2018.01.31 (środa) || 2018.01.31 (Wednesday) - Relations with my Carers
POLSKI
Dzisiaj nie będę się rozpisywał o ludziach z uczelni. Większości z nich już nie spotkam, a nawet jeśli napatoczą się gdzieś na mieście przez przypadek, nie zamierzam nawiązywać kontaktu.
Teraz jednak chcę się komuś wygadać z czego innego, a dziennik, czy tam post na SteemIt, to najlepsza możliwość w moim przypadku. Nie chcę psuć humoru Przyjacielowi, który obronił swoją pracę dyplomową i został Inżynierem.
Zastanawia mnie, czy tylko w moim wypadku Rodzice/Opiekunowie wymagają dużo, sukcesów nie chwalą, a każdy, nawet najmniejszy błąd lub coś, co jest nie po ich myśli wypominają, drą się i prowokują awantury? Staram się jak mogę, by wreszcie usłyszeć... chociaż raz... że cieszą się, że mają takiego syna, że są dumni... a w zamian słyszę, że nic nie robię, że nie mam żadnych praw do szacunku względem mnie i że wreszcie mógłbym coś im pomóc... kiedy pomagam cały czas.
Szczerze mówiąc znów czuję się coraz gorzej... i co gorsza nie fizycznie, a psychicznie. Opiekunowie w ogóle nie zwracają uwagi na moje starania i pomoc, a dzisiaj wręcz udowodnili, że ich nie widzą (lub nie chcą widzieć). Powoli zaczynam mięć dość takiego traktowania... i coraz częściej myślę, że lepiej by im było, gdyby mnie tu nie było. Coraz częściej zaczynam myśleć, że lepiej dla mnie byłoby, gdybym się wyprowadził gdzieś daleko i nie zostawił żadnego znaku gdzie, kiedy i dlaczego...
Wybaczcie, jeśli ten post trafił do Was, a nie interesuje Was to wszystko, ale mam wewnętrzną potrzebę przelania tego w słowa.
ENGLISH
Today I am not going to write about people from my university. I will not meet most of them ever again, but even if that happen, I am not going to start any conversation.
Now I would like to write about something else, and a diary, or a post here, on SteemIt is the best way in my case. I don't want to upset my Friend, who passed the final exam and became an engineer.
I wonder, if that is only my situation, that Parents/Carers demand a lot, never praise the successes, but every - even one, small mistake - makes them furious, they start to scream and provocate the argument? I am doing my best to hear from them... at least once... that they are happy they have a son like me, that they are proud of me. What I get from them for all I do? They tell me I am doing nothing, that they won't respect me (as a reason they use something like "we are parents, you are kid") and then they say I could finally help them at least a little bit. But hello! I am helping all the time!
Honestly, I feel worse and worse again... and the worst thing about it is, I am not feeling physically bad, but mentally bad. My carers don't give a sh*t about my efforts and help and today they proved, they don't see any of these (or they don't want to see). I am getting fed up with treating me like that... and more often I think, it would be better for them, if I wasn't here, at all. I am wondering, if it would be better for me and my mental condition, if I move out and don't leave any message with a new address or anything.
I am sorry, if you got there and you are not interrested into that, but I have an inside need of writing all of that down.
Sincerely,
S.D.
nie przejmuj się! Miej przysłowiowo wyjebane! Mam podobną sytuację i już dawno przestałem się tym martwić, bo szkoda nerwów. Rób swoje i nie przejmuj się ich uwagami!
Łatwo mówić, ale w moim wypadku wykonanie takiego planu jest skomplikowane i trudne. Poczytaj sobie o depresji, stanach lękowych i PTSD. Zrozumiesz lepiej, co mam na myśli...
może gdybyś nie wyzywał ludzi w internecie karma by do ciebie nie wracała :(