Ziemia jest podzielona na wiele państw często nienawidzących się na wzajem. W miastach czasami są różne kluby piłkarskie, a kibole dla frajdy leją się po mordach tylko dlatego, że chcą się wyżyć, a nie mając racjonalnych przesłanek ku temu wybrali sobie kluby. W zwykłym domu ludzie dzielą się na pokolenia i każde "walczy" o swoje.
Różnorodność nie jest siłą, ale jest wszędzie i zawsze będzie. Trzeba się z nią pogodzić. Ludzie też szukają lepszego życia, chcą pracować jak najmniej zarabiać jak najwięcej i zawsze mieć rację. Napływ imigrantów będzie tym większy im będzie większa przepaść ekonomiczna a świadomość "ludzi 3 świata" większa.
Pytanie czy zamknięcie się w jednym małym kraju w obawami przed innymi nacjami i uważanie się za najlepszego jest dobrym pomysłem?
Szwajcaria czy Liechtenstein, albo Izrael - mają bardzo ograniczoną politykę migracyjną, i wiedzie im się świetnie. Ponieważ prowadzą WOLNY HANDEL z całym światem. Nie ma więc to nic wspólnego z zamykaniem się - tylko z ochroną tych wartości, które dały dobrobyt i prosperity własnemu społeczeństwu, a zagrożeniem dla których jest bezrefleksyjny i niedyskryminujący masowy napływ ludzi, którzy nie znają wartości kraju gospodarza, nie chcą ich poznać - i nie da się ich zasymilować (choćby z racji samej liczebności).
Napływ niechcianych imigrantów można zredukować do zera jednym prostym trickiem.
Zacząć bezlitośnie i skutecznie egzekwować prawo - tak, jak robi to choćby Izrael.
Szwajcaria i Lichenstein nie mają baaardzo ograniczonej polityki imigracyjnej. Jest ona tylko mądrze prowadzona, oznacza to że jak będziesz przydatny to obywatelstwo dostaniesz.
Nie wszyscy tak zwani "południowcy" należą do grona poniżej 100IQ. Samo IQ też niewiele mówi, bo ja jestem poniżej średniej a wyższa matematyka oraz fizyka nie jest dla mnie problemem nie do przejścia. Znam kilka osób z Indii, którzy trudno powiedzieć, żeby się jakoś zintegrowali, no ale dobra to nie są skrajni Islamiści.
Chodzi mi o to, aby pozostawić furtkę, przy jednoczesnym zniesieniu praw, datków, które mogą przyciągnąć osoby niechciane. Nawet pełna integracja nie jest wymagana, jeśli tylko cudzoziemcy nie łamią prawa kraju do jakiego przyjechali.
Mądra imigracja jest korzystnym zjawiskiem. Umożliwia przepływ osób z miejsc, gdzie ich specjalizacja jest oblegana do miejsc, gdzie mogą spokojnie znaleźć pracę, możliwości, spokój itp.
w żaden sposób nie neguje to tego, co napisałem. Masowa imigracja w takiej formie, w jakiej realizuje ją Europa, oraz do pewnego stopnia USA od 1965 r., to aberracja i prolegomena do wojny domowej (bałkanizacji).
IQ mówi bardzo wiele, jest to najlepszy wskaźnik, czy migranci z danego kraju powinni być przyjmowani w większej lub mniejszej liczebności. Literatury na ten temat jest sporo, najlepsza chyba "Why Race Matters?" profesora filozofii Levina, gdyż obraca się wokół istotności statystycznej tej cechy i możliwości predykcji przyszłych zachowań i osiągnięć osób o określonym IQ. A więc m.in. kształtowania poprawnej polityki migracyjnej.
Myślę, że Anglia nie wyszła źle na imigracji hindusów, a USA na imigrantach z Europy i Japonii.
Ilość IQ jest to wskaźnik pokazujący jak dobrze dana osoba rozwiązuje test IQ a sam test dotyczy umiejętności szybkiego kojarzenia danych i ich dopasowywania (tak wiem uprościłem). W dodatku wynik zależy od środowiska, lub kultury w jakiej się badana osoba znajduje. I nie sądzę, aby był to test wartościujący danego człowieka aż tak, żeby kogoś poniżej średniej uważać za szkodnika i debila. Podobnie jest z wysokim wynikiem. Geniusz nie zawsze przysłuży się społeczeństwu. Podobno najwyższy wynik osiągnęła jakaś starsza kobieta w Rumunii, albo Bułgarii, która całe życie przepracowała na roli.
Żeby nie było konfliktów trzeba ustanowić takie prawo dla imigranta, aby dawało możliwości osobom ambitnym zawodowo oraz tolerującym kulturę kraju do którego się udaje. Jakie to mają być przepisy to już nie moja działka, może ktoś wymyśli coś mądrego.
Problem z uchodźcami jest taki, że najbardziej opłaca się przyjechać tylko po socjal. Cała lewica robi to nie z powodu jakiegoś marksistowskiego spisku tylko myślą, że nawet jeśli wpadną jakieś szemrane typy to może wraz z nimi przybędą normalni ludzie. Nie można całe życie wojować. Jak widzimy to myślenie nie działa za dobrze.
na imigracji Hindusów nie - na imigracji Pakistańczyków już tak.
Nie wiem, co imigracja z Europy do USA ma tutaj do rzeczy - była to imigracja asymilowalnych i o zbliżonym ilorazie inteligencji ludzi do kraju bez zasiłków i z wielkimi możliwościami. A mimo to np. Irlandczykom zajęło pokolenia, zanim zredukowane zostały złe cechy kulturowe (pijaństwo, skłonność do agresji i złych decyzji życiowych, brak przedsiębiorczości) i przestano uważać Irlandczyków za element przestępczy (Thomas Sowell "Ethnic America").
IQ to nie jest wskaźnik pokazujący, jak dobrze dana osoba rozwiązuje test IQ. Jest to wskaźnik pokazujący wydajność fizjologiczną mózgu, mocno skorelowany z wielkością mózgu i jego pofałdowaniem. Nie jest zależny od środowiska ani kultury - Amerykańscy Indianie z rezerwatów, a więc środowiska zacofanego i zdegenerowanego, uzyskują wyniki na testach IQ średnio 5 pkt. wyższe, niż murzyni z amerykańskich miast, edukowani w normalnych amerykańskich szkołach.
Nie wiem, w jakiej szkole manipulacji pobierałeś nauki, ale nijak nie można wywnioskować, że niski wynik na teście IQ oznacza, że dany osobnik jest szkodnikiem (debilem może być, jeśli ma IQ 70 gdy średnie dla jego populacji to 100). Natomiast jest faktem obiektywnym, że im niższe IQ, tym większa skłonność do przestępczości na przykład; gorsze rozumienie abstrakcyjnych pojęć, takich jak wolność czy państwo prawa (Michael Levin "Why Race Matters?"). I kraje zachodnie nie mają żadnego obowiązku przyjmować każdego przybłędy, jak leci - niezależnie od IQ. Natomiast jeśli chcą zachować swoje obecne instytucje, powinny kształtować politykę migracyjną w oparciu o sensowne obiektywne kryteria, i jednym z nich jest ograniczenie imigracji z krajów o niskim średnim IQ (czyli wykluczenie Trzeciego Świata) wyłącznie do migrantów dobrze wykształconych, o czystej kartotece kryminalnej choćby.
Ale z jakiegoś powodu przestano uważać ich za element przestępczy.
50% inteligencji przejmujemy w genach, reszta zależy od środowiska. Są to oczywiście szacunki, ale powstało wiele prac przychylnych tej tezie. W dodatku można wyćwiczyć się w teście i otrzymać średnio 5 punktów więcej. Robiono też testy IQ na uniwersytecie w Pensylwanii. Doświadczenie miało sprawdzić czy wizja zapłaty za rozwiązanie wpłynie na wynik końcowy. Odchylenia osób dodatkowo zmotywowanych sięgały nawet +10 punktów!
IQ nie IQ. W krajach mniej rozwiniętych ludzie nie rozumieją wartości europejskich tak jak w europie nie rozumie się Japończyków.
Rasa oczywiście ma znaczenie do ogółu. Co zaś z jednostkami, które wychodzą po za 2*STD po prawej stronie rozkładu normalnego IQ?
Indianie mają wyższe wyniki, bo już na starcie w genach dostają 20pkt gratis. Skoro rasa żółta jest najinteligentniejszą, to dlaczego nie dokonała kolonizacji świata, tylko sami tak naprawdę dali się wziąć w kajdany? (teraz akurat się trochę zmienia)
"Nie wiem, w jakiej szkole manipulacji pobierałeś nauki" ta... w szkole raczej nie uczą o IQ, albo jest to tylko wzmianka, że coś takiego istnieje.
Indie, Singapur to też trzeci świat.
Mądra i rozważna polityka imigracyjna jest ważna i niezwykle potrzebna, ale trzeba ją stosować nie tylko wobec imigrantów z krajów tzw 3 świata, ale wszystkich bez względu na rasę. Wówczas będziemy mieli większą pewność kogo przyjmujemy i cała grupa osób o zwiększonej agresji powinna odpaść. Ten mechanizm odsieje osoby o wątpliwej przydatności w społeczeństwie i nie trzeba, będzie nawet redukować sztucznie imigracji z 3 świata, bo te osoby po prostu nie przeszły by testu kryteriów.
nie z "jakiegoś powodu", tylko z powodu akulturacji, trwającej pokolenia, możliwej dzięki sile oddziaływania amerykańskiej kultury i braku kulturowo-marksistowskiej indoktrynacji, która zrobiłaby z Irów "ofiary anglosaskiego suprematyzmu" czy inną brednię, przepychaną obecnie, by wytłumaczyć słabe wyniki czarnoskórej części populacji amerykańskiej.
IQ jest zależne w 70-80% od genów, więc zapomnij o większym wpływie środowiska. Środowisko nie może trwale wpłynąć na iloraz inteligencji w życiu dorosłym. Wyniki na teście IQ są mocno skorelowane z późniejszym powodzeniem życiowym i wysokością dochodu (Murray, Herrnstein "The Bell Curve").
Dlatego wyjątkowo bawią mnie takie żałosne próby denigracji ilorazu inteligencji, jakie tu stosujesz, by udowodnić... No właśnie co? Że inteligencja w życiu się nie liczy? Cała cywilizacja jest oparta na pracy umysłowej, i społeczeństwa z wyższym średnim ilorazem inteligencji zawsze i wszędzie radzą sobie średnio lepiej, niż te z mniejszym, ceteris paribus.
Co tam dalej?
Rasa żółta dokonała największej kolonizacji lądowej świata w dziejach - podbój mongolski. Podbój mongolski, przed którym drżał cały ówcześnie cywilizowany świat. Oczywiście by coś trwale skolonizować, to trzeba wysłać osadników i kolonistów, a Mongołowie wysyłali jedynie dywizje pancerne na rumakach, ale nie zmienia to faktu, że dokonali gigantycznego i epickiego czynu, również dzięki wrodzonym cechom.
Europa dorównała dopiero później. Nie wyklucza to udziału odpowiednich idei w rozwoju społeczeństw, ale bez wystarczającego IQ w populacji idee padają na marny grunt.
Singapur to jak najbardziej pierwszy świat, nie wiesz chyba co piszesz.
Natomiast kraje zachodnie nie mają żadnego obowiązku przyjmować kogokolwiek, kto nie pasuje pod względem kulturowym. Bo niby czemu?
Nie ma czegoś takiego jak prawo do imigracji. Imigracja to łaska, a nie obowiązek. Jeśli dane społeczeństwo sobie nie życzy przybyszów z innych kultur czy kontynentów, to ma prawo zamknąć totalnie granice, nawet jeśli z tego tytułu będzie nieco biedniejsze.
I tak się dzieje.
Czyli da się zrobić tak, żeby dana grupa imigrantów przyjęła kulturę kraju w jakim się znalazła.
Słabe wyniki Afroamerykanów to dokładnie kwestia genów oraz będę się upierał środowiska. To że mieszkają w stanach niewiele zmienia.
Korelacja zapewne jest, ale nie 100%.
Próbuję obniżyć, bo ta teoria działa w zbyt małym procencie przypadków, nie wystarczy być inteligentnym, żeby dużo zarabiać. Co ci z inteligencji jak nie masz dostępu do mądrości oraz doświadczenia. Bez tych cech nie osiągnie się sukcesu. Dlatego umniejszam IQ, bo zapomina się o innych ważnych cechach.
Podbić jest łatwo, trudniej tereny utrzymać. Brak sprawnego organu państwowego, kwestii dziedziczenia, chciwości dowódców zrobił swoje.
Nie przypominam sobie udziału Singapuru w zimnej wojnie po stronie krajów zachodnich lub komunistycznych. Trzeci świat to też kraje arabskie takie jak Kuwejt. Jakoś tam dobrze im się wiedzie (PKB per capita) a podobno są głupi jak but.
Idea religii bez względu na IQ wpadła na potwornie podatny grunt.
Oczywiście, że nie mają obowiązku, pytanie czy to się opłaca?