Moja mała historia cz. 3

in #blog7 years ago

Przeprowadzka na wioskę na zawsze zmieniła podstawy mojej egzystencji, ukształtowała bardzo mój charakter. Nie wyobrażam sobie swojej osoby, gdybym całe życie miał mieszkać w mieście - a szczególnie w latach młodości.

Żałosny start

Początek był nieco skomplikowany. W nowo wybudowanym domu do dyspozycji mieliśmy jedynie górne piętro, ponieważ na dole ekipa dalej wszystko kończyła. Do dziś pamiętam sytuację , jak siostra cioteczna przyszła do nas w odwiedziny, podczas gdy panowie kładli kafle na ziemi. W momencie gdy miała wychodzić i mieliśmy przedostać się przez świeżo położony odcinek, ostrzegli, by poruszać się tylko i wyłącznie po znaczonych taśmą kafelkach... siostra zrobiła totalnie odwrotnie, co było zupełnie niezrozumiałe dla mnie, dla robotników i pewnie dla niej też by było, gdyby potrafiła ruszać odrobinę głową.

Moment przejścia do nowej szkoły to początek 4 klasy podstawówki. Jako, że miałem 2 członków z dalszej rodziny w swoim wieku - wyżej wspomnianą siostrę i siostrzeńca [dziwne odrobinę] , zdecydowanie wolałem trafić do klasy z nim, niż z nią z wiadomych przyczyn. Oczywiście byłoby zbyt pięknie, by tak się stało... tak więc trafiłem totalnie do innej klasy, gdzie nie znałem zupełnie nikogo. Dziwny wiek, więc nie obyło się bez dokuczania różnego rodzaju, ale dawałem rade. W końcu pojawiła się okazja do przejścia do klasy , gdzie była siostra... Lepszy rydz, niż nic - jak to mówią. Tam szybko zapoznałem się z 2 kolegami, którzy z biegiem lat awansowali do rangi przyjaciół i z którymi w dalszym ciągu mam znakomity kontakt, mimo, że nasze drogi odrobinę się rozeszły po świecie.

Barwne i beztroskie życie

Dom obok mieszkało 2 chłopaków, z którymi kontakt miałem zanim jeszcze się tu wprowadziłem. Wszystko dzięki częstym wizytom u babci, która z kolei mieszkała naprzeciw mojego domu. Niemal od razu rozpoczęliśmy realizować najdziwniejsze pomysły, jakie tylko przychodziły nam do głowy. Jak jeszcze ekipa remontowa panoszyła się u mnie po podwórku, walcząc z elewacją, my uzbroiliśmy się w pistolety na kulki i zabunkrowaliśmy się u sąsiada między workami z trocinami. Mały otwór pozwalał nam skutecznie utrudniać im życie. Ale jedna, druga skarga pozbawiła nas tej zabawy.

Na mojej ulicy mieszkało parę dzieciaków +- w naszym wieku, z którymi często tworzyliśmy jakieś zabawy, ponad to dochodzili do nas również moi koledzy z klasy, o których wcześniej wspominałem. Najczęstszą zabawą były oczywiście podchody. Godziny spędzane na ukrywaniu się i przebieganiu milionów kilometrów, przeważnie kończyły się masą zadrapań od gałęzi co raz to różnych drzew, na które finalnie wchodziliśmy.

Zdarzały się wyprawy do lasu, oczywiście bez jakiejkolwiek wiedzy rodziców, bo przecież od razu wybiliby nam to z głowy w dosłownym tego słowa znaczeniu. W lesie szukaliśmy przeważnie odpowiedniego materiału na łuki, bądź roślin, których łodygi były puste w środku, by móc "pluć" przez nie owocami z jakichś dzikich krzaków. Gdy udało nam się wytrzasnąć skądś nóż, wycinaliśmy w trawie na podwórku któregoś z nas skrytkę, gdzie ów ostrze mogliśmy schować bez obawy, że oberwie się nam za posiadanie broni białej. Teraz pytanie, po co takim dzieciakom nóż? Ano odpowiedź jest prosta- patyki same się nie zaostrzą, ryby na pierwsze dzikie ogniska się nie oskrobią i wypatroszą, no i oczywiście gry w "nóż" nie mogło również zabraknąć!

Pewnej zimy wraz z sąsiadem wybraliśmy się pochodzić po lodzie na świeżo wykopanym stawie podwórko obok. W zasadzie nie chodziliśmy bezpośrednio po stawie, tylko po wylewisku obok, które tak, czy siak miało z półtora metra głębokości. Weszliśmy na tafle, która trzeszczała pod nami, ale w końcu byliśmy nieustraszeni... Kolega zaczął skakać, mimo moich uwag, by tego nie robił, bo oboje wpadniemy do wody. No i wpadliśmy. do pasa cali mokrzy, temperatura -10, śniegu po kolana- wybraliśmy się od razu w stronę lasu wyczyścić i wysuszyć jakkolwiek nasze ubrania. W lesie rozebraliśmy się i wcieraliśmy w ciuchy śnieg, by choć odrobinę zeszło z niego błoto, następnie prowizoryczne wyciskanie... Słabo, stanowczo słabo. Podjęliśmy pomysł dostania się do jego łazienki przez malutkie okienko, tak, by nikt z naszych rodziców nie zorientował się, co się wydarzyło. Po cienkim daszku jakoś udało się nam dostać do pomieszczenia, które od razu zamknęliśmy. Rozpoczął się proces płukania, suszenia i wszystkiego co pomogłoby nam uniknąć konsekwencji naszych głupich pomysłów.

Innego razu, latem, zebraliśmy się w 4 osoby i namówiliśmy razem naszych rodziców po kolei, by w końcu pozwolili nam spać w namiocie. W końcu nie jesteśmy dziećmi! [5-6 klasa podstawówki]. Nie było łatwo, ale w końcu zmiękli. Zebraliśmy cały ekwipunek, jaki był niezbędny do przetrwania tej nocy, czyli głównie chipsy, napoje, latarki... i wybraliśmy się z namiotem do kolegi babci na odległy koniec miasteczka. Rozstawiliśmy namiot, rozłożyliśmy śpiwory i rozpoczęliśmy grasowanie po okolicy z latarką u boku. Po przejściu całej okolicy , i okolicy okolicy, trafiliśmy w końcu do namiotu podekscytowani pierwszą nocą w namiocie razem.... Po niespełna godzinie rozszalała się tak potężna burza, że nie jestem pewny, czy widziałem większą dotychczas... Twardo siedzieliśmy w środku, nie zważając na trzaski i błyski, aż w końcu zmuszeni do kapitulacji przez przeciekający materiał, ruszyliśmy biegiem do domu kolegi babci. Mimo, że nasz plan się nie powiódł, wspaniałe wspomnienia zostały do dnia dzisiejszego.

Wszystko po raz pierwszy

To kochane miasteczko przynosiło coraz to nowe doświadczenia, pozwalało poczuć coraz to nowe emocje. To właśnie tu spróbowałem pierwszego nielegalnego piwa śpiąc na sianie z kolegami, co skończyło się potężnym wymiotowaniem dla każdego z nas. To tu przeżyłem pierwszy pocałunek, który do dziś bardzo dobrze pamiętam. Bałem się jak cholera... a jak jej się nie spodoba? A jak mnie wyśmieje? Serce chyba nigdy mi tak szybko nie biło.
Tutaj zaliczyłem pierwszy skok z mostu. Złapałem pierwszą rybę. Miałem pierwszą dziewczynę, z którą wstydziłem się chodzić na spacerach za rękę... To tu przeżywałem pierwszą "miłość" , jakże bolesną na tamte czasy. W dalszym okresie życia- pierwsze wnikliwe oglądanie gwiazd, czy pierwszy seks. Wszystko co w jakiś sposób wprowadzało mnie do dorosłego życia, pierwszy raz doznawałem właśnie tu. A wszystko co jest po raz pierwszy, najbardziej utrwala się w pamięci, nawet jeśli chodzi o pierwsze życiowe błędy.

asdasdasd.jpg

@krajes1993

Sort:  

Welcome to steemit,a community for positive people just like you,trust me you'll enjoy every bit of it,you can follow me @donkelly

Welcome! Nice to have you!