RE: Trzy aparaty analogowe i dziewięć klisz. Islandzkie fiordy zachodnie raz jeszcze
Ufff. Super wpis.
I olbrzymia dawka nostalgii - podwójna. Bo fotografia analogowa i Islandia.
Już zapomniałem jakie te ziarniste zdjęcia są piękne. Chyba czas wrócić do moich starych odbitek i slajdów i trochę sobie o tym przypomnieć. A klisze Ilforda są po prostu genialne. Świetnie jest sobie przypomnieć jaki potrafią wzbudzać zachwyt. Dziękuję Ci za to.
Chyba tylko dzięki niemal zupełnym braku owadów na wyspie można w ten sposób suszyć ryby. Jeden z fajniejszych islandzkich przysmaków.
Nie widać na tym zdjęciu za dobrze ale to stokfisze, prawda? Nie jestem znawcą ale o ile się orientuję suszy się je o takich porach roku i w takich klimatach gdzie owady nie są problemem (elementem suszącym jest zimne, morskie powietrze zawierające odrobinę soli). Jak mi się zdaje, bardzo dużo stokfiszy suszy się w Norwegii (co ciekawe jednym z większych importerów jest chyba Portugalia). Dla mnie to nie owady są problemem, tylko ptaki. Podczas suszenia ryb, te konstrukcje często są osłaniane takimi siatkami, by ich nie dokarmiać. Tyle, że te siatki nie przeszkadzają tym ptaszkom, by sobie posiedzieć nad suszącymi rybkami i się trochę na nie poślinić... a czasem nawet więcej niż tylko poślinić.
Strasznie zapragnąłem podczas tego wyjazdu porobić trochę zdjęć w małych, zapyziałych islandzkich wioskach. ...
... I wcale zapyziałe nie były – wręcz przeciwnie, były niezmiernie urocze!
Kilka zapyziałych budynków z zapyziałymi obejściami ale to wszystko w takim otoczeniu, że to nagle staje się urocze. A już całkowicie rozwalają znaki w samym środku jednej z takich wiosek, pewnie jedyne takie na całym świecie - Uwaga ptaki gniazdujące na poboczu. I jedziesz z prędkością pijaka na czworakach a 7,5 cm od kół auta rozdziawione dziobki pisklaków, podczas gdy ich matki podlatują tak blisko wystawianej przez okno twarzy, że naprawdę niewiele brakuje by wydziobała Ci oczy. A obok jakiś zardzewiały, kilkudziesięcioletni traktor.
Kodak Color Plus 200
Część zdjęć ma wyraźny artefakt - ciemniejszą kreskę mniej więcej w 1/6 zdjęcia patrząc od góry (swoją drogą widać dzięki temu, że nie poprawiacie kadrowania w postprodukcji - zazdroszczę, chciałbym mieć takie wyczucie kadru). To raczej nie migawka (chyba, że jest jakaś bardzo nietypowa) - albo wada konkretnej kliszy albo jakaś nierówność albo paproch w aparacie, który ją porysował. Ech, jednak takie zdjęcia mają chyba więcej duszy niż cyfrowe.
Dzięki za mega komentarz :) Cieszę się, że sprawiły ci radość. Po półtorarocznym odwyku od analoga byłem naprawdę wygłodniały tej formy focenia.
Nie przypominam sobie siatek, ale rzeczywiście, raczej powinny jakieśbyć bo akurat ptactwa jest od groma na wyspie.
Tego nie widziałem, ale widziałem kilka razy znaki ostrzegające przed atakującymi rybitwami, które potrafią naprawdę zrobić krzywdę, sam zostałem raz zaatakowany przez dwie (jedna uderzyła mnie całym rozpędzonym cielskiem w głowę).
No tak, niekiedy to jakaś nieszczelność, ale zwykle to chyba jednak wina osoby wywołującej film, tak mi się zdaje.
Ach, rzeczywiście - zapomniałem, że to może również coś powstałego podczas procesowania negatywu :-D.