wydalanym moczem pozbywamy się elektrolitów (Na+,K+,Mg2+). Brak tych mikroelementów również znacząco utrudnia nasze funkcjonowanie do tego stopnia, że przypadki kilkudniowego picia mogą się skończyć na pogotowiu właśnie z tego powodu (objawy charakterystyczne to przede wszystkim drgawki, kołatanie serca i nadciśnienie tętnicze krwi). Co do szkodliwości aldehydu octowego, jego negatywne skutki polegają przede wszystkim na czynieniu destrukcji na poziomie komórkowym - białek strukturalnych, enzymatycznych, błony komórkowej, DNA i wielu innych. Konsekwencje jego działania mają w dużym stopniu charakter długofalowy i są tematem na inny artykuł. To samo tyczy się etanolu, który poza kacem ma wiele innych konsekwencji, które rozwijają się z upływem czasu. Ich historia również powinna być kontynuowana w przyszłości naszego bloga.
źródło
Kończąc mój wywód warto by wspomnieć kilka słów o możliwościach leczenia kaca. Po przestudiowaniu kilku badań naukowych nie mam zbyt dobrych wiadomości. W walce z kacem człowiek pozostawiony jest samemu sobie aczkolwiek, jest kilka obiecujących projektów, które mogą dać nową nadzieję w przyszłości. Poza tym jest wiele rozsądnych akcji, które możemy przedsięwziąć przed i w trakcie picia aby zminimalizować zniszczenia zadane nam dnia kolejnego. Profilaktyka i leczenie kaca to również temat, którego ciąg dalszy nastąpi. W tej materii ważnym podkreślenia jest to, że nie możemy liczyć na jakikolwiek środek, który uwolni nas od konsekwencji naszych czynów. Nie ma na świecie żadnego super warzywa, tabletki czy zaklęcia pozwalającego nam zjeść ciastko i mieć ciastko. Tym ważniejsze jest to, żeby nałożyć spodnie, przyjąć z godnością to co sobie zgotowaliśmy i otworzyć drzwi dostawcy pizzy. Bo pizza jest ważna jak się ma kaca. Nie wspominałem? Kiedy podpisujemy nasz osobisty cyrograf z alkoholem, nasz spirytusowy diabeł stawia sprawę jasno: cena jaką będziemy musieli zapłacić będzie tym wyższa, im wspanialszy był nasz poprzedni wieczór.
Dostałam kaca od samego czytania 😀
Sugestywne!
Wielkie dzięki! Postaram się to naprawić i napisać równie sugestywny artykuł o metodach zapobiegania i leczenia kaca.
A co z mieszaniem alkoholi? Np. piwo i szampan na jednej imprezie? Nie w jednym kieliszku, tylko picie tego i tego osobno. Kaca nie ma ale ból głowy jakby w imadło cię wkręcili.
Świetny artykuł. Z niecierpliwością czekam na następny.
Ja mam jedną alkoholową zasadę, nie stosuję tzw. klina. Dobrą zabawę trzeba przecierpieć
Słusznie! W następnej części zostanie poruszony również temat klina i dlaczego właśnie taka zasada jest jak najbardziej rozsądna.
dziękuję, za przypomnienie mrocznych zakamarków biologi
Cóż, jak widać z tych mrocznych zakamarków wyrastają nieraz sprawy znacznie bardziej istotne. Sam znam ten ból, kiedy musiałem się z tym wszystkim ścierać na studiach ale czasem warto z tego zrobić użytek, np żeby móc zminimalizować konsekwencje zbyt mocno zakrapianego wieczoru. I tą bardziej praktyczną częścią zajmę się w kolejnym artykule, wówczas będzie już tylko jasność ;)
Uwaga, znam genialne remedium, które raz na zawsze rozwiąże problem kaca:
Nie pić!
Albo nie przestawać pić :D
Rzeczywiście, te rozwiązanie ma 100% skuteczność w kwestii profilaktyki kaca. Tylko trzeba zwrócić uwagę jakim kosztem... Żeby tak całkowicie zrezygnować z alkoholowych dobrodziejstw tego świata?
Dla kogoś dobrodziejstwo, dla innego przekleństwo. Ja tam całkiem nieźle radzę sobie bez alkoholu.
Poza tym trzeba odróżnić picie dla smaku od chlania na umór do stanu totalnego upodlenia. Po jednym piwie raczej nie ma problemu z kacem. :)
To prawda. Tym bardziej trzeba podkreślić fakt, że alkohol wiąże się również z odpowiedzialnością. Sposób w jaki do niego podchodzimy i z niego korzystamy pokazuje jak dojrzali jesteśmy. Dlatego pijąc alkohol musimy pamiętać o konsekwencjach jego spożywania.
Ciekawy też jest system MEOS, który u ludzi skłonnych do zbyt częstego spożywania alkoholu ulega indukcji. Równolegle zachodzi inhibicja ADH. Konsekwencje to straty energetyczne oraz coś znacznie gorszego. Indukcja MEOS to także indukcja systemu cytochromu P450 izoformy CYP2E1, który jest wykorzystywany do metabolizmu leków. Dlatego też standardowe dawki leków są mniej skuteczne. Prawdziwy problem pojawia się przy znieczulaniu ^^
Dobry artykuł, miło było go przeczytać :D choć chciałbym zobaczyć źródła.
Warto pamiętać, że pobudzenie enzymów mikrosomalnych, m.in. cytochromu P450 nie tylko upośledza metabolizm ksenobiotyków ale również znacząco zwiększa produkcję związków wolnorodnikowych, co przekłada się na przyspieszony rozwój marskości wątroby, czy miażdżycy a po niej mamy już prostą drogę do Udarowa i Zawałowa(eh, zaraz zadzwonią do mnie z Familiady żebym oddawał im żarty).
Co do źródeł, opierałem się przede wszystkim na Skrypcie do ćwiczeń z biochemii pod redakcją Tomasza Francuza, może być ciężko odnaleźć to dzieło w odmętach internetu, jeśli jesteś zainteresowany mogę Ci je wysłać.
Całe szczęście takie rzeczy jak skrypt do biochemii są już za mną xD choć o dziwo wracam do tego przedmiotu przy rożnych okazjach. Ze źródeł to chciałbym się dowiedzieć coś więcej o mechanizmie związanym z oponami.
Masz racje, co do ciągu patogenetycznego choć to taki smaczek, a nie główny nurt zdarzeń przy tych jednostkach chorobowych ^^ ale jak to bywa wolnerodniki mogą być dodatkowym paliwem dla postępującej patologii.
Esperal jest raczej już niestosowany. Wyszło, że w sumie osoby uzależnione i tak piją mając wszyty esperal. Uzależnienia umykają spod jurysdykcji lekarzy i zdecydowanie lepiej radzą sobie w tej materii psychoterapeuci :D
Powodzenia przy pisaniu kolejnych artykułów :D
Ciekawy artykuł. Pewnie to zależy od organizmu ale jak jest dobra impreza to kaca można mieć i 2/3 dni ;)
To prawda, kac może trwać zdecydowanie dłużej niż jeden dzień ale takie wydłużenie się tego stanu jest przede wszystkim związane z nasilaniem jego objawów poprzez nieodpowiednie zachowania podczas samego kaca. O tym czego nie robić na kacu aby go nie wydłużyć, będzie w następnej części.
Bardzo fajny artykuł, czekam na kolejne z serii.
Albo dostawcy kebaba. Nie ma nic lepszego niż kebab na ostro.
Kebab? Czemu nie, wszystko co sprawi, że poczujemy się lepiej w tych ciężkich chwilach powinno być wzięte pod uwagę i zjedzone. O tym co i dlaczego jeść na kaca będzie w kolejnej części.
To czekamy Panie Generale.
Mi pomaga świństwo z mcdonalda..... :D
Świetny art :) A propos snu i alkoholu - nie wiem jak to się dzieje, ale za KAŻDYM razem jak trochę więcej wypije moje sny są WYJĄTKOWO realistyczne, złożone, logiczne, niesamowite i symboliczne, głębokie. Prawdopodobnie nie znajdę odpowiedzi dlaczego tak jest, ale za każdym razem mnie to ciekawi gdy akurat zdarzy mi się więcej wypić.