Krótka historia kina – Efekty specjalne – część IV

in #pl-artykuly7 years ago (edited)

Usiądźcie wygodniej, dzisiaj zabieram się za opisywanie kolejnych efektów ze znanych filmów. Jeżeli, jeszcze nie czytaliście poprzednich części zapraszam:
Część I – w którym opisuje efekty z czasów przed II wojną światową
Część II – w której omawiam m.in. efekty ze StarWars
Część III – w której zabieram w podróż m.in. z Forestem Gumpem

Matrix

W 1999 powstał film braci (teraz już sióstr) Wachowskich. Mowa tu o „Matrixie”, który zaskoczył z ponadczasową fabuła i świetnymi efektami.
Najważniejszym efektem specjalnym w tej produkcji był bullet time. Wbrew pozorom nie był to pierwszy film wykorzystujący ten efekt, ale na pewno na kanwie popularności Matrixa, efekt wszedł na stałe do kultury współczesnej, włączając w to gry komputerowe. Co ciekawe jedno z największych studiów od efektów specjalnych – ILM, stwierdziło ponoć, że uzyskanie ujęcia jakie mogliśmy zobaczyć, nie będzie możliwe.
Jednak John Gaety wpadł na genialny pomysł. Uznał, że trzeba rozłożyć jeden ruchomy obraz na czynniki pierwsze, czyli fotografię a następnie wszystko zmontować w jedno ujęcie. Do nakręcenia takiej sceny potrzebne były kamery lub aparaty ustawione w okręgu, które będą robić ujęcie w tym samym momencie, lub w odpowiednim ujęciu czasowym.

Natomiast w kolejnej części Matrixa jest scena, gdzie główny bohater – Neo – walczy z całą armią agentów. Tutaj również występuje bullet time, jednak ta scena została wygenerowana w większości komputerowo, przez co do uzyskania efektu spowolnionego tempa nie było potrzebne tyle zachodu.

Władca Pierścieni

Na początku milenium do kin trafiła adaptacja Tolkienowskiej trylogii – „Władca Pierścieni”. Film który zachwyca rozmachem i pietyzmem z jakim został przygotowany. Aby to osiągnąć na potrzeby produkcji wybudowano w Nowej Zelandii wioskę Hobbitów – którą aktualnie można zwiedzać. W pierwszej części trylogii – „Drużynie pierścienia” – większa część scen kręcona była z udziałem niskich Hobbitów oraz wysokich, dostojnych ludzi i czarodziejów. Tutaj pojawił się problem z ukazaniem różnicy we wzroście granych postaci. Aby osiągnąć odpowiedni efekt wykorzystywano znane już nam nakładanie obrazów ale również proste sztuczki optyczne takie jak efekt Amesa. Dzięki odpowiednio przygotowanemu pomieszczeniu możliwe było umieszczenie bohaterów niskich i wysokich tak jakby stali lub siedzieli obok siebie. Poniżej zdjęcie jak to wyglądało podczas kręcenia „Władcy pierścieni”, dla kontrastu poniżej jak podobna scena była kręcona podczas zdjęć do „Hobbita”.

Władca Pierścieni
Hobbit

W scenach, gdzie nie Hobbici stali tyłem, bohaterowie grani byli przez swoich dublerów- karłów. Natomiast kiedy scena dotyczyła wyłącznie niziołków, kręceni byli sami aktorzy bez zbędnych manipulacji.

Jednak prawdziwym ewenementem było wykorzystanie technologii motion-capture do stworzenia postaci Golluma, którego zagrał Andy Serkis (chyba ojciec odgrywania ról w tej technologii). Ten sympatyczna na swój sposób postać, w całości została stworzona jako element komputerowy. Jednak jego mimika i sposób poruszania się został przeniesiony z prawdziwego aktora. Jednym słowem, cały model pokrył to, co wcześniej robił Andy Serkis.

Gollum

Warto wspomnieć, że później ta technologia była wykorzystywana chociażby podczas kręcenia „Avatara” czy używana przy tworzeniu gier takich jak „Wiedźmin 3: Dziki gon”, „Beyond: Two Souls” czy „The Last of Us”.

Twórcy efektów do Tolkienowskiej adaptacji spełnili swoje zadanie również podczas kręcenia scen bitew, gdzie przy pomocy efektów komputerowych do stworzenia wielkiego starcia na ekranie wystarczyło tylko około ośmiuset (800!) statystów a nie tysiące, jak to widzimy na filmie.
Oczywiście podczas kręcenia trylogii nie zabrakło zielonego ekranu, dzięki czemu mogliśmy podziwiać chociażby piękne widoki w Rivendell. Nie da się ukryć, że o ile Peter Jackson w kręceniu pierwszej adaptacji wykorzystał wszelkie możliwe sposoby, to podczas kręcenia „Hobbita” poszedł na łatwiznę i wszelkie efekty zostały dodane komputerowo.

rivendell
Watson

Anioły i Demony

Przedostatnim już majstersztykiem o którym wspomnę to to film „Anioły i Demony” na podstawie powieści Dana Browna pod tym samym tytułem.
Akcja filmu ma miejsce we współczesnym Rzymie i Watykanie. Jednak władze kościelne nie wydały zgody na kręcenie zdjęć do filmu, który przedstawia kościół w złym kontekście. W związku z tym na potrzeby filmu zostało wybudowane studio w którym przy pomocy scenografi oraz zielonego tła zostały odtworzone wnętrza Watykanu i kościołów na podstawie analizy tysięcy zdjęć. Dzieła architektury takie jak malowidło z Kaplicy Sykstyńskiej były tworzone ręcznie, a ujęcia panoramiczne Placu Świętego Piotra to efekt komputerowy.

To już jest koniec

Film, gdzie zostały wykorzystane efekty generowane wyłącznie komputerowo to „Życie Pi”, w którym ocean, sztorm, wyspa i zwierzęta znajdujące się na łodzi uzyskały swój efekt dzięki pracy grafików i specjalistów od obróbki komputerowej.

Jak widać, technika pruje naprzód pozostawiając w tyle stare metody. Jednak wielu twórców zarówno doświadczonych jak i debiutujących wykorzystuje znane i sprawdzone triki do osiągnięcia zamierzonego celu. Chociaż wydawać by się mogło, że efekty komputerowe na dobre zagościły w świecie filmu i wypierają stare sposoby, to moim zdaniem minął już czas zachłyśnięcia się możliwościami komputerów a przyszedł czas integracji tego co stare z tym co nowe.

A Wy co sądzicie? Czy efekty komputerowe wyprą kiedyś całkowicie stare sprawdzone sposoby na efekty?

Podobał Ci się post?
Kliknij:
UPVOTE
RESTEEM
FOLLOW
@bdr90

Sort:  

Czy całkowicie?
Nie, nie wyprą ze względu na koszty. Nieraz szybciej i taniej stworzyć jakąś makietę niż czekać na stworzenie tego przy pomocy komputerów :D

aktualnie tak, ale z drugiej strony komputery osiągają niesamowite wyniki w renderowaniu grafiki. Czasem chce mi się śmiać jak oglądam filmy starsze niż 10 lat i widzę w nich efekty komputerowe. Kiedyś można było się nimi zachwycać, teraz widać, że "swoje już przeszły". Ja osobiście uważam, że nie wyprą ponieważ film to sztuka a w tworzeniu makiet, scenografii i innych elementów filmu człowiek może się wykazać i spełnić swoją pasję.

Z efektami komputerowymi jest jeden problem- żeby zestarzały się dobrze, lub chociaż poprawnie musi to być majstersztyk najwyższego poziomy, by niejako wykroczył poza czas reżyserii... Nie mniej nie wyprą one tradycji w 100%, nie szukając daleko: MadMax to arcydzieło, a brak 'komputerowych wymysłów' się do tego przyczynił.
Sam artykuł bardzo dobry, czekam na więcej twojej treści :)

Właśnie się zastanawiałem dzisiaj, jak będą wyglądać efekty za kilkanaście lat. Czy może będziemy oglądać filny tylko w salach 4d, z deszczem zapachem? A może w okularach vr, żebyśmy mogli obejrzeć film z własnej perspektywy?

Dzięki za komentarz, motywują do dalszego tworzenia :-)