RE: Różnorodność nie jest siłą
Szwajcaria i Lichenstein nie mają baaardzo ograniczonej polityki imigracyjnej. Jest ona tylko mądrze prowadzona, oznacza to że jak będziesz przydatny to obywatelstwo dostaniesz.
Nie wszyscy tak zwani "południowcy" należą do grona poniżej 100IQ. Samo IQ też niewiele mówi, bo ja jestem poniżej średniej a wyższa matematyka oraz fizyka nie jest dla mnie problemem nie do przejścia. Znam kilka osób z Indii, którzy trudno powiedzieć, żeby się jakoś zintegrowali, no ale dobra to nie są skrajni Islamiści.
Chodzi mi o to, aby pozostawić furtkę, przy jednoczesnym zniesieniu praw, datków, które mogą przyciągnąć osoby niechciane. Nawet pełna integracja nie jest wymagana, jeśli tylko cudzoziemcy nie łamią prawa kraju do jakiego przyjechali.
Mądra imigracja jest korzystnym zjawiskiem. Umożliwia przepływ osób z miejsc, gdzie ich specjalizacja jest oblegana do miejsc, gdzie mogą spokojnie znaleźć pracę, możliwości, spokój itp.
w żaden sposób nie neguje to tego, co napisałem. Masowa imigracja w takiej formie, w jakiej realizuje ją Europa, oraz do pewnego stopnia USA od 1965 r., to aberracja i prolegomena do wojny domowej (bałkanizacji).
IQ mówi bardzo wiele, jest to najlepszy wskaźnik, czy migranci z danego kraju powinni być przyjmowani w większej lub mniejszej liczebności. Literatury na ten temat jest sporo, najlepsza chyba "Why Race Matters?" profesora filozofii Levina, gdyż obraca się wokół istotności statystycznej tej cechy i możliwości predykcji przyszłych zachowań i osiągnięć osób o określonym IQ. A więc m.in. kształtowania poprawnej polityki migracyjnej.
Myślę, że Anglia nie wyszła źle na imigracji hindusów, a USA na imigrantach z Europy i Japonii.
Ilość IQ jest to wskaźnik pokazujący jak dobrze dana osoba rozwiązuje test IQ a sam test dotyczy umiejętności szybkiego kojarzenia danych i ich dopasowywania (tak wiem uprościłem). W dodatku wynik zależy od środowiska, lub kultury w jakiej się badana osoba znajduje. I nie sądzę, aby był to test wartościujący danego człowieka aż tak, żeby kogoś poniżej średniej uważać za szkodnika i debila. Podobnie jest z wysokim wynikiem. Geniusz nie zawsze przysłuży się społeczeństwu. Podobno najwyższy wynik osiągnęła jakaś starsza kobieta w Rumunii, albo Bułgarii, która całe życie przepracowała na roli.
Żeby nie było konfliktów trzeba ustanowić takie prawo dla imigranta, aby dawało możliwości osobom ambitnym zawodowo oraz tolerującym kulturę kraju do którego się udaje. Jakie to mają być przepisy to już nie moja działka, może ktoś wymyśli coś mądrego.
Problem z uchodźcami jest taki, że najbardziej opłaca się przyjechać tylko po socjal. Cała lewica robi to nie z powodu jakiegoś marksistowskiego spisku tylko myślą, że nawet jeśli wpadną jakieś szemrane typy to może wraz z nimi przybędą normalni ludzie. Nie można całe życie wojować. Jak widzimy to myślenie nie działa za dobrze.
na imigracji Hindusów nie - na imigracji Pakistańczyków już tak.
Nie wiem, co imigracja z Europy do USA ma tutaj do rzeczy - była to imigracja asymilowalnych i o zbliżonym ilorazie inteligencji ludzi do kraju bez zasiłków i z wielkimi możliwościami. A mimo to np. Irlandczykom zajęło pokolenia, zanim zredukowane zostały złe cechy kulturowe (pijaństwo, skłonność do agresji i złych decyzji życiowych, brak przedsiębiorczości) i przestano uważać Irlandczyków za element przestępczy (Thomas Sowell "Ethnic America").
IQ to nie jest wskaźnik pokazujący, jak dobrze dana osoba rozwiązuje test IQ. Jest to wskaźnik pokazujący wydajność fizjologiczną mózgu, mocno skorelowany z wielkością mózgu i jego pofałdowaniem. Nie jest zależny od środowiska ani kultury - Amerykańscy Indianie z rezerwatów, a więc środowiska zacofanego i zdegenerowanego, uzyskują wyniki na testach IQ średnio 5 pkt. wyższe, niż murzyni z amerykańskich miast, edukowani w normalnych amerykańskich szkołach.
Nie wiem, w jakiej szkole manipulacji pobierałeś nauki, ale nijak nie można wywnioskować, że niski wynik na teście IQ oznacza, że dany osobnik jest szkodnikiem (debilem może być, jeśli ma IQ 70 gdy średnie dla jego populacji to 100). Natomiast jest faktem obiektywnym, że im niższe IQ, tym większa skłonność do przestępczości na przykład; gorsze rozumienie abstrakcyjnych pojęć, takich jak wolność czy państwo prawa (Michael Levin "Why Race Matters?"). I kraje zachodnie nie mają żadnego obowiązku przyjmować każdego przybłędy, jak leci - niezależnie od IQ. Natomiast jeśli chcą zachować swoje obecne instytucje, powinny kształtować politykę migracyjną w oparciu o sensowne obiektywne kryteria, i jednym z nich jest ograniczenie imigracji z krajów o niskim średnim IQ (czyli wykluczenie Trzeciego Świata) wyłącznie do migrantów dobrze wykształconych, o czystej kartotece kryminalnej choćby.
Ale z jakiegoś powodu przestano uważać ich za element przestępczy.
50% inteligencji przejmujemy w genach, reszta zależy od środowiska. Są to oczywiście szacunki, ale powstało wiele prac przychylnych tej tezie. W dodatku można wyćwiczyć się w teście i otrzymać średnio 5 punktów więcej. Robiono też testy IQ na uniwersytecie w Pensylwanii. Doświadczenie miało sprawdzić czy wizja zapłaty za rozwiązanie wpłynie na wynik końcowy. Odchylenia osób dodatkowo zmotywowanych sięgały nawet +10 punktów!
IQ nie IQ. W krajach mniej rozwiniętych ludzie nie rozumieją wartości europejskich tak jak w europie nie rozumie się Japończyków.
Rasa oczywiście ma znaczenie do ogółu. Co zaś z jednostkami, które wychodzą po za 2*STD po prawej stronie rozkładu normalnego IQ?
Indianie mają wyższe wyniki, bo już na starcie w genach dostają 20pkt gratis. Skoro rasa żółta jest najinteligentniejszą, to dlaczego nie dokonała kolonizacji świata, tylko sami tak naprawdę dali się wziąć w kajdany? (teraz akurat się trochę zmienia)
"Nie wiem, w jakiej szkole manipulacji pobierałeś nauki" ta... w szkole raczej nie uczą o IQ, albo jest to tylko wzmianka, że coś takiego istnieje.
Indie, Singapur to też trzeci świat.
Mądra i rozważna polityka imigracyjna jest ważna i niezwykle potrzebna, ale trzeba ją stosować nie tylko wobec imigrantów z krajów tzw 3 świata, ale wszystkich bez względu na rasę. Wówczas będziemy mieli większą pewność kogo przyjmujemy i cała grupa osób o zwiększonej agresji powinna odpaść. Ten mechanizm odsieje osoby o wątpliwej przydatności w społeczeństwie i nie trzeba, będzie nawet redukować sztucznie imigracji z 3 świata, bo te osoby po prostu nie przeszły by testu kryteriów.
nie z "jakiegoś powodu", tylko z powodu akulturacji, trwającej pokolenia, możliwej dzięki sile oddziaływania amerykańskiej kultury i braku kulturowo-marksistowskiej indoktrynacji, która zrobiłaby z Irów "ofiary anglosaskiego suprematyzmu" czy inną brednię, przepychaną obecnie, by wytłumaczyć słabe wyniki czarnoskórej części populacji amerykańskiej.
IQ jest zależne w 70-80% od genów, więc zapomnij o większym wpływie środowiska. Środowisko nie może trwale wpłynąć na iloraz inteligencji w życiu dorosłym. Wyniki na teście IQ są mocno skorelowane z późniejszym powodzeniem życiowym i wysokością dochodu (Murray, Herrnstein "The Bell Curve").
Dlatego wyjątkowo bawią mnie takie żałosne próby denigracji ilorazu inteligencji, jakie tu stosujesz, by udowodnić... No właśnie co? Że inteligencja w życiu się nie liczy? Cała cywilizacja jest oparta na pracy umysłowej, i społeczeństwa z wyższym średnim ilorazem inteligencji zawsze i wszędzie radzą sobie średnio lepiej, niż te z mniejszym, ceteris paribus.
Co tam dalej?
Rasa żółta dokonała największej kolonizacji lądowej świata w dziejach - podbój mongolski. Podbój mongolski, przed którym drżał cały ówcześnie cywilizowany świat. Oczywiście by coś trwale skolonizować, to trzeba wysłać osadników i kolonistów, a Mongołowie wysyłali jedynie dywizje pancerne na rumakach, ale nie zmienia to faktu, że dokonali gigantycznego i epickiego czynu, również dzięki wrodzonym cechom.
Europa dorównała dopiero później. Nie wyklucza to udziału odpowiednich idei w rozwoju społeczeństw, ale bez wystarczającego IQ w populacji idee padają na marny grunt.
Singapur to jak najbardziej pierwszy świat, nie wiesz chyba co piszesz.
Natomiast kraje zachodnie nie mają żadnego obowiązku przyjmować kogokolwiek, kto nie pasuje pod względem kulturowym. Bo niby czemu?
Nie ma czegoś takiego jak prawo do imigracji. Imigracja to łaska, a nie obowiązek. Jeśli dane społeczeństwo sobie nie życzy przybyszów z innych kultur czy kontynentów, to ma prawo zamknąć totalnie granice, nawet jeśli z tego tytułu będzie nieco biedniejsze.
I tak się dzieje.
Czyli da się zrobić tak, żeby dana grupa imigrantów przyjęła kulturę kraju w jakim się znalazła.
Słabe wyniki Afroamerykanów to dokładnie kwestia genów oraz będę się upierał środowiska. To że mieszkają w stanach niewiele zmienia.
Korelacja zapewne jest, ale nie 100%.
Próbuję obniżyć, bo ta teoria działa w zbyt małym procencie przypadków, nie wystarczy być inteligentnym, żeby dużo zarabiać. Co ci z inteligencji jak nie masz dostępu do mądrości oraz doświadczenia. Bez tych cech nie osiągnie się sukcesu. Dlatego umniejszam IQ, bo zapomina się o innych ważnych cechach.
Podbić jest łatwo, trudniej tereny utrzymać. Brak sprawnego organu państwowego, kwestii dziedziczenia, chciwości dowódców zrobił swoje.
Nie przypominam sobie udziału Singapuru w zimnej wojnie po stronie krajów zachodnich lub komunistycznych. Trzeci świat to też kraje arabskie takie jak Kuwejt. Jakoś tam dobrze im się wiedzie (PKB per capita) a podobno są głupi jak but.
Idea religii bez względu na IQ wpadła na potwornie podatny grunt.
Oczywiście, że nie mają obowiązku, pytanie czy to się opłaca?
no Irlandczycy czy Polacy przyjęli z trudem kulturę amerykańską w USA (Polacy w Chicago chyba kiepsko), bo są biali i mają ten sam średni iloraz IQ, co biali Amerykanie - twórcy tej kultury. Z przyjęciem jej nie mają też problemu przedstawiciele Dalekiego Wschodu, zachowując swoje lokalne tradycje.
Jakimś "dziwnym" trafem problem jest wyłącznie z przedstawicielami narodów, gdzie iloraz inteligencji jest znacznie poniżej średniego dla białych (jeśli nie w pierwszym, to w drugim pokoleniu, gdy występuje silniejszy revert to average, czyli dziecko inteligentnych migrantów nie jest już tak inteligentne, tylko przejawia inteligencję bardziej zbliżoną do średniej dla danej populacji).
Kwestia środowiska ma wpływ na inteligencję czarnych tylko wtedy, kiedy jest to środowisko diametralnie odmienne od przeciętnego, i tylko w dzieciństwie - badania na bliźniakach dowiodły wówczas, że czarne dziecko wychowane w białej rodzinie klasy średniej ma średnio wyższe IQ, niż brat bliźniak wychowany przez czarną rodzinę. Różnice zanikają w wieku dorosłym.
Korelacja między IQ a zarobkami czy sukcesem życiowym jest bardzo mocna i nie do podważenia. Wyjątki tutaj niczego nie zmieniają. Tępy, atletyczny murzyn zarabiający kokosy w NBA nadal będzie zarabiał mniej od bystrego atletycznego murzyna, itd.
IQ, a konkretnie czynnik g, czyli inteligencja ogólna, wpływa na wszystkie inne cechy psychiczne, więc wysokie IQ to również wysoki poziom innych cech psychicznych, od których zależy sukces życiowy, stąd tak wysoka korelacja.
Trzeci świat to potocznie kraje, które nie przyjęły zachodniego stylu życia, systemu kapitalistycznego i są biedne jak mysz kościelna. Singapur nie spełnia tej definicji. Kuwejt owszem spełnia, gdyż bez ropy byłby biednym kurwidołem, jak reszta arabskiego świata. Nie jest krajem zachodnim, jest na wpół feudalnym księstwem udzielnym, jak większość arabskich i muzułmańskich dyktatur, gdzie ludzie nie mają żadnych praw ani zagwarantowanych wolności. Spora różnica z takim Singapurem, Hong Kongiem czy Japonią.
I tak, Arabowie ze swoim IQ 85 są znacznie średnio głupsi, niż biali. W dodatku islam dekretuje związki kazirodcze, które obniżają iloraz inteligencji potomstwa, co jest trwałą pętlą sprzężenia zwrotnego. Nie ma nadziei dla świata islamu, zasługują wyłącznie na gigatony miłosierdzia.
Utrzymywanie społeczeństwa w stanie jednolitym jak najbardziej się opłaca - bardziej, niż zbałkanizowane społeczeństwo na progu wojny domowej.
W takim razie dlaczego mamy problemy z nacjami w Europie? Katalończycy, Baskowie, Irlandczycy Północni, Narody byłej Jugosławii? IQ w tych narodach nie różni się od ich sąsiadów.
Raczej problemem jest inna kultura albo po prostu coś przez co ludzie się różnią (poglądy, religia, rasa). W Polsce swoją drogą społeczeństwo też zaczyna się bałkanizować przez PIS/PO.
Napływ ludzi z niskim IQ, którzy by się natychmiast zasymilowali oraz spodobaliby się tubylcom pogorszyłaby statystyki, ale nie byłoby konfliktów na tle narodowościowym.
Po za tym jeden czy dwóch arabów w miarę ogarniętych, którzy chcą się zasymilować na cały kraj nie spowodowałby spustoszenia w kraju. Tylko jak takich wyłuskać?
To jest druga definicja, według której Polska należy do krajów 1 świata. W dodatku sam Singapur to wielka mieszanka wyznaniowo-religijna. Nie wiem tylko czy ten spokój wynika z dobrego prawa, czy z rozwoju gospodarczego.
Utrzymywanie jednolitego społeczeństwa jest niemożliwe zawsze będą podziały, można tylko stosować jakieś próby nauczenia społeczeństwa, żeby się nie zabijali, z takich powodów, że ktoś jest lewakiem, centrystą, prawicowcem.