Wyzwanie – 119 filmów na 2019 #020
Na skrzydłach orłów (The Wings of Eagles) 1957

John Wayne to aktor kojarzący się widzom głównie z ról kowbojów lub wojskowych. Nie inaczej jest w Na skrzydłach orłów, gdzie wciela się w autentyczną postać pilota Franka Weada. Po nieszczęśliwym wypadku bohater zostaje sparaliżowany i przykuty do szpitalnego łóżka. Będący dotychczas człowiekiem czynu zaczyna popadać w depresję, odrzuca pomoc żony, odpychając od siebie całą rodzinę. Po pewnym czasie zaczyna pisać opowiadania a wkrótce scenariusze, w międzyczasie częściowo odzyskując sprawność.

Film nie jest chyba do końca tym, czym w zamyśle reżysera Johna Forda miał się stać. Frank Wead i Ford byli przyjaciółmi a film miał być pewnego rodzaju hołdem dla pisarza, który po ataku Japonii na Pearl Harbor wrócił do czynnej służby. Niestety,jego życiorys potraktowany został "po łebkach" i sprawia wrażenie odhaczania kolejnych punktów, bez zgłębienia któregokolwiek z tematów. Oglądamy więc następujące po sobie sceny nie mając okazji do chwili refleksji. Grany przez Wayne'a bohater przeżywa największy kryzys swojego życia, porzuca żonę, zaczyna pisać aż w końcu powoli odzyskuje czucie w nogach, a to wszystko w ciągu zaledwie 10-15 minut! Taka konstrukcja filmu nie pozwala widzowi na poczucie więzi z postacią i, co gorsza, potęguje uczucie narastającej z minuty na minutę nudy. Szkoda, bo materiał na historię jest niezły.
Moja ocena 4/10.