Matura to bzdura ?
"Już za rok matura..."
Zastanawialiście się zapewne nie raz po co Wam matura ? Do czego będzie mi potrzebna ? Stres, obgryzione paznokcie, wylany pot i na końcu ... klapa. Tak moi drodzy ,tak to wygląda ale nie jest regułą. W dzisiejszych czasach wielu pracodawców poszukuje pracowników z wykształceniem minimum średnim oraz z zaliczoną maturą. Zastanawiam się jednak na czym polega fenomen owej matury ? Zwykły papierek który potencjalnie nie wnosi nic do naszych umiejętności. Zakładając że przystąpienie do egzaminu dojrzałości potraktował ktoś z Was jako przygodę a nie chęć zdobycia tego "papierka" jako życiowy cel. Bez przygotowania podchodzicie do testu coś zaznaczycie ,do odpowiedzi ustnej coś tam powiecie i BOOM. Yupi udało się na farcie zdobyć zaliczenie. Szczycić się można teraz ,mam maturę. Łatwa była , jestem najlepszy. Finalnie osiągacie po 30% czyli wymagane minimum. Co jednak dalej ? Korporacje stają otworem, rekrutanci widzą was dumnych jak co najmniej po obronionej magisterce. Jednak czy jesteście lepsi od osoby której nie udało się ? Cóż oczywiście, bo przecież ja mam a on może napisze poprawkę a może nie. Ale przechodząc do sedna sprawy. Jaką gwarancję ma Wasz przyszły pracodawca że lepszy ten co ma maturę czy ten bez tego papierka ? A otóż nie ma żadnej. Taki paradoks naszych czasów . Po co więc szuka się ludzi bardziej wykształconych a tym troszkę mniej jest pod górkę ? Odpowiedź jest bardzo prosta. Potrzeba wykształconych. Tylko czy to jest dobra droga ? Odpowiedź znowu jest bardzo prosta. Nie. Ta droga prowadzi do nicości ,ogranicza możliwości być może większym fachowcom który nie mają tego przeklętego papierka ale mają wiedzę , pomysł i umiejętność . Ale to było by za proste. Trzeba przecież być w dzisiejszych czasach młodym, wykształconym, mieć duże doświadczenie i być z tym ... papierkiem. Zapewne teraz pod nosem mruczycie ty słabszym i mniej zdolnym że "Już za rok matura ..."