Okrutny los weteranów wojennych Armii Radzieckiej.

in #pl-artykuly7 years ago (edited)

Początek maja zawsze kojarzy się mi z dniami wolnymi od pracy - 1 maja (Dzień Pracy) oraz 9 maja (Dzień Zwycięstwa, albo jak ironicznie mówimy "Pabiedy") Odkąd pamiętam toczy się dyskusja - czy Ukraińcy powinni obchodzić zwycięstwo Armii Radzieckiej i zmianę jednego okupanta na drugiego. Czy jednak ze względu na to, że Ukraińcy stanowili, aż 40% ofiar wojny wśród narodów Związku Radzieckiego i tworzyli trzon armii radzieckiej, powinniśmy, jednak upamiętniać tę datę? Od kilku lat Ukraińcy, zwłaszcza na Ukrainie Zachodniej 8 maja obchodzą jako Dzień Pamięci. W tym roku po raz ostatni 9 maja jest dniem wolnym od pracy. Ukraina w czwartym roku agresji rosyjskiej odchodzi od tradycji radzieckiej i zaczyna uznawać, że była nie zwycięzcą, a ofiarą tej wojny.

Moja pamięć historyczna o wojnie.

W mojej rodzinie nie było weteranów drugiej wojny światowej. Dziadek nie był mobilizowany, bo pracował w fabryce, która zaopatrywała wojskowych, pamiętam jak jego kuzyn mówił - "miałeś szczęście, że twoi rodzice mieli pieniądze na łapówkę i dostałeś się do pracy, a nie na front". Kuzyn dziadka Stefan, mając 18 lat, został zmobilizowany w 1943 roku i jak wspominał, Armia Radziecka nie miała nawet karabinów dla wszystkich żołnierzy. Trafił od razu w bój na Karpaty, gdzie oficerowie wprost mówili, że są "mięsem armatnim" i broń mają zdobyć sami w walce z Niemcami. Pamiętać należy również, że zwykle za dywizją żołnierzy radzieckich szła tzw. "ekipa strzelców", obowiązkiem których było zabijanie "dezerterów", czyli osób które nie chciały iść na front bez broni wprost pod niemieckie czołgi.

Trochę danych, które dokładnie nigdy nie będą ustalone.

Według różnych badań i danych historycznych straty Związku Radzieckiego w II Wojnie Światowej wynosiły od 26 do 44 mln osób. Niedokładność danych wyjaśnia się tym, że w różny sposób są ustalana. Jedni historycy liczą tylko straty wojskowe, inni również ofiary wśród cywilów i Żydów zamordowanych przez nazistów. Warto pamiętać, że setki tysięcy osób zostały rozstrzelane za "dezercję", wojnę nie przetrwali również Ci, którzy byli jeńcami niemieckimi, bo oficjalnie uważano ich za zdrajców i po powrocie do Związku Radzieckiego mordowano. Dane te nadal są i będą ściśle tajne. Dwa lata temu oficjalny kremlowski komunikat głosił, że ofiar było od 8 do 9 mln, widocznie dane te uwzględniły tylko skład oficerski Armii Radzieckiej.
Dla porównania straty armii niemieckiej wynosiły 6 mln.

836027_3_w_1000.jpg

Jak wiadomo, oprócz strat śmiertelnych po każdej wojnie pozostaje masa osób rannych, ilość których jest od 2 do 4 razy większą. Lecz niepełnosprawni weterani z licznymi nagrodami na mundurach, którzy przemieszczali się za pomocą ręcznie robionych wózków i żebrali w miastach Związku Radzieckiego byli widoczni tylko do początku lat pięćdziesiątych.
Przy okazji obchodów z okazji 10-lecia "Zwycięstwa nad Niemcami", miasta oczyszczono z biednych inwalidów i weteranów wojennych, których zwożono w tzw. Domy Inwalidów, gdzie mieli dostać opiekę. Za miejsce lokacji osób, którzy byli ciężarem dla państwa i przypominali o tym, że wojna to nie tylko zwycięstwo, wybrano wyspę Walaam na jeziorze Ładoga na północy Rosji. Według licznych wspomnień weterani-inwalidzi, którzy mieszkali ze swoimi rodzinami, bali się sami wychodzić na ulicę, wiedząc, że w każdej chwili mogą być wywiezieni. Dom inwalidów faktycznie był łagrem, gdzie nikt się nimi nie opiekował. Zimno i trudne warunki do życia były wyrokiem śmierci. Do dzisiaj na wyspie Wallam nie ma żadnego cmentarza wojskowego, jest tylko kilka grobów beż żadnych napisów.
Setki tysięcy osób, dzięki którym Związek Radziecki zwyciężył w wojnie dożywało w nieludzkich warunkach tylko dlatego, aby nie psuć wizerunku "Wielkiej Pobiedy".

Tak naprawdę to nie było zwycięstwo - a wielka przegrana i przykro mi, że większość zmanipulowanych przez władzę Rosjan i wielu moich rodaków Ukraińców nigdy tego nie zrozumie…

836027_4_w_1000.jpg

Autor portretów - Genadij Dubrow (1937-2011), który w 1974-1980 jeździł na wyspę Walaam.

Źródła:
http://telegrafua.com/world/14212/)
http://www.mk.ru/social/2011/09/01/619844-samovaryi-tovarischa-stalina.html
Иванова М. Мемориал героям Великой Отечественной появился на Валааме. Ассоциация предприятий похоронной отрасли Санкт-Петербурга и Северо-Западного региона. Проверено 24 мая 2014.
https://books.google.com/books/about/%D0%92%D0%B0%D0%BB%D0%B0%D0%B0%D0%BC%D1%81%D0%BA%D0%B0%D1%8F_%D1%82%D0%B5%D1%82%D1%80%D0%B0%D0%B4%D1%8C.html?id=2CcWAQAAMAAJ
Интернат. Преданы и забыты (Тайны СССР: Валаам, интернат для калек-ветеранов ВОВ) // Документальный фильм / Реж. Максим Катушкин. — Россия, 2010.
http://ekoinvest.pp.ua/tayemny-tsya-mil-joniv-v-yazniv-invalidiv-drugoyi-svitovoyi-kudy-vony-zny-kly/

Sort:  

Świetne. Radziecki żołnierz był z miejsca podejrzany po powrocie z frontu - zobaczył piękne prywatne gospodarstwa w Niemczech, Polsce, nawet Rumunii, więc powstawał wyłom w stosunku do logiki władzy - skoro u nich jest tak dobrze, a my żyjemy w najszczęśliwszym i najnowocześniejszym kraju świata, to czemu jest u nas tak źle? Kolejna czystka okazała się po 45 roku dla władzy niezbędna, choć oczywiście nie jest tak znana jak ta z lat 36-39.

Tak, oczywiście - po wojnie z terenów Ukrainy Zachodniej wywieziono na Syberje setki tysięcy osób podejrzanych w działalności antyradzieckiej. Apropos tych, którzy wracali z frontu - znam dziewczyne z Łucka, któej dziadek całą wojnę spędził na pracy przymusowej w Niemczech, szczęśliwie wrócił dodomu, ale już w poważnym wieku zawsze bardzo pozytywnie wspominał o tym i mówił, że w porównaniu z pracą w kołchozie tam było lżej. Mówił jej, że dla niego jako 20-latka to było dobre doświadczenie w życiu. Tak że różnie bywa.

Wojenne losy ludzi są bardzo ciekawe i rzucają światło na "ludzką" stronę wojny przypominając, że jest ona czymś więcej, niż jedynie różnokolorowymi kreskami na mapie i morzem cierpienia bezpośrednich uczestników, których te kreski symbolizują.

Pamiętam opowieści dziadka, który spędził wojnę w rodzinnym Kutnie. Opowiadał na przykład historię, jak oficer Wehrmachtu ze swoimi podkomendnymi zabrali dziadkowi, który był wówczas kilkuletnim dzieckiem, piłkę zrobioną z gałganów, typową "szmaciankę", i po kilku kopnięciach ciężkich podkutych butów ją zniszczyli. Nazajutrz oficer przyniósł na osiedle nowiutką piłkę ze sklepu, oddał ją i przeprosił za kłopot. Była też opowieść o żołnierzach-robotnikach z Leningradu, którzy zdobywszy Kutno dzielili się w 45 roku konserwami ze swoimi gospodarzami, a w razie niedostatku żywności, zawsze dzielili się z dziećmi. Było znacznie więcej tych opowieści, mam je gdzieś spisane. O, jeszcze dobra opowieść o cioci mieszkającej gdzieś na wsi opodal miasteczka, gdy ofensywa Armii Czerwonej oskrzydliła już z obu stron tereny Kraju Warty, u ciotki stacjonowali niemieccy strzelcy, którzy zbierali się do odwrotu, było ich kilkunastu - nie dysponując innym środkiem transportu niż swoje nogi mieli nikłe szanse do dostania się do swoich. Ciocia zauważyła krzyżyk na szyi jednego z Niemców i powiedziała coś w stylu: "Oddaj mi go, Tobie już nie będzie potrzebny" - domownicy zamarli, ale znużony żołnierz o pustym spojrzeniu po prostu zbył tę "prośbę" milczeniem - sprawa mogła się skończyć tragicznie.

Dziadek zwracał też uwagę na zapach wojny - II Wojna Światowa pachniała mu benzyną, naftą i prochem, mówił, że nie da się wyrugować z pamięci tego zapachu, który powracał w snach.

Do słowa, według wspomnień mijej babci jak niemcy w 1944 r. odchodzili to wszystko co mieli zostawiali miejscowym, może to tez byłó związane z tym, że obok naszej miejscowości od XIX wieku była kolonia niemiecka.