Ostatnio obejrzane : Yesterday (2019) - reż. Dany Boyle
Wyobrażacie sobie życie bez zespołu The Beatles? Gdyby świat nie słyszał o Paulu McCartney'u, Johnie Lennonie, George'u Harrisonie i Ringo Starrze, ani nie znał ich piosenek? Bo ja nie. Co byście zrobili w świecie, w którym np. ludzie nie znają między innymi The Beatles, papierosów, Coca Coli, zespołu Oasis, czy Harry'ego Pottera (chociaż bez tego ostatniego i papierosów mogę się obejść), natomiast ludzie nadal znają piosenki np. The Rolling Stones, Davida Bowiego, czy znają tylko Pepsi?
Przed tym trudnym pytaniem stanęli twórcy filmu "Yesterday", którzy starali się odpowiedzieć na pytanie "co by było gdyby". Nie powiem, żebym był jakimś fanatykiem tego zespołu i wiedział co np. robił John Lennon 12 marca 1965 roku o 4:32 nad ranem, ale troszkę znam ich biografie i znam trochę ich piosenek, tych bardziej i mniej znanych, ale nie wyobrażam sobie życia bez nich, zwłaszcza bez ich ostatnich albumów typu: "Abbey Road", "White Album", czy "Let it Be". Chociaż w dzieciństwie bardziej wolałem te ich wczesne kompozycje, natomiast te późniejsze były dla mnie męczące. Ale gust dorasta wraz z wiekiem. Teraz właśnie wolę te późniejsze kompozycje niż te z początku ich kariery.
O tym filmie pierwszy raz usłyszałem, a raczej widziałem... w kinie. To chyba było w listopadzie 2018 roku kiedy byłem w kinie na "Bohemian Rhapsody" i przed filmem podczas sesji reklamowej chyba widziałem zwiastun "Yesterday". Wtedy sobie pomyślałem, że to może być niezły film, zwłaszcza że w zwiastunie puścili najbardziej komiczne sceny. Ale później przegapiłem premierę tego filmu, po prostu zapomniałem i nie poszedłem do kina. Nawet nie wiem czy był wyświetlany w polskich kinach.
"Yesterday" jest to brytyjski film fabularny, który można zaliczyć do gatunków jakimi są komedia romantyczna i musical, w którym tlem są piosenki zespołu "The Beatles". Film ten wyprodukowały studia Working Title Films i Perfect World Pictures, a dystrybucją zajęło się studio Universal Pictures. Budżet filmu wyniósł około 26 milionów dolarów, natomiast zarobił on około 150 milionów dolarów. Jednym ze współproducentów oraz reżyserem filmu jest Dany Boyle, znany choćby z takich filmów jak: "Slumdog, milioner z ulicy" z 2008 roku, czy horroru "28 dni później" z roku 2002. Film miał swoją premierę 4 maja 2019 roku podczas Tribeca Film Festival, natomiast dla szerszej publiczności ukazał się on 28 czerwca 2019 roku.
Głównym bohaterem filmu jest Jack Malik (w tej roli Himesh Patel), młody niespełniony brytyjski muzyk (najprawdopodobniej hinduskiego pochodzenia), który marzy o zrobieniu kariery w branży muzycznej. Grywa po barach, jako uliczny grajek, ale nie może się wybić, tak jak wielu jak on. Pracuje on jako magazynier i operator wózka widłowego w jednej z firm, ale nie jest to szczyt jego marzeń i widać, że mu nie zależy na tej robocie. Postać ta trochę mi przypomina młodego Freddiego Mercury'ego zanim trafił do Queen. Jego najlepsza przyjaciółka Ellie (w tej roli Lily James), która jest nauczycielką, dorabia także jako "menedżerka" Jacka i załatwia mu koncert na jednym ze słynniejszych festiwali, ale niestety na jednej z mniejszych scen i... To była porażka. Jack postanawia rzucić muzykę i wtedy zdarza się cud.
Kiedy pewnego wieczoru Jack wraca do domu na rowerze, nagle na całym świecie na kilkanaście sekund następuje zanik światła. Kiedy światło wraca, Jack zostaje potrącony przez autobus i ląduje w szpitalu. Kiedy wychodzi ze szpitala, dowiaduje się, że nikt nie słyszał o The Beatles i nie znał ich piosenek. Zupełnie jakby to był świat równoległy. Być może otworzył się jakiś tunel czasoprzestrzenny, niestety film tego nie wyjaśnia. Podczas spotkania z kumplami przy piwie Jack zaczyna śpiewać tytułowe "Yesterday" Beatlesów, wszyscy są zachwyceni i pytają co to za piosenka. Jack z początku myśli, że wszyscy robią sobie jaja i go prankują. Później jak Jack wraca do domu, sprawdza w Google hasło The Beatles, a tu nie ma nic. Zero wyników, tylko jakieś chrząszcze. Nie wierząc Jack sprawdza swoją półkę z płytami winylowymi, a tu nie ma Beatlesów. Jest David Bowie, jacyś inni artyści, ale nie ma Beatlesów.
Wtedy Jack postanawia to wykorzystać. Jest jedyną osobą na świecie (później się okaże, że jest kilka osób), która pamięta The Beatles. Zaczyna grać piosenki Beatlesów, aż w końcu lokalny mały producent go zauważa i proponuje nagranie paru kawałków. Jack nagrywa covery jednych z pierwszych ich piosenek "She Loves You" i "I want to hold your hand". Jak popularność Jacka nieco wzrosła, zgłosił się do niego gość, który mieszkał w sąsiedztwie i który też był muzykiem, niejaki Ed Sheeran (w jego rolę wcielił się muzyk Ed Sheeran XD), może ktoś kojarzy. Taki rudy z brodą, dobra już bez jaj. Ed mówi, że widział jego kawałki na YouTube i że mu się spodobały. Jack dostaje propozycję bycia supportem samego Eda Sheerana na najbliższym koncercie w Moskwie, gdyż poprzedni support musiał zrezygnować. Jack oczywiście się zgadza i tak się zaczyna jego kariera.
I może tyle. Chyba i tak już za dużo napisałem.
Podsumowując film. Postaram się napisać krótki tekst bez zbędnego rozpisywania się, ale pewnie wyjdzie jak zawsze.
Film bardzo mi się podobał, chociaż jest to połączenie dwóch gatunków filmowych, za którymi raczej nie przepadam, a mianowicie: komedii romantycznej i musicalu. Obraz ten naprawdę miał potencjał, ale niestety w końcówce trochę się zawiodłem. Film jest dosyć nierówny. Widowisko to trwa coś około 2 godzin, ale czas spędzony przy tym filmie minął mi bardzo szybko. To taki film, który można sobie puścić w niedzielne popołudnie z rodziną, jeśli lubią The Beatles i pewnie wszyscy będą się świetnie bawić.
Scenariusz filmu jest ciekawy, ale nie zostało z niego wyciągnięte wszystko. Film nie wyjaśnia co się stało. Pod koniec filmu myślałem, że Jack obudzi się w szpitalu ze śpiączki i będzie to sen, ale nie. Po prostu nie, żyjemy w świecie równoległym. W filmie występują momenty zarówno przy których można parsknąć śmiechem, jak i też się wzruszyć. Jedną z takich scen jest spotkanie Jacka z Johnem Lennonem, który jak się okazuje nie zginął i dożył wieku 78 lat. Jedną z wad scenariusza, moim zdaniem, jest to, że jeśli świat nie słyszał o Beatlesach, to tutaj powinien nastąpić paradoks. W tym momencie wygląd muzyki rozrywkowej powinien się zmienić w tym alternatywnym 2018 roku, kiedy dzieje się akcja filmu. Wielu muzyków, którzy zaczynali pod koniec lat 60 i na początku lat 70 inspirowało się muzyką Beatlesów, między innymi Queen, David Bowie (który w filmie był znanym muzykiem). Bo to byli muzycy, którzy urodzili się pół pokolenia (około 10 lat) po Beatlesach. Np John Lennon był rocznik 1940, a np. gitarzysta zespołu Queen Brian May jest od Lennona tylko 7 lat młodszy. Ponadto gdyby nie Beatlesi, to też nie byłoby Hard Rocka, czy też Heavy Metalu. Za pierwszy utwór metalowy uważa się piosenkę "Helter Skelter" z "Białego Albumu" z 1968 roku. To taki szybki hardrockowy utwór, z otwierającym go szybkim riffem gitarowym i darciem japy przez Paula McCartney'a. Tutaj też Ringo Starr doznał kontuzji, a mianowicie dostał odcisków na palcach od tego napiepezania w "gary", o czym poinformował. XD Dobrze, że wtedy nie znano Death Metalu. XD Wiele zespołów Hard Rockowych, które rozpoczynały kariery na przełomie lat 60 i 70 (np. Led Zeppelin, Black Sabbath, czy Deep Purple) na początku inspirowały się Beatlesami, więc w tej rzeczywistości nie powinny instnieć, albo grać inny typ muzyki. Wiecie do czego zmierzam? Efekt motyla. Ale wiadomo, to tylko film.
Obraz ten przedstawia problem, z którym ludzie borykają się od wieków, a mianowicie chęć wzbogacenia się, poprawy jakości swojego życia i zdobycia sławy. Chociaż z tą sławą... Chyba lepiej zostać "anonimowym". Przykładem takim jest główny bohater filmu, który pragnie zostać sławnym muzykiem, ale nie może się wybić. Kiedy w końcu dziwnym zrządzeniem losu przychodzi sława i pieniądze, Jack uświadamia sobie, że także jest nieszczęśliwy. Nowy menedżer (i wytwórnia w sumie też) traktuje go jako produkt, maszynkę do zarabiania pieniędzy, ingeruje w życie Jacka i układa mu plan zajęć. Otwarcie mówi, że oni zarobią krocie, Jack w końcu też, ale będą to "ochłapy" w porównaniu z nimi. Traktują go jak "robola", niewolnika. Można powiedzieć, że ten film jest taką prześmiewczą satyrą, ukazującą zaplecze działania przemysłu muzycznego. W końcu główny bohater nie wytrzymuje i staje przed wyborem, albo "kariera", albo powrót do Ellie. Tutaj Jack dostaje olśnienia i uświadamia sobie, że kochał swoją byłą menedżerkę i kumpelę, tylko wcześniej ich związek bazował na relacjach "friendzone". Ale jako, że to komedia romantyczna, to chyba wiadomo jaki będzie finał. Scenariusz tego filmu jest schematyczny, choć trochę nietypowy. To tak naprawdę komedia romantyczna z muzyką Beatlesów w tle.
Ale też trzeba filmowi przyznać ogromny plus za wykorzystanie podczas napisów końcowych oryginalnej piosenki Beatlesów "Hey Jude" (w pełnej, 7 minutowej wersji - chodziaż czy to jest pełna wersja, słyszałem outtake'i z sesji nagraniowej z tej piosenki) śpiewanej w pierwszej części przez Paula McCartney'a, a później wszyscy w chórkach w drugiej części utworu. Nie powiem, ale... coś mi wpadło do oka. To jeden z nielicznych filmów, tuż obok "Bohemian Rhapsody"... i może "Kolekcjonera Kości" z Denselem Washingtonem i Angeliną Jolie (gdzie na końcu leci "Don't Give UP" Petera Gabriela i Kate Bush), który zmusza na pozostanie podczas napisów końcowych. Żałuję, że nie byłem na tym filmie w kinie.
Film jest dosyć nierówny, ma potencjał, ale nie został on do końca wykorzystany. Długo zastanawiałem się nad oceną tego filmu. Dla mnie jest to coś pomiędzy średniakiem, a filmem dobrym. Zastanawiałem się nad oceną 6 z dużym plusem /10, ale w końcu zdecydowałem się wybrać 7/10 i tak też oceniłem go na Filmwebie i jeszcze dałem mu serduszko. Na pewno będę do niego wracał nieraz.
The Steem blockchain is currently being attacked by a central authority in order to take control of the witnesses. If you are not managing your witness votes, please consider setting @berniesanders as your witness voting proxy by clicking here to help restore the decentralization of Steem.
@tipu curate
Upvoted 👌 (Mana: 15/20 - need recharge?)
Dziękuję bardzo. :)
:)
lubię Twoje recenzje.
masz lekką (do pisania) rękę
i zgrabnie prowadzisz czytelnika 🌸
Posted using Partiko iOS
Z tą lekką ręką do pisania to bym polemizował. :)
Chociaż z tą notką uwinąłem się w miarę szybko, bo "tylko" w 2 popołudnia (w sumie 2,5).
Jeszcze przed tym w końcu obejrzałem w lutym na Netflixie "Interstellar" Christophera Nolana z 2014 roku i nie wiem jak się zabrać za tę notkę. Uważam że film jest zaje..... i waham się pomiędzy oceną 9 a 10. I na tym by się moja "recenzja" skończyła.
Są teksty, jak na przykład "Lista Schindlera", którą modziłem nieco ponad rok czasu, bo nie wiedziałem jak się za to zabrać. A też nie wyczerpałem tematu w pełni i notka ta mogłaby być dłuższa, ale komu by się chciało to czytać w całości.
Od jakiegoś czasu zamierzam się za napisanie paru zdań o książce Katarzyny Kubisiowskiej "Szaflarska. Grać by żyć", ale nie wiem co napisać. Bardzo fajna biografia Danuty Szaflarskiej, pełno w niej jest wypowiedzi osób, które ją znały, ale także samej aktorki. Bardzo dobra książka, polecam. XD
Pisząc takie recenzje ostrzegaj o spojlerach!
Uwaga spoiler. John Lennon w dalszym ciągu nie żyje.
Zwykle daję takie informacje, ale widocznie w tym filmie nie uznałem żebym za bardzo zdradzał fabułę filmu. Napisałem tyle ile mogłem. Nie zdradziłem końcówki filmu, bo mógłbym napisać, że kończy się... Coś przerwało. Halo. Słyszy mnie ktoś?
Dowiem się w końcu, gdzie w rażący sposób zdradziłem za dużo? Nie lubię jak zadaję jakieś pytanie, a ktoś mnie olewa.
Pojęcie spoileru jest dosyć względne. Dla niektórych spoilerem może być nawet to, że trawa była zielona na Strawberry Fields w Liverpoolu, który odwiedził bohater filmu. Nawet najmniejsze zdradzenie fabuły (czyli głupi opis filmu np. na Filmwebie) już można traktować jako spoiler. Ale żeby widz się czegoś dowiedział więcej o filmie przed obejrzeniem, to raczej to przeczyta.
Czytałeś kiedyś recenzję gry komputerowej, filmu, książki bez jakichkolwiek (najmniejszych najmniejszych) zdradzeń fabuły? Ja się osobiście z takimi nie spotkałem. Ciężko jest zrecenzować coś jak się swoich "argumentów" nie popiera przykładami.
Czytając moje "wypociny" bądź na przyszłość przygotowany, że w małym stopniu zdradzam fabułę filmu. A na przykładzie takich poprzednich "recenzji" (Psy 3, czy Terminator Mroczne przeznaczenie) to ostrzegałem przed ewentualnymi spoilerami.
Skoro nie chce Ci się odpowiedzieć to EOT.
Ogólny zarys fabuły zawsze się pojawia czy w opisie czy w recenzji filmu. Najważniejsze to nie zdradzać kluczowych wątków.
"Pod koniec filmu myślałem, że Jack obudzi się w szpitalu ze śpiączki i będzie to sen, ale nie. Po prostu nie, żyjemy w świecie równoległym."
Filmu jeszcze nie widziaem i nie wiem czy to co tu napisałeś ma wielkie znaczenie dla odbioru filmu, ale dla mnie brzmi spojlerowo.
Congratulations @bartheek! You received a personal award!
You can view your badges on your Steem Board and compare to others on the Steem Ranking
Do not miss the last post from @steemitboard:
Vote for @Steemitboard as a witness to get one more award and increased upvotes!