Stare Tbilisi - część 1.
albo też pieszo, wąskimi uliczkami z placu Wachtanga Gorgasala. Tam też dojdziemy. Na razie skupmy się na twierdzy.
Historycznie i teoretycznie rzecz biorąc, mamy do czynienia z zabytkiem sięgającym jeszcze starożytności, czasów, kiedy w Polsce jeszcze się nikomu o jakiejkolwiek państwowości nie śniło. Wiadomo, że już w IV w. (a być może i jeszcze wcześniej) na wzgórzu nad Tbilisi stały umocnienia, zwane Szurisciche – „niewdzięczna twierdza”. W późniejszych wiekach zostały znacznie rozbudowane, najpierw przez arabskich Umajjadów w VII w., potem, do swego największego rozkwitu – na przełomie XI i XII wieku, za panowania jednego z najwybitniejszych gruzińskich władców – Dawida IV, zwanego Budowniczym. Swoją obecną nazwę zyskała w czasach mongolskiego jarzma, najeźdźcy zwali ją „narin qala” – małą twierdzą.
Niestety – tak, jak powiedziałem, zabytek jest średniowieczny tylko teoretycznie. Dzisiejszy kształt zyskał głównie w wiekach XVII-XVIII, do tego spora część została bezpowrotnie zniszczona wskutek potężnego trzęsienia ziemi z 1827 roku. Dlatego musimy zdawać sobie sprawę z tego, że część tego, co widzimy (w tym – położony na terenie twierdzy kościół św. Mikołaja)
była zrekonstruowana w czasach w zasadzie nam współczesnych. Ale za to została zrekonstruowana naprawdę dobrze – nie ma wrażenia sztucznej kartonowości (jak to, niestety, czasami zdarza się przy gruzińskich rekonstrukcjach).
Warto ją odwiedzić zarówno za dnia, jak i wieczorem/w nocy, gdy pięknie podświetlona góruje nad Starym Tbilisi.
Mam nadzieję, że nawet pomimo tłumu turystów dookoła uda się Wam, gdy tam dotrzecie, poczuć atmosferę średniowiecza, choć przez chwilę poczuć się gruzińskim wojownikiem... I koniecznie, ale to absolutnie koniecznie, zwróćcie uwagę na piękne widoki na rzekę Kurę i przeciwległy jej brzeg.
Wychodząc wąską bramą na parking przed Narikalą
kierując się wąską ścieżką na południe, można dojść do „muzułmańskiej” części miasta. Najpierw napotkamy meczet. Na ile nam powiedziano, jest to jedyny meczet w Tbilisi (z innych źródeł wynika, że są trzy – być może, bo o ile lokalizacja się zgadza z moją pamięcią, to widoki już niestety nie. Więc raczej więcej). My byliśmy w tym:
W każdym razie – meczety w Tbilisi są jednymi z niewielu w świecie, gdzie sunnici i szyici nie są skonfliktowani i korzystają z domu modlitwy wspólnie. Jeśli chodzi o traktowanie turystów – również nie mam powodu złego słowa powiedzieć: zaprosili nas do środka, wywiązała się sympatyczna rozmowa o naszych krajach, nie przeszkadzało im, że jesteśmy „giaurami”, a moja towarzyszka dodatkowo – kobietą.
Za meczetem natrafiamy na łaźnie, wykorzystujące naturalne gorące źródła. Od tych właśnie źródeł pochodzi nazwa gruzińskiej stolicy - თბილი [tbili] to nic innego, jak ‘gorący’ (nie pomylcie się jednak – bliskie brzmieniowo słowo ტკბილი [t’k’bili], z nieco odmiennym „t” (ale nie tu pora zagłębiać się w gruzińską fonetykę) będzie oznaczać ‘słodki’). Kto chce, może w tych łaźniach skorzystać z kąpieli, z masażu – po prostu się zrelaksować.
My jednak dziś łaźnie zostawimy na boku.
Zejdziemy dalej na plac Wachtanga Gorgasala i tam zastanowimy się, gdzie pójść dalej.
Możemy udać się ulicą Leselidzego i trafić do Wielkiej Synagogi. Możemy pójść od razu ulicą Kote Abchaza, pełną różnorodnych sklepów z tradycyjnymi pamiątkami, winiarni, restauracji i innych ciekawych dla turysty miejsc. Jednak ja zaproponuję inną trasę. Najpierw – przejdziemy Bawełnianym Zaułkiem (Bambis rigi), pełnym modnych, nowoczesnych (i drogich) lokali. Jeśli ktoś lubi takie klimaty, może zostać tu dłużej, ale... idziemy dalej, do ulicy Sioni. Tutaj co krok dostrzegamy interesujące i zabytkowe budynki. Najpierw dość ciekawe architektonicznie Muzeum Historii Tbilisi, naprzeciw niego – budynek Akademii Teologicznej oraz Seminarium
a tuż obok jeden z najważniejszych zabytków religijnych w Tbilisi – kościół Sioni.
Kościół ten, a właściwie katedra, znajduje się w tym miejscu od V w., od 1920 roku jest katedrą patriarchalną. Była wielokrotnie niszczona, zawsze odbudowywana. Była świadectwem ważnych historycznych zdarzeń – to jej kopułę zniszczył Dżelal-ed-din w 1226 roku i z tronu ustawionego na ruinach spoglądał na męczenników – tych, którzy odmówili podeptania świętych ikon, choć mogli w ten sposób ocalić życie. Niszczyli katedrę Tamerlan w 1386, szach Tamaz w 1556 i Szahabaz w 1616. Zniszczyło ją i trzęsienie ziemi w 1668. Niszczyli lezgińscy sojusznicy Konstantyna II, gdy ten w 1723 pokonał Wachtanga VI, niszczyli i osmańscy Turcy w 1724, i Persowie w 1795... Dopiero gdy Gruzja znalazła się pod panowaniem rosyjskim udało się Sioni w spokoju odbudować – prace renowacyjne zostały zakończone dopiero w 1867. Potem przeszkodzili jeszcze Sowieci, zamykając katedrę na długie dziesięciolecia XX wieku. Dziś jednak nic już nie stoi na przeszkodzie tym, którzy pragną z niej korzystać. Katedra jest miejscem pochówku wielu kościelnych hierarchów, dla wiernych olbrzymie znaczenie mają także relikwie – krzyż św. Nino oraz czaszka św. Tomasza Apostoła.
Kościół Sioni można zwiedzać i fotografować bez specjalnych ograniczeń. Trzeba jedynie uważać, by na podziwianie zabytku nie wybrać się czasem w niedzielę, by nie zakłócać spokoju modlącym się w niej Gruzinom, którzy tłumnie odwiedzają swoje kościoły.
Przespacerujmy się jeszcze kawałek ulicą Sioni. Przechodzi ona płynnie w ulicę Herakliusza II (Erekle Meoris). Może dostrzeżecie stary (i z lekka zaniedbany) karawanseraj?
Być może uda Wam się spotkać starszą panią opiekującą się kociętami?
Na tym odcinku zdecydowanie rządzą piesi, którzy tłumnie odwiedzają restauracje, puby... sklepy z pamiątkami. Niby to samo, co w Bawełnianym Zaułku, ale bardziej klimatycznie – przynajmniej w mojej opinii.
Może zjecie u Barsika?
A może odważycie się odwiedzić KGB?
W każdym razie, uliczka ta to miejsce w sam raz na zakończenie dzisiejszego spaceru
(Chyba, że ktoś ma ochotę odwiedzić położone nieopodal kasyno Shangri-La, to proszę bardzo – ale za straty finansowe nie odpowiadam :P). A w kolejnym odcinku – powędrujemy dalej przed siebie, dalej po tbiliskim Starym Mieście.
Wszystkie zdjęcia pochodzą z zasobów autora.
Dziękuję za przypomnienie mi Tbilisi, mam wspaniałe wspomnienia związane z Kaukazem :)
Było stamtąd już kilka odcinków, będzie jeszcze wiele więcej ;)
Spakowałabym plecak taktyczny i wyruszyła już dziś
Ja też, ale czekam na wakacje :)
Wszystko ciekawe
Dziękuję, staram się :)
Wow, pokojowa koegzystencja szyitów i sunnitów mnie zaskoczyła!
Dzięki za wpis, nostalgiczny nastrój mi się włączył i wspomnienia z Tbilisi wróciły :)
Będzie oczywiście więcej. Z całej Gruzji :)
Bardzo bym chciał pojechać do Tbilisi ale akurat bardziej dla architektury XX-wiecznej ;)
Architekturę XX-wieczną też potrafią mieć ciekawą :)