Dlaczego rolnicy nie zaczną sami sprzedawać zamiast jęczeć jak im źle?

in #polish6 years ago

To pytanie zadaje sobie pewnie wiele osób które słyszały o kolejnym proteście rolników. Sam zresztą je sobie zadałem. Odpowiedzi nie znalazłem, przeprowadziłem więc małe dziennikarskie śledztwo.

image.png

Zacznijmy od końca, czyli od sklepów. W Polsce 57% procent sprzedaży detalicznej przypada na supermarkety, hipermarkety i dyskonty. Czyli ogólnie sklepy dużych sieci. Ale to nie wszystko!

Żabki i inne franczyzy to przecież też sieci. Ogólnie więc udział w rynku sklepów tradycyjnych to około 15%. Widać to zresztą na ulicach dużych miast, gdzie zwykły warzywniak czy Sklep "Sklep" to rzadkość. 1 2 3

Dlaczego jest to ważne? A dlatego, że wielu z Was ma mylne pojęcie o skupach. Rolnicy coraz częściej dostarczają żywność bezpośrednio do centrów logistycznych marketów, a jedynie niewielkie gospodarstwa sprzedają w skupach czy na giełdach. Same giełdy też wymierają z powodu coraz większej dominacji sieci handlowych. Przecież taki kupiec Lidla czy Biedronki nie przyjedzie po ziemniaki na giełdę. Kiedyś wczesnym rankiem kupowali tam właściciele warzywniaków i hurtownie. A przecież sprzedaż na giełdzie to też praca.

Rolnicy skupiają się na współpracy z marketami bo nie mają innego wyjścia. Opcją jest też sprzedaż bezpośrednia - OLX pełny jest ofert na ziemniaki czy jabłka, a nawet masło Ceny oferowane przez gospodarzy są znacznie niższe od sklepowych. Z jednej strony - fakt nie płacą podatków, ale z drugiej jaka jest marża pośredników?

I odpowiedź na to pytanie nie jest taka prosta. Głównie dlatego, że należy zdać sobie sprawę z tego, że celem międzynarodowej firmy nie jest dochód. Dochód jest największym wrogiem. Nie ma nic gorszego od wykazania zysków, bo zysk oznacza podatek. Podatek którego można uniknąć stosując różne sztuczki. A to zamówimy usługi doradztwa u naszej firmy córki z Francji, a to kupimy partię maskotek z 30 razy zawyżoną ceną od zaprzyjaźnionej firmy. Dla niepoznaki wykażemy jakiś zysk na poziomie 1-2 procent...

...A potem przywalimy w rynek dwudziestką nowych sklepów! Lider branży, dynamiczny rozwój, ale rentowność balansująca na granicy opłacalności. Z drugiej strony są firmy które naprawdę mają problemy. Piotr i Paweł, Tesco. W Polsce kończy się prawie 30 letnia wojna o rynek i powoli wyłaniają się zwycięzcy. Niestety wojna jest krwawa. Cierpią pracownicy którym firmy niewypłacają pensji, ale pierwszymi ofiarami są dostawcy. To na nich próbuje się oszczędzać w pierwszej kolejności wymuszając obniżki. 4

Rolnik nie bardzo ma wybór. Jego towar ma określony termin przydatności do spożycia i albo sprzeda albo go wyrzuci. Wie to też market który nawet w sytuacji kryzysowej wysupła środki aby kupić owoce czy ser za granicą byleby tylko pokazać rolnikowi, że ma siedzieć cicho albo pójdzie z torbami.

Zresztą, jak będzie siedział cicho to też pójdzie, bo prziecież sprzedaje poniżej kosztów! Komisja Europejska coś robi w temacie, ale efektów na ten moment nie widać. Proponowane zmiany zajmą sporo czasu, a rolnicy już teraz upadają. Setki tysięcy gospodarstw stoi nad przepaścią.

Problemem nie jest niska wydajność, jakość, to że jednego dnia padał taki a nie inny deszcz. Problemem jest brak rynku zbytu na towary. Sieci każą rolnikom płacić za własny sznur bo to z ich pieniędzy wykańcza się małe sklepy. Jasne, jeden może się zbuntować i powiedzieć, że nie sprzeda poniżej kosztów produkcji, ale jego sąsiad zrobi to bardzo chętnie chcąc minimalizować straty. I koncerny to wiedzą.

Wróćmy do pytania z tytułu, rolnik oczywiście może sprzedawać swoje towary bezpośrednio konsumentowi. Może, ale jak do niego dotrze? Nie stanie przecież na środku ulicy i nie rozładuje tira na chodnik. Panie kup, pan 50 kilo ziemniaków! Kup pan tucznika! Jabłka mam, na sok dobre! Kasa, kasa i jeszcze raz kasa. Założenie własnej sieci handlowej jest w praktyce niemożliwe, może uda się jako niewielki projekt. Należałoby stworzyć centra logistyczne, zbudować sklepy w dobrych lokalizacjach, zapewnić wysoką różnorodność towaru itp.

Inaczej to nie wyjdzie, nawet jeśli ceny będą znacznie niższe niż w sklepach. Odpowiedź jest prosta: Biedronki i Kauflandy są wygodniejsze niż giełda lub jeżdżenie po wioskach dla worka kartofli.

No dobra, biedni rolnicy, ale co mnie to w zasadzie obchodzi? Ceny żywności są jakie są, dla mnie mogą być i w zasadzie to mam ich gdzieś, a poza tym to mają dopłaty.

Znów zacznę od końca. Dopłaty spełniają ważną rolę w gospodarce, a jednocześnie są czynnikiem uzależniajacym. Gospodarstwa bilansują swoje koszta o dopłaty i gdyby nie one to ceny żywności byłyby znacznie wyższe, a cała masa gospodarstw by upadła. Z drugiej strony rozmawiamy tu o rolnikach z prawdziwego zdarzenia - do tego jeszcze wrócimy, bo dla "rolnika" którego ziemia jest zarastana przez chwasty - dopłaty są interesujące. O tym czy mają sens ciężko powiedzieć. Z jednej strony dochodzi do patologii, z drugiej ceny w sklepach są na stabilnych poziomach, a nam jako kontynentowi nie grozi głód.

Grozi nam jednak zniszczenie rolnictwa. Strategicznego sektora gospodarki. W czasie pokoju nie ma problemu, mogę nawet codziennie jeść kangura i zapisać sokiem z kaktusa. Gorzej jeśli doprowadzimy do tego, że zamiast łanów żyta oglądać będziemy nieużytki, i akurat przyjdzie wojna lub inny kryzys. Na gwałt będziemy odbudowywać produkcję żywności?

No dobra, to może chociaż rząd sie nimi zajmie, w końcu wieś to bastion PiSu.

A Figa! Wiecie ilu jest rolników towarowych, to znaczy takich którzy sprzedają swoje plony, a nie produkują na własny użytek? 300 tysięcy! Ta grupa kompletnie nie ma znaczenia w wyborach i każdy ma ją gdzieś. Ludzie na wsi żyją głównie z pracy najemnej (często na czarno) i z rent, emerytur, zasiłków. Jak uprawiają ziemie to dla siebie i ogólnie mało ich interesuje to za sąsiad sprzeda śliwki. 7%, tyle gospodarstwa utrzymuje się głównie ze sprzedaży. 5 6

No ale jak ma być dobrze jak bardziej niż pracować w polu opłaca się raz w roku skosić trawę i zgarnąć dotację? Nie wiem. Do tego dodajmy zamknięcie rynku rosyjskiego, Inwestycje w maliny na Ukrainie A będziemy mieli piękny obraz przyszłości w której najpopularniejszą odmianą zboża jest - dopłata

Sort:  

Świetny tekst. Problem rolnictwa jest bardzo złożony. Z jednej strony ludzie nadal jedzą oczami a nie rozumem. Wolą zjeść truskawkę z Chin niż polską. Bo ta z Chin wyprodukowana na wacie i chemii jest" czysta" i wielka jak pięść, a polska na glebie rosła i brudna i mniejsza. Do tego zakaz handlu.... upadają małe sklepy i warzywniaki a to one kupowały owoce i warzywa na giełdach od polskich rolników.

W mojej okolicy jest jeden z największych producentów soków w Polsce. Nawet w swojej nazwie ma "pol" a soki robi z chińskich koncentratów. Jak to jest że taniej im ściągnąć beczki z Chin niż zrobić sok z polskich jabłek które w zeszłym roku były 9 groszy za kilogram?

W dodatku rolnicy nie mają za bardzo jak protestować. To nie policja , nie lekarze którzy jak idą na zwolnienie lekarskie to dostają pieniądze a ich nieobecność dotkliwie wpływa na społeczność. Rolnik nie pójdzie na zwolnienie, nie dostanie pieniędzy za nic nie robienie a w dodatku nikt nie zauważy jego nieobecności. Co ma więc zrobić? Blokady? podpalić oponę w centrum? To tylko sprawi, że ci co nie znają sprawy rolnictwa odwrócą się od nich.

Moi rodzice są rolnikami, prowadzą niewielkie gospodarstwo. Dwa czy trzy lata temu jabłka były tak tanie, że sam zawiezienie ich do punktu skupu więcej kosztowało niż te jabłka były warte. Rodzice starali się o kredyt. Zawiozłem mamę do banku w mieście powiatowym. Przy okazji chciała zajść do biedronki po zakupy. Na samym wejściu dział z owocami. Wielki bilboard z informacją "dobre bo polskie" matka wzięła woreczek z jabłkami i widzę że po jej twarzy popłyneły łzy. Kilogram jabłek tej samej odmiany, które były dwa razy mniejsze i brzydsze od naszych które leżały pod drzewami kosztował 2,4 zł a moi rodzice nie mogli swoich za 10 groszy sprzedać bo nikt nie chciał tyle zapłacić. W takich sytuacjach człowiek może zwątpić

A KRUS? Swoją drogą rolnik i tak musi obrobić przy polu i zwierzętach, ale mają ubezpieczenie chorobowe przecież.

KRUS :) Jako ciekawostkę napisze: Aby dostać zasiłek chorobowy trzeba być niezdolnym do pracy minimum 30 dni. Wysokość zasiłku to 10zł dziennie. Bedąc trzy miesiące na zasiłku nie dostaniesz go tyle aby opłacić składki KRUS za ten okres . To chyba rozwiewa kwestie KRUS

Niski krus jest już wliczony w ceny. Gdyby był wyższy to wiele gospodarstw już teraz by padło.

No właśnie jak pisałem, rolników z prawdziwego zdarzenia jest 300 tysięcy, może z milion głosów. O nich nie opłaca się dbać.

300 tys ludzi + ich rodziny to sporo wyborców

Nie, to bardzo mało w stosunku do tego co trzeba im dać żeby zaglosowali, poza tym część zagłosuje i tak, część nie pójdzie do urn itp.

Panie a na kogo tu głosować liczy się tylko agentura Niemieckorosyjska i Izraelska kogo nie wybierzesz i tak bedą dbać o interesy obcych nie Polski. Przykład 500+ wymowa społeczna że PIS działa dla dobra Polaków, a kupa śmierdząca w tym prawdy. 500+ to tylko szerzenie patologi nieróbstwa prowadzące do kolejnego społecznego podziału. Jaki to biznes że trzeba zabrać każdemu 700 by dać nielicznym po 500. Zamysł był by dobry gdyby skupił się na faktycznej pomocy tym którzy jej faktycznie potrzebują. A tym czasem jeden z drugim wola nie isc do pracy bo stracą 500+ i bedzie cieżko pracował a bedzie kiał 200 złoty wiecej niż jak leży w domu i leci w pento. Albo jaki sens dawać ludziom 500+ którzy mają milionowe oszczędności i zarabiją dziesiątki tysięcy miesięcznie. Jesteśmy spętanymi krajem niewolników i oczywiście można napisać jak ci się nie podoba nikt Cię nie trzyma możesz wyjechać. Ale im właśnie na tym zależy by rozpieszyć nasz naród po świecie byśmy byli murzynami na usługach wszystkich, jak Cyganie sieroty bez własnej ojczyzny i domu, z którymi nikt nie będIe się liczyć.

Bardzo przykra prawda. Trzeba uświadamiać ludzi ale ci są tak ogłupieni że najlepiej było by to od razu wytruć w pizdu. Wyprano ludzią mózgi i liczy się dla nich tylko kasa, wygoda , szpan ,lans itp. Co ich obchodzi, że za kilka lat nie będziemy mieli swej żywności i będziemy uzależnieni od wrogów którzy teraz udają naszych przyjaciół a w rzeczywistości to wygrywają tą wojnę.

Wszystko wina „wolnego rynku” który nie jest wolny a pod okupscją zagranicznych koncernów i kapitałów. Polaków tempi się i wyniszcza na wszystkie możliwe sposoby. Na sile chcą przejąć nasze surowce mineralne, które czynią z nas światową potęgę. Tak jak rolnictwo tak i tempi się górnictwo. Tylko masowe podwyższenie świadomości obywateli może to zmienić, ale ci maja mózgi zasrane tym kto wygra następna gale feme czy bedzie to lachociąg czy pustak plastikowy. Ludzie nie myślą o przyszłości naszego kraju, bo i poć co jeb...ni egoiści. Byle by zapchać swoje dupska przez te kilka lat życia które im zostało i w dolupie maja co bedzie pózniej. Wszystko przez Unię Europejską, która przeznaczyła nasze terytorium na poligon wojenny. Polacy zawsze przelewali swą krew za innych i nadal bedą do tego wykorzystywani. Nasz kraj istnieje tylko teoretycznie, a tak naprawdę nasz rozwój jest spętany stalowymi łańcuchami których bez mądrego świadomego społeczeństwa nie da się uwolnić.

Rozpoczął się już ruch społeczny mający uświdomić ludziom iluzję w której żyjemy. Nazywa się #reeganizm. Obecnie jest produkowana taka ilość żywności że można by z powodzeniem wykarmić 20 miliardów ludzi. Jest nas niespełna 8 a i tak ludzie umierają z głodu. Co dziennie miliony ton pożywienia jest marnotrawione, bo ludzie muszą mieć nieskazitelne owoce i warzywa jak by odlane z plastiku.

Uważam, że powinien być przepis że sklepy i markety maja kupować produkty lokalne w 90% od rolników i innych.
Ja sam kupuje jabłka od rolnika, bo sami stoją w miejscach najbardziej uczęszczanych i za 5 kg płace 6 zł :)

Po raz kolejny bardzo dobra analiza problemu. Polacy niestety wolą zjeść tańsze a gorsze i nie nasze niż przeznaczać na jedzenie więcej pieniędzy i
Twój post został podbity głosem @sp-group-up Kurator @julietlucy.

Ale fajnie opisane, bardzo treściwie. Nieciekawie...

This post is supported by $5.95 @tipU upvote funded by @cardboard :)
@tipU voting service instant upvotes | For investors.

Do niektórych wciąż nie dociera, że dzięki rolnikom mamy co jeść. Jeżeli ten rynek zniszczą, to żaden inny nie będzie funkcjonował.

Nie no, jeść będziemy mieli co, bo sobie sprowadzimy, żaden problem. Przynajmniej w czasie pokoju, gdy przyjdzie jakaś katastrofa to będziemy głodować.

Smutne, ale prawdziwe.

Bardzo fajny tekst, ale widzę tu kilka kwestii.

  1. ceny transferowe - wbrew popularnym twierdzeniom muszą być rynkowe i trzeba je 'obronić' przed urzędem skarbowym. A kto kiedykolwiek coś w urzędzie załatwiał, wie jakie to trudne. Polscy przedsiębiorcy też transferuja zyski za granicę - duży ma dużo środków by zaoszczędzić pieniądze.

  2. mentalność - za granicą, gdy takie sytuacje maja miejsce, rolnicy tworzą grupy producenckie, wspierają się nawzajem, organizują przetwórstwo a nawet dystrybucję - wycinają pośredników. A w Polsce? Albo tworzą grupy tylko w celu wyłudzenia dopłat albo szybko inni sąsiedzi im dopieką.
    W Norwegii, gdzie mieszkałem, dam dwa przykłady :
    A) jeszcze 30 lat temu praktycznie nie było jabłoni, ale sąsiedzi wzorem postanowili ustandaryzować produkcję cydru, założyli grupę producencka i w ramach niech wytwórnię cydru. Teraz cala gmina praktycznie ma sady. A przez to, że się połączyli uzyskali dużo lepsze finansowanie i istotnie zmodernizowali swoje gospodarstwa, dlatego z sukcesem dywersyfikuja produkcję.

  3. dwóch mieszkańców, którzy mieszkali od siebie w linii prostej ok 500 m ale przez fiord musieli do siebie jechać ponad 20 km dookoła poszli do urzędu gminy, a ci im żeby se most wybudowali i jeśli się tego podejmą gmina da 50% w nieoprocentowanej pozyczce. Jak się inni ludzie dowiedzieli o planach, to gremialnie chcieli wziąć udział w projekcie. Dzięki temu ograniczono finansowanie gminy. Dzisiaj stoi płatny most, który zarabia na swoje utrzymanie (drogi w Norwegii mogą być płatne), gmina i jej mieszkańcy oszczędzają bo nie muszą jeździć dookoła (karetki też) , a gmina bierze na siebie ewentualne remonty.
    W Polsce? Niemożliwe.

Podatki w Polsce są zbyt wysokie, to wie każdy, natomiast sieci mają nieuczciwą przewagę nad małymi sklepami bo łatwiej transferują pieniądze za granicę - stać ich. Co do grup, powoli to się zmienia, powstała już AGROunia, możliwe, że jej działania zaowocują zmianami, jednak trzeba tutaj też wsparcia polityków. Moim zdaniem dobrym pomysłem byłoby znakowanie kraju pochodzenia produktu.

Podatki w Polsce są zbyt wysokie...

Pewnie i są, ale tak naprawdę nie to jest problemem. Problemem jest unikanie ich płacenia przez największe przedsiębiorstwa - bardzo często właśnie przez zagraniczne koncerny (ale nie tylko). I to nie dzieje się tylko w Polsce - ale na całym świecie. Google, Starbucks, sieci handlowe. Wszędzie największe korporacje wydają miliony na prawników i księgowych by przez optymalizacje podatkowe zaoszczędzić miliardy. Najgorsze jest to, że w zasadzie działają w granicach prawa. Sprzyja temu złożone prawo podatkowe i biurokracja. I wcale nie jest takie oczywiste czy uproszczenie tego prawa (choć byłoby to niezmiernie trudne) naprawi sytuację. Problem jest taki, że czy to poszczególne państwa czy też Unia mają do dyspozycji tylko zwykłych urzędników a korporacje mają za swoje miliony najlepszych z najlepszych. Dlatego taki wyścig zbrojeń na przepisy i szukanie w nich luk jest raczej skazany na porażkę. Nawet podatek od obrotów pewnie nie zadziała, bo są dziedziny gospodarki, które naprawdę mają znikome zyski przy dużych przepływach gotówki. Może to nie jest właściwa skala (jeśli chodzi o obroty) ale podejdźcie kiedyś do najbliższego kiosku i zapytajcie panią kioskarkę ile ma zysku ze sprzedaży gazety, biletu czy znaczka.

Zresztą pierwszy kraj, który postawiłby się korporacjom w taki sposób, że musiałyby płacić uczciwe podatki znalazłby się w bardzo nieciekawej sytuacji. Wyobraźmy sobie co by się stało gdyby w przeciągu trzech miesięcy wycofałyby by się z Polski największe sieci handlowe. Toż to widmo głodu i straszliwego chaosu w gospodarce. Zanim indywidualny handel odżyłby i wrócił do zadowalającego poziomu - zamieszki, paraliż handlu, szaleńcze wzrosty cen, inflacja.

Co do grup, powoli to się zmienia, powstała już AGROunia, możliwe, że jej działania zaowocują zmianami, jednak trzeba tutaj też wsparcia polityków.

Ja też widzę jedyną drogę w samoorganizacji się rolników. Niech tworzą grupy, spółdzielnie. To chyba jedyny sposób. Może i Unia robi coś przeciwko nieuczciwym praktykom pośredników i sieci handlowych ale to za mało. Zresztą wydaje się panować ogólnoświatowy trend, który ma polegać na promować rolnictwo wielkoobszarowe kosztem rolnictwa indywidualnego. Niestety Polska na tym straci - jedyny sposób to organizacja małych rolników w większe grupy. W stanach już podobno nie ma rolnictwa indywidualnego - i to między innymi dzięki korporacjom (dlatego boję się GMO - nie, że mi urośnie trzecia główka, tylko że użyją GMO jako jeden z mechanizmów do korporyzacji rolnictwa).

dlatego boję się GMO - nie, że mi urośnie trzecia główka, tylko że użyją GMO jako jeden z mechanizmów do korporyzacji rolnictwa

Co masz na myśli? Licencje na sadzenie danego rodzaju nasion, opatentowanego? Z tego co kojarzę, to korporacje tak samo mogą pobierać opłaty licencyjne za nasiona tradycyjne, nie będące GMO.

Ja o tym nie słyszałem, masz więcej informacji?

Dawno ten argument słyszałem, ale pogooglowałem i znalazłem to: Patented seeds are not exclusively GMO — They are in the fields of organic farmers, too.

I tutaj też:

Holding “GMO” liable for the transformation of plants into intellectual property remains a common misconception about agriculture
[...]
There are thousands of patented “non-GMO” plant varieties

Aczkolwiek nie znam tematu tak dogłębnie, by nie podejrzewać, że sprawa może być bardziej skomplikowana.

Oglądałem kiedyś o tym jakiś dokument - nie pamiętam już szczegółów i było to dość dawno, więc coś mogłem pokręcić albo źle to pamiętam.
Na pewno w tym filmie był motyw, że to plony zebrane z ziarna kupionego od korpo nie nadawały się do ponownego wysiewu tylko do przetwórstwa i sprzedaży - więc raczej GMO. Były też motyw, że ścigano rolników za rzekomą kradzież chronionego patentami ziarna. Nie wiem czy wstawiano wówczas znak równości między GMO a nasionami opatentowanymi. Zresztą mniejsza. Przekaz filmu był jasny. Olbrzymie i bardzo bogate firmy zniszczyły indywidualne rolnictwo - między innymi wykorzystując GMO.

Wiem, że to trochę jednostronne i nie popieram bezkrytycznej nagonki na GMO, ale warto pamiętać, że ją, jak każdą technologię i wiedzę, można wykorzystywać również nieetycznie.

Wiem o co chodzi. Słyszałem też różne kontrargumenty na te argumenty które podałeś, że ziaren i tak się nie wysiewa na następny rok tylko kupuje nowe, bo nie opłaca się ponownie wysiewać, bo te z "drugiego roku" są już gorszej jakości i tak dalej. Że te wszystkie historie z niesłusznie ściganymi za rzekomą kradzież chronionego ziarna to jakieś nietypowe przypadki, "szemrane" historie itd.

Aczkolwiek właśnie też tak jak piszesz - wiele dokumentów i materiałów jest jednostronnych, dlatego na te kontrargumenty też patrzę z przymrużeniem oka i zakładam, że sprawy nie są tak zero jedynkowe, że korporacje = dobro. Na pewno nie.